tag:blogger.com,1999:blog-58635185711422112992024-03-06T07:57:46.571+01:00Pytam Książki - książki mi służą odpowiedziąPythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.comBlogger46125tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-72970040507222076252019-05-28T21:19:00.000+02:002019-08-27T22:08:27.031+02:00Warszawskie Targi Książki 2019Wrażenia, migawki, odkryciaW tym roku po raz pierwszy udało mi się uczestniczyć w targach książki. Do tej pory w sumie nigdy nawet nie rozważałam udziału w tego typu imprezie. Nie przepadam zbyt za tłumnymi okolicznościami. Poza tym zakupów książkowych, podobnie jak, zdaje się, większość czytelników, dokonuję raczej drogą internetową, a to ze względu na wygodę i w dużej mierze – ceny. Zatem i w tym roku cała zabawa by mnie ominęła, gdyby nie fakt, że byłam częścią delegacji wydawnictwa Norbertinum.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwfi1jKLKhgswpFO3MXJxUwQLxGOj9QtfOS0Gmjifg5-cOpsB_A3wsnPPQ9MQCfXe-UcCuU4FKF-UBxnptnCo_RsJ9p3CgmRFApvJP-Nx_t8gjUH697T2Vy9q7zXa428PQwAQ9xWV7YxZf/s1600/IMG-3515.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1517" data-original-width="1600" height="606" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwfi1jKLKhgswpFO3MXJxUwQLxGOj9QtfOS0Gmjifg5-cOpsB_A3wsnPPQ9MQCfXe-UcCuU4FKF-UBxnptnCo_RsJ9p3CgmRFApvJP-Nx_t8gjUH697T2Vy9q7zXa428PQwAQ9xWV7YxZf/s640/IMG-3515.JPG" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<a name='more'></a>Więksi wydawcy już dzień wcześniej przygotowywali stanowiska na stadionie narodowym w Warszawie, o czym oczywiście działy promocji na bieżąco informowały swych czytelników poprzez media społecznościowe. W takich przypadkach nie chodzi jedynie o dowóz książek, ale o <b>budowę przestrzeni wystawienniczo-spotkaniowej</b> ze specjalnie zaprojektowanych na tę okazję elementów, które notabene muszą też przejść wcześniej testy bezpieczeństwa. I rzeczywiście, aż trudno mówić w kontekście dużych wydawnictw o stoiskach, raczej były to takie małe księgarnie – a na pewno też wiele z prawdziwych małych księgarni pozazdrościłoby takiej przestrzeni. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw-B5BPrzp5NWa25QH5g9D77rvq3bN7WHOtAfhK_GDTSyQSMOZ3iUnyggoZAhG-Mrj3s18Mi6T-zIj2M25FYPe4uwuiWlS8J4VQOdH8tkqLFhr9ICyvLgkij3RJltZ_wD7J-jh3EqSOIOF/s1600/IMG-3521.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1283" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw-B5BPrzp5NWa25QH5g9D77rvq3bN7WHOtAfhK_GDTSyQSMOZ3iUnyggoZAhG-Mrj3s18Mi6T-zIj2M25FYPe4uwuiWlS8J4VQOdH8tkqLFhr9ICyvLgkij3RJltZ_wD7J-jh3EqSOIOF/s640/IMG-3521.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuO75Azd-Q_aJJVa-LP9YuBikgI01vVgn6M5lCU_hxb0OP4nQYOQjOy8JScJ9DA71-rxDSevPd-_hdVqdULaJUY_pGO8so2wwFvZSpoiEpsc9XbwfV_XGFWVjvX1RozPSaJ5cGiG2SKOtk/s1600/IMG-3523.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1185" data-original-width="1600" height="472" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuO75Azd-Q_aJJVa-LP9YuBikgI01vVgn6M5lCU_hxb0OP4nQYOQjOy8JScJ9DA71-rxDSevPd-_hdVqdULaJUY_pGO8so2wwFvZSpoiEpsc9XbwfV_XGFWVjvX1RozPSaJ5cGiG2SKOtk/s640/IMG-3523.JPG" width="640" /></a></div>
Obchód targów udało mi się zrobić jeszcze pierwszego dnia przed południem, zatem szczęśliwie uniknęłam tłoku i narastającego chaosu na stoiskach. Jeszcze było spokojnie. Czwartek był dniem, kiedy akcent położony był na wręczenie nagród wydawcom i drukarniom, konferencję prasową, mowy powitalne i rozpakowywanie się, zatem był to bardziej taki <b>branżowy czas</b>. Przejść się wtedy na rekonesans to była przyjemność. Najbardziej strategiczni czytelnicy chodzili zresztą w tych pierwszych godzinach targów z torbami na kółkach i widać było, że nie tylko zależy im na spokoju zakupów, ale też oczywiście na obfitych łowach w tych komfortowych warunkach. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6GVnaq47oN1pRKFesahAZUY_mY7ewpIrlaFZjB2CoQxpiSGVUITSujxo79s1MEtwS8vhzBqQ_ZJVVmPoQrIJ5GPK3lfoVqz8ravwTAv1UTkfExLxw4m6pENWzZmi_y79aNvji2AYdBunD/s1600/IMG-3527.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1252" data-original-width="1600" height="500" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6GVnaq47oN1pRKFesahAZUY_mY7ewpIrlaFZjB2CoQxpiSGVUITSujxo79s1MEtwS8vhzBqQ_ZJVVmPoQrIJ5GPK3lfoVqz8ravwTAv1UTkfExLxw4m6pENWzZmi_y79aNvji2AYdBunD/s640/IMG-3527.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Niektóre stanowiska były naprawdę świetne i aż strach myśleć, jak wiele pieniędzy pochłonęło ich przygotowanie i opłacenie miejsca w przestrzeni targów. Na zdjęciach uwieczniłam tylko wybranych wydawców, bo żeby pokazać wszystkich, którzy robili wrażenie, musiałabym się chyba co chwilę zatrzymywać. :D Dla przykładu powyższy Rebis zdecydowanie przykuwał uwagę futurystycznym i minimalistycznym klimatem, podobnie jak inne duże stanowiska miał też małą przestrzeń na <b>spotkania autorskie</b>, czyli stolik i fotele – nieujęte na zdjęciu. Takie symboliczne miejsce spotkań również na mniejszych stanowiskach robiło ciepłe, kameralne wrażenie enklawy wymiany myśli pośród gwarnego tłumu i wielu chaotycznych bodźców. W jakiś sposób mnie urzekła taka scena poniżej, przy stoisku Copernicus Center Press, najlepiej oddająca, co chcę powiedzieć. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMuVVBn-KiWNd42msVCuai_MZXwJifLyNEsn_PKIWNE_WxBEmgt4nAfdi_0avqSNA5O46SiWTAL5nB2pffzthdqJU6KV1ROayAH7AbDC3k8I7c3yvEhXGxJZXio4b3hjxi6BxCljayjPom/s1600/IMG-3542.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1402" data-original-width="1600" height="560" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMuVVBn-KiWNd42msVCuai_MZXwJifLyNEsn_PKIWNE_WxBEmgt4nAfdi_0avqSNA5O46SiWTAL5nB2pffzthdqJU6KV1ROayAH7AbDC3k8I7c3yvEhXGxJZXio4b3hjxi6BxCljayjPom/s640/IMG-3542.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Konkurencja w walce o przyciągnięcie uwagi i klientów była spora, zwłaszcza wśród wydawców oferujących głównie <b>beletrystykę</b> dla młodzieży czy popularną <b>literaturę kobiecą</b> – tu choćby można wspomnieć słynną ściankę zdjęciową do książki <i>Siedmiu mężów Evelyn Hugo</i>, ewidentny hit instagramowy tych targów i sprytne posunięcie marketingowe Czwartej Strony. Aż żałuję, że mi osobiście nie rzuciła się w oczy. :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO4Vh6kVzevHa1Kk8YvlnOSWhIH2Q7Ed6XIiQ8jGZuV-m5dhyV3wHC96l_aUjbY5NgqWwZA6MtVGNvjzIkOSlgctOlWdycjw3mTA-Ib9nuGwhhOHcKRUh6LvfgG-xEuWuehVVjEwq-oDSI/s1600/IMG-3536.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjO4Vh6kVzevHa1Kk8YvlnOSWhIH2Q7Ed6XIiQ8jGZuV-m5dhyV3wHC96l_aUjbY5NgqWwZA6MtVGNvjzIkOSlgctOlWdycjw3mTA-Ib9nuGwhhOHcKRUh6LvfgG-xEuWuehVVjEwq-oDSI/s400/IMG-3536.JPG" width="300" /></a></div>
Moją uwagę jednak chyba w tym czasie wygrał Znak, który przygotował ciekawą akcję dla wyłowionych z tłumu szczęśliwców. Po otrzymaniu widocznej na zdjęciu koperty można było otrzymać losowo wybraną, <b>darmową książkę</b>. Trafiła mi się <i>Shinrin Yoku. Japońska sztuka czerpania mocy z przyrody</i>, bardzo starannie i efektownie wydana, zresztą jak zawsze u nich. Wystarczyło krótkie przekartkowanie, by wiedzieć, że z kolejnego nie najwyższych lotów tekstu autorów <a href="https://pytamksiazki.blogspot.com/2017/02/h-garcia-f-miralles-ikigai-japonski.html" target="_blank">Ikigai</a> Znak zrobił piękną rzecz.<br />
<br />
Zresztą nawet bez tej sympatycznej akcji na stanowisku wystawcy był spory ruch, nie tylko oglądaczy, ale i kupujących. Na tablicach informacyjnych ponad regałami przedstawiono najważniejsze punkty w 60-letniej historii działalności wydawnictwa. Wyraźnie widać, jak świetnie radzi sobie ono na <b>obecnym rynku książki</b>. Wiele wydawnictw z podobnymi tradycjami i długą, obfitującą w tytuły historią, np. Czytelnik, zajmowało znacznie mniejsze i skromniejsze przestrzenie – co niejako w oczach odbiorców automatycznie odzwierciedlało również ich pozycję bytową w ogóle.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIPl9I0j4ObXMMhlkem1gm4vTrBmkNakS2KhyEAO_3imYBpGKcaWwcSQz07h3I4WQK_7P2SDuE0YEZlUItLFHi9xwMHOkBMFPQaUiCZ-RTQBWfJRZgIfHBSjsKM_9Lu_c_U4_gVsqGLgCY/s1600/IMG-3533.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIPl9I0j4ObXMMhlkem1gm4vTrBmkNakS2KhyEAO_3imYBpGKcaWwcSQz07h3I4WQK_7P2SDuE0YEZlUItLFHi9xwMHOkBMFPQaUiCZ-RTQBWfJRZgIfHBSjsKM_9Lu_c_U4_gVsqGLgCY/s640/IMG-3533.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Ośmiuset wystawców, w tym: typowe wydawnictwa małe i duże, oficyny wydawnicze przy ośrodkach naukowych i akademickich, dystrybutorzy, księgarnie, antykwariaty, działy wydawnicze instytucji kulturalnych i ambasad, marki osobiste proponujące wyroby czytelnicze typu zakładki czy kubki do czytania książek (sic!), nawet producenci gier i zabawek. Wielki festyn różnorodności <b>wokół książek i czytelnictwa</b>. A moje odkrycia były zasadniczo trzy i myślę, że usprawiedliwiają fakt, że nie zwróciłam uwagi na wiele wartych jej rzeczy.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlM_Hd0UwVveUhtZzi3dLM3xeBi07dC-Iz5ms37b9vpyterbcwCQ9nob6GthTRK5QXyuLibhKbh-GsR_T9HFPgZJ_Tvpp0DjEh1sTiep4Npf7-vHHfAooGJUao1xupEMUafK7ITi6yHxAV/s1600/IMG-3552.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1534" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlM_Hd0UwVveUhtZzi3dLM3xeBi07dC-Iz5ms37b9vpyterbcwCQ9nob6GthTRK5QXyuLibhKbh-GsR_T9HFPgZJ_Tvpp0DjEh1sTiep4Npf7-vHHfAooGJUao1xupEMUafK7ITi6yHxAV/s640/IMG-3552.JPG" width="612" /></a></div>
<span id="goog_1972622515"></span><span id="goog_1972622516"></span><br />
<br />
Najciekawsze jest to, że właściwie nie mam żadnych rzetelnych fotografii na temat moich odkryć. Bo to jest tak, że pewne rzeczy zostają po prostu gdzieś w poczekalni świadomości czy na skraju myśli i czekają sobie, aż pozwolimy im wypłynąć. W ten sposób przypłynęła do mnie nazwa <b>Dowody na Istnienie</b>. Stanowisko ich minęłam już naprędce, nawet się nie zatrzymując, choć zanotowałam nazwę w pamięci. Wydawnictwo to specjalizuje się w reportażu – co było dla mnie w pierwszej chwili małym rozczarowaniem, bo szczerze mówiąc, spodziewałam się jakiejś epistemologii – ale po chwili namysłu przyznałam z uznaniem, że to ma sens, literatura faktu i dowody na istnienie, ładnie zagrane, to ma sens! Nie czytam na ogół tego typu literatury, ale... w chwili obecnej gdzieś w Polsce jedzie do mnie kurier z reportażem <i>Nie hańbi</i> Olgi Gitkiewicz. :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2E-dBIzx-fX6ZEA9S3xkwPOjh73CnhQanbq_WAdNPQzGrIbXdDUqoncaQJi0eHjgdRE864ZWubIdb4emUiiOqgYN-cmtJo_s-US5CW4jMVsDYKQGoUIG3S28zG0C9KtJQQ4oSyEbbrTvN/s1600/IMG-3540.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2E-dBIzx-fX6ZEA9S3xkwPOjh73CnhQanbq_WAdNPQzGrIbXdDUqoncaQJi0eHjgdRE864ZWubIdb4emUiiOqgYN-cmtJo_s-US5CW4jMVsDYKQGoUIG3S28zG0C9KtJQQ4oSyEbbrTvN/s640/IMG-3540.JPG" width="640" /></a></div>
<span id="goog_1972622516"></span><br />
Drugim odkryciem było istnienie grupy <b>Świadomych Wydawców</b>, a pododkryciem w tej kategorii był również fakt, że należy do nich małe wydawnictwo <b>Claroscuro</b>, którego dwie książki jako nieliczne w ostatnim czasie pozostały w mojej głowie na długo, siejąc odświeżający ferment, za co zawsze bardzo wydawcę cenię. Najśmieszniejszy jest fakt, że odkrycie to było spowodowane jednym małym bodźcem, widocznym na zdjęciu powyżej – okładką <i>Teorii pandy</i> Pascala Garniera, widocznej na stoliku przy lewej dłoni mężczyzny w pasiastej koszuli na pierwszym planie. Nie, również się wtedy nie zatrzymałam. Ale tak – ta książka też jest już w drodze do mnie, i to prosto z wydawnictwa Claroscuro. :)<br />
<br />
Rzecz ma się całkiem podobnie również z trzecim odkryciem. Otóż w jakiś dziwny sposób nie byłam do końca świadoma istnienia <b>Oficyny Literackiej Noir sur Blanc</b>... aczkolwiek byłam doskonale świadoma istnienia jej charakterystycznych wydań Charlesa Bukowskiego, na które – zwłaszcza na tom poezji <i>O miłości</i> – czaję się od dłuższego czasu, niemal za każdym razem, gdy bywam Empiku. I słychać donośny tętent koni, z rozwianym włosem znowuż pędzi do mnie kurier. Ale dzierży w dłoni <i>Kobiety</i>, bo wydały mi się ostatecznie bardziej kontrowersyjne, tak na pierwszy raz. ;)<br />
<br />
I takie to właśnie małe impresje przywiozłam z <b>Warszawskich Targów Książki</b>. Nie uczestniczyłam w żadnych spotkaniach ani nie stałam w żadnych kolejkach po podpisy. (Zresztą w swoim księgozbiorze posiadam tylko jeden jedyny autograf autora, bardzo wyjątkowy zresztą, ale to opowieść na inną okazję.) Tymczasem wniosek mój jest taki, że raz na jakiś czas nie zaszkodzi jednak wyskoczyć na tego typu imprezę, urozmaicając sobie czytelnicze życie. Zatem – dla takiej zmiany zdania – warto było wstać i jechać skoro świt! Warszawę w każdym razie wspominać będę dobrze. <br />
<br />Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-483294794202096042019-05-16T21:20:00.000+02:002019-05-16T21:20:50.592+02:00To był maj<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<b>Tego dnia pogoda nas nie rozpieszczała. Zerkając przez zaparowaną szybę autobusu na poszarzały, matowy krajobraz, uzmysłowiłam sobie, że to niemal wyjątkowa sytuacja<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> <span lang="EN-US" style="font-size: 11pt;">–</span> </span>do tej pory zawsze, gdy jeździłam do szkoły, świat skąpany był w słońcu, a nad głowami rozpościerał się radosny błękit, niekiedy tylko przetykany ornamentem obłoków. </b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvA9wEG6Gp4wIWbxnlF6sEzIlnRtmXdKGDbYZKfu1nH07VYn5skgqyMeksMcRQQ-XEp9SKKC1wSwXeM93DMaLELaVpwsnj8rWip8KjFe-979uw93GQzZ4wGx2GYLgXU-WEKRoFz1rujsH1/s1600/kasztan.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="642" data-original-width="960" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvA9wEG6Gp4wIWbxnlF6sEzIlnRtmXdKGDbYZKfu1nH07VYn5skgqyMeksMcRQQ-XEp9SKKC1wSwXeM93DMaLELaVpwsnj8rWip8KjFe-979uw93GQzZ4wGx2GYLgXU-WEKRoFz1rujsH1/s640/kasztan.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Wysiadłam i skierowałam się w stronę przejścia dla pieszych. Jak to się często zdarza w miejscach, gdzie usytuowane są placówki edukacyjne, i tu rosło wielkie drzewo kasztanowe, bujnie obdarzone w tym roku kwieciem. Z upodobaniem i nutą sentymentu spoglądałam na pełne, soczyście zielone liście i delikatne, świeże od deszczu kwiaty. Przypomniało mi się, jak co roku, to dziwne uczucie nieuchronności sprzed dobrych paru lat. Gdy kwitną kasztany, to znak, że zaczyna się matura. Niemożliwy jest maj bez kwitnących kasztanów. A jeśli kasztany kwitną, to znak, że matura jest nieuchronna. I krótkie wycieczki myślowe: a gdyby kasztany nie zakwitły? Jednak maj bez kwitnących kasztanów jest niemożliwy. Natura jest niepohamowana. A matura nieunikniona. Te dwa fakty w świecie były niejako nierozerwalne tutaj, w tym miejscu, pod tym drzewem, a może tylko w mojej głowie. Podobnie często spoglądając na te białe kwiaty z plamkami w odcieniach różowego czy łososiowego koloru, czułam, że jednocześnie dopada mnie równie nieuchronna melancholia. Kadry z życia drzewa rozpościerającego się nade mną przesuwały mi się mechanicznie w myślach: pierwsze listki, pierwsze kwiaty w nieśmiałych promieniach słońca stały obok lśniących jakby polerowane, brązowych orzechów z białymi brzuszkami. Po kilku dniach w kieszeni zawsze szarzały i marszczyły się. Tyle po niepokojach, podenerwowaniu i niepewności tego, co przyniesie przyszłość, która nagle <span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> <span lang="EN-US" style="font-size: 11pt;">–</span> </span>w obliczu tego, że coś od nas zależy <span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> <span lang="EN-US" style="font-size: 11pt;">–</span></span> nabierała ciężkości i spoczywała swym ciężarem na ramionach. Pomarszczone, ciemnobrązowe kasztany to jak zmęczenie nadzieją i powolna rezygnacja, choćby na jakiś czas, choćby dla regeneracji. Brudne, przygniłe skorupki tego, co kiedyś było nowym życiem.<br />
<br />
– Czy mogę prosić kartę? – skierowałam pytanie do portiera w jego małym centrum dowodzenia. Był to starszy pan z lekką nadwagą i sympatyczną twarzą. Intensywnie wpatrywał się w monitor z podglądem korytarza szkolnego, a słuchawki w uszach świadczyły o tym, że właśnie nadrabiał zaległości czytelnicze (zdradził to kiedyś). To był jeden z tych ludzi, dla których cieszymy się, że nadchodzą święta, bo można im złożyć krótkie życzenia, choć trochę odwdzięczając się za ich naturalnie przyjazny sposób bycia.<br />
<br />
Otrzymawszy przepustkę do tej gwarnej rzeczywistości małych ludzi, ruszyłam do sali, w której miały odbywać się zajęcia, po drodze bacząc pilnie na liczne odrzutowce i rakiety z tornistrami na plecach przebijające korytarz na wysokości średnio 1,30 m nad ziemią. Jak co tydzień zostawiłam swoje rzeczy przy biurku nauczyciela w pustej sali. Niecałe dziesięć minut później zapanował w niej wesoły harmider.<br />
<br />
– Proszę pani, Ania się wypisała! – poinformowała mnie tonem skargi Zosia, która bywała często tak zamyślona, że nie miałam pewności, czy dziewczynka wciąż kontaktuje z rzeczywistością. Dziś wydawała się nieco bardziej ożywiona. Zaprezentowała ozdobną torbę prezentową wypełnioną cukierkami. – Mam dzisiaj imieniny – oznajmiła.<br />
<br />
– Ja też mam dzisiaj imieniny! – z tłumu dziewczynek wyłoniła się jej imienniczka z podobną torbą. Tej Zosi nigdy nie widziałam zamyślonej w sposób nostalgiczny, przeważnie chwilowa cisza w jej wykonaniu świadczyła o główkowaniu nad rozwiązaniem konkretnego problemu, a i wtedy nie omieszkała na bieżąco informować całej grupy o postępach w swej analizie. – Wieczorem z tej okazji będę mieć przyjęcie w restauracji i przyjdzie cała rodzina, i mam nadzieję, że dostanę dużo prezentów. – Oczy rozświetliły jej się nadzieją na te dużo prezentów.<br />
<br />
– To prawda – potwierdziła żywo Helenka, która w jakiś dziwny sposób zawsze była tam, gdzie koncentrowała się największa uwaga. – My też będziemy, bo nasze mamy są siostrami, więc my jesteśmy prawie rodzeństwem z Zosią. – Po czym wyrzuciła z siebie jeszcze potok słów, skierowany na poły do mnie, na poły do kuzynki, a zza ich pleców narastał hałas piętrzących się głosów.<br />
<br />
– Proszę pani, to nie wyschło! Dlaczego moja masa z tamtego tygodnia nie wyschła? – wołała z pretensją Wiki. Z nią od początku nie było żartów, Wiki miała w sobie jakiś pierwiastek agresji, takiej siły, która nie pozwalała przyrównywać jej do grzecznych dziewczynek z misternymi warkoczykami plecionymi rankiem przez ich mamy.<br />
<br />
– No cóż. – Teraz już wszystkie przyglądałyśmy się naszym eksperymentom w masie solnej z poprzednich zajęć. – Widocznie schowane w świetlicowej szafce miały za mało światła – zawyrokowałam, zastanawiając się jednocześnie w duchu, co będziemy teraz robić, jeśli nie możemy pomalować farbami naszych dzieł, i w pewnym sensie ciesząc się z faktu, że siedmiolatki nie są jeszcze na tyle zuchwałe, by obarczyć mnie winą za to niedopatrzenie.<br />
<br />
Oczywiście, że masa zamknięta w ciemnej świetlicowej szafce nie miała szans wyschnąć, zwłaszcza te większe bryły, lecz kilku dziełom jakimś cudem się to udało. Były to małe misie wykonane przez Olę, która teraz z niespotykanym zaangażowaniem i swoistą czułością rozłożyła je na swoim stoliku i powoli kolorowała farbkami. Nie było tego wiele, więc przemknęło mi przez myśl, że po kwadransie Ola z błyszczącymi oczami kota ze Shreka podejdzie i cichutkim, płaczliwym głosem zacznie błagać, bym puściła ją już z powrotem na świetlicę albo chociaż do toalety, bo ona już nie może. Wtedy musiałabym wymyślać powody, dla których jeszcze czterdzieści minut spędziłaby na zajęciach. Jednak ku mojemu zdziwieniu do końca zajęć stolik Oli stanowił samotną wyspę, na której panowała wytężona i skoncentrowana praca: najpierw malowanie, potem ratowanie klejem oderwanych kończyn misia i wreszcie konstruowanie z kawałków tektury i taśmy – całej rolki taśmy pożyczonej od pani ze świetlicy, co spostrzegłam po fakcie nie bez ukłucia niepokoju – pudełka-domku-sali-szpitalnej. Ola zniknęła więc w swoim świecie na całą godzinę.<br />
<br />
W przeciwieństwie do Gabi.<br />
– Proszę pani, mnie nie było tydzień temu, co ja będę robić? – zapytała, usadowiwszy się w ostatnim rzędzie, nieopodal Wiki. Drobnej postury Gabrysia też nie była zbyt dziewczyńska, nosiła krótko przystrzyżone włosy, bardzo uniwersalnie wyglądający, granatowy dres i sportowe buty i tylko dziwnym trafem udało mi się podczas naszego pierwszego spotkania uniknąć zwrotu, który sygnalizowałby, że myślę, że jest chłopcem. (Wydaje mi się, że wszędobylska Helenka zaanonsowała wtedy Gabi, co pomogło mi ustrzec się tego haniebnego <i>faux pas</i>). W bezpośredniej rozmowie dziewczynka okazywała się wesoła i wygadana, należała do tej połowy grupy, która bez skrupułów opowiada najdrobniejsze szczegóły z życia swojej rodziny w drugim zdaniu konwersacji.<br />
<br />
– Ja ci pomogę zrobić tę masę – bardziej zarządziła niż zaoferowała Wiki i w chwilę później zajęły się trudną sztuką odmierzania proporcji mąki, soli i wody. Zasada była taka, że daje się tyle samo mąki ile soli i po trochu wody. Zasada, święta rzecz.<br />
<br />
Obie zawiedzione Zosie i Helenka spoglądały z zazdrością na małą Alę, której płaska ramka na zdjęcie też jakimś cudem zdołała wyschnąć w szafce, co umniejszało nieco rozmiar mojej klęski. Nie można było odmówić Ali samodzielności i wielu pomysłów, zapewne wyniesionych z domowych praktyk artystycznych pod okiem babci, skąd nie było daleko do przypisania jej uzdolnień w tej dziedzinie. Należało jednak regularnie obdarzać ją zainteresowaniem i motywacją, bo w sytuacji potknięć raczej nie upominała się o pomoc, tylko chowała w sobie, ocierając ukradkiem zraszające niepowodzenie łezki.<br />
<br />
– Możemy zrobić supergluta – zaproponowała refleksyjna Zosia, a Zosia analityczna wraz z Helenką szybko podchwyciły ten pomysł. Wiedziały znacznie lepiej ode mnie, jak stworzyć supergluta. Potrzebowały kleju w płynie, płynu do naczyń i płynu do soczewek. W naszych zapasach jednak znalazłyśmy tylko klej. Do dyspozycji pozostała mąka, sól, woda i farby.<br />
<br />
– Myślicie, że to się uda bez spoiwa? – wyraziła swą wątpliwość analityczna Zosia, marszcząc brwi. Reszta jednak, włącznie z Wiki i Alą, które również podchwyciły ideę supergluta, prezentowała stanowisko skrajnie empiryczne i bez zbędnego dumania przystąpiła do realizacji tego zadania. Co prawda kucharek było tylko pięć, ale popisowe danie, trzeba to przyznać, pozostawiało wiele do życzenia. Z zapałem i bez umiaru dodawana mąka, podlewana hojnie strumieniem wody i mieszana z kleistą białą mazią o intensywnym zapachu, wzbogacona była o sól do smaku i feerię barw z pudełka farb plakatowych. W powietrzu unosiła się skoncentrowana intencja narodzin supergluta. Przyglądałam się tym poczynaniom, ukrywając powątpiewanie, które w sumie dzieliłam z analityczną Zosią, co do słuszności tak swawolnej mieszaniny składników, ale jednocześnie ciekawa byłam, na ile starczy im woli tworzenia... bowiem zegar wskazywał na kwadrans do końca zajęć.<br />
<br />
Refleksyjna Zosia konsekwentnie i do końca dążyła do uformowania idealnej konsystencji, wierząc, że superglut jest w stanie narodzić się po trosze z wiary w jego narodziny. Musiałam się zgodzić, że była całkiem blisko, kleista materia o smerfnym zabarwieniu miała interesującą, zwartą strukturę i dobry stopień nawilżenia.<br />
<br />
– Będę musiała czuwać, żeby nie wysechł – rzekła w skupieniu, konsultując ze mną glutowatość materii. – Będę dodawać co godzinę kilka kropel wody.<br />
<br />
Wiki niepostrzeżenie prysła, gdy tylko wybiła właściwa godzina, pozostawiając po sobie niemałe pobojowisko. Gabi zaś wspaniałomyślnie ogarnęła nie tylko swój bałagan, ale i pozostałości po działaniach swojej sąsiadki, i wydaje mi się, że nie dlatego, że tamta jej pomagała, tylko z wrodzonego lub wpojonego zwyczaju sprzątania po sobie. Analityczna Zosia została odebrana przez mamę chwilę wcześniej z powodu przyjęcia imieninowego, zaś Helenka, która musiała poczekać kilka minut dłużej, wykorzystała ten czas na wiele różnych aktywności, w tym rysowanie na tablicy, wspięcie się na ławkę, huśtanie na framudze drzwi i kilkanaście komentarzy dotyczących różnych aspektów rzeczywistości. Tymczasem Ala grzecznie zebrała swój dobytek i małymi krokami skierowała się z powrotem na świetlicę. Ostatnia była Ola, która ostrożnie, lecz z dostrzegalnym triumfem w oczach, zapieczętowywała ostatnie prześwity w pudełku-domku-sali-szpitalnej-w-sumie-więzieniu swoich misiów z masy solnej.<br />
<br />
Jak co tydzień oceniłam stan porządku w sali jako dość krytyczny i pobłogosławiłam w myślach panie sprzątające szkołę po lekcjach, po czym prędko opuściłam budynek, życząc panu portierowi miłego dnia. Ale nie śpieszyłam się, bo nie lubiłam tam być. Bardzo lubiłam. Jasne, pogodne wnętrza, dużo kolorowych akcentów, gwar i ruch wyrażające radość młodego życia – wszystko to składało się na dobrą i ożywczą energię, która chyba automatycznie udzielała się wszystkim wchodzącym w jej obręb. Gdy tym razem mijałam kasztanowca, mój krok był bardziej żwawy, mięśnie twarzy dopiero się rozluźniały po tym godzinnym uśmiechu, którego nie kontrolowałam. Zerknęłam na niebo, bo poczułam też, że mrużę oczy. Poranna szaruga i siąpiący deszcz z lekka ustąpiły i dało się dojrzeć prześwity błękitu. Na chwilkę. I kilka przystanków dalej znów napłynęły siwe, kłębiaste chmury. Wielkie nieba – pomyślałam, delektując się ciszą charakterystyczną dla zbiorowiska dorosłych ludzi w autobusie – uśmiechają się nad tą szkołą zawsze, gdy tam jestem.<br />
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"> </span><span lang="EN-US" style="font-family: "arial" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt;"><span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span lang="EN-US" style="font-size: 11pt;"></span> </span></span>Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-74569496532044335842019-02-07T23:31:00.000+01:002019-02-07T23:33:38.738+01:00Co zrobić, jeśli przestanie się istnieć? ;) Neil Gaiman, NigdziebądźJak to niby nie istnieć? Głupie pytanie, przecież stan nieistnienia wyklucza jakąkolwiek możność działania, więc o czym się tu rozwodzić? Odpowiedź jest prosta: przestajesz istnieć, to nic już nie zrobisz.<br />
<br />
Ale nie w tym świecie. Nie w Londynie Pod.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Cxl8LH6D5GLW2Gopea5EEjkSwrfVjRCcQuSymhLzzoYmK0jYIU_J-XwgEVSFrPiyheCcdiLIJ-Ti1ldJqTagekic6pUXSihdGTV-xbM90mUehCvXPsOlJ6qaJy5xSFchf4G0hsR6AklU/s1600/IMG-0678.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1024" data-original-width="1366" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj1Cxl8LH6D5GLW2Gopea5EEjkSwrfVjRCcQuSymhLzzoYmK0jYIU_J-XwgEVSFrPiyheCcdiLIJ-Ti1ldJqTagekic6pUXSihdGTV-xbM90mUehCvXPsOlJ6qaJy5xSFchf4G0hsR6AklU/s640/IMG-0678.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<a name='more'></a><br />
[W tym roku postanowiłam z całą odpowiedzialnością przyłączyć się do akcji niekupowania nowych książek <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">–</span> moja zeszłoroczna nauczka! <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">–</span> i doczytać te wszystkie rozpoczęte albo, o zgrozo, w ogóle nieruszone, a zalegające w stosikach na półkach. W stosikach albo już nawet zakamuflowane między innymi, tak bezpiecznie ukryte... Nie! Nic się nie ukryło! Powstała poważna lista o dwudziestu czterech tytułach, czyli po dwa tytuły na miesiąc, żeby sobie spokojnie przeżuwać wyrazy i nienerwowo delektować się lekturą rozdziału na wieczór. Zatem taki totalny chill. Ale żeby nie było zbyt nudno, została sporządzona dodatkowa lista rezerwowa o również dwudziestu czterech pozycjach. To na wypadek, gdybym uznała, że mam ochotę na małe złamanie zasad. Zresztą i tak daję sobie wiele wolności, bo kolejność lektur nie została ustalona. W wyborze kolejnej lektury z listy pomoże mi kaprys oraz intuicja. No, to żeby nie przedłużać momentu wstydu z powodu posiadania aż czterdziestu ośmiu nieprzeczytanych książek <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span> wstyd! <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span>wróćmy do kilku słów o niepokojącym stanie nieistnienia.]<br />
<br />
Pewnego razu Richard, najzwyklejszy londyńczyk na świecie, motywowany odruchem dobrego serca, pomaga brudnej i trochę zakrwawionej dziewczynie, która ni stąd, ni zowąd wyrasta przed nim na ulicy. Co prawda, doszczętnie niszczy przez to wieczór swojej narzeczonej, której szefa właśnie ma spotkać na uroczystej kolacji, jednak klamka zapada. Dziwnie ubrana dziewczyna nie za bardzo kojarzy, gdzie się znajduje, ale zdradza mu, że nazywa się Drzwi. I że jest ścigana przez dwóch niebezpiecznych typów. Którzy pragną jej śmierci.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Pan Vandemar był bardzo dumny ze swej chusteczki, pokrytej zielonymi, brązowymi i czarnymi plamami i należącej pierwotnie do handlarza tabaką w latach tysiąc osiemset dwudziestych, który zmarł na apopleksję i został pogrzebany z chusteczką w kieszeni. Pan Vandemar nadal od czasu do czasu znajdował w niej fragmenty handlarza tabaką. Mimo wszystko jednak uważał, że to świetna chusteczka.</i></blockquote>
</blockquote>
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; margin-right: 1em; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGfi13vW3Uit5_rwc8xNYoaAYjMNRGTBWGFN-RHZYOkRzwRi5kBDYVxqvSdrlTzPQ5j7yHdUFgw9AVdZ1pfE4JXogPeaDyq4F62a-zTr7psikinoKcgDCYPIKtBXQgUqiKcJifhCPDHlCo/s1600/IMG-0281.JPG" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1022" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhGfi13vW3Uit5_rwc8xNYoaAYjMNRGTBWGFN-RHZYOkRzwRi5kBDYVxqvSdrlTzPQ5j7yHdUFgw9AVdZ1pfE4JXogPeaDyq4F62a-zTr7psikinoKcgDCYPIKtBXQgUqiKcJifhCPDHlCo/s320/IMG-0281.JPG" width="204" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ze dwa lata temu Wydawnictwo Mag<br />
wypuściło nowe, ładne wydanie, <br />
ja czytałam wersję z 2006 r.</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr>
</tbody></table>
Oczywiście nie będzie to żaden straszny spojler, jeśli zdradzę, że nasz bohater nie uniknie kłopotów i będzie zmuszony ewakuować się z Londynu Nad, czyli tego Londynu, który znamy. Większość wydarzeń rozgrywa się w Londynie Pod, który jest jednocześnie jak gdyby równoległym wymiarem i fizycznym miejscem. Przeciętni ludzie z Londynu Nad (tacy mugole) zasadniczo nie dostrzegają mieszkańców Londynu Pod, chyba że ci będą wyjątkowo uporczywie zwracać na siebie uwagę (to zdecydowanie lepsze niż peleryna-niewidka!).<br />
<br />
Zatem Drzwi, Richard i jeszcze kilka interesujących mieszkańców tego drugiego Londynu unikając wrogów i szukając <i>pewnej rzeczy</i>, szlajają się po skomplikowanej sieci ścieków i podziemi londyńskiego metra. Jest klimacik. Nieco obrzydliwy i miejscami upiorny, zwłaszcza w przypadku dwóch czarnych charakterów (jednocześnie przerażających i zabawnych, mistrzostwo), ale na pewno niepowtarzalny.<br />
<br />
<i>Nigdziebądź</i> Neila Gaimana należy do gatunku urban fantasy i jest upowieściowieniem emitowanego w latach 90. serialu. I ten filmowy charakter jest wyczuwalny w licznych i dobrych dialogach, niezwykle wartkiej akcji i bardzo obrazowych scenach. Włącza się zdecydowanie poczucie <i>oglądania </i>wydarzeń. Jednocześnie jako utwór literacki ma <i>Nigdziebądź </i>pewną autonomię, to znaczy,<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"> </span>lektura jest na tyle satysfakcjonująca, że wcale nie czuć potrzeby sięgania do serialu (poza tym <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span> serial fantastyczny sprzed niemal trzydziestu lat... czy tylko ja obawiałabym się tej estetyki?;)).<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<i><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span> Ile ty właściwie masz lat? <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span> spytała dziewczyna.</i><br />
<i>Richard ucieszył się, że zadała to pytanie. On sam nigdy by się nie odważył.</i><br />
<i><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span> Tyle samo co mój język i nieco więcej niż zęby.</i></blockquote>
</blockquote>
<br />
Jest to niewątpliwie bardzo rozrywkowa lektura, opowieść z motywem dorastania i bohaterstwa, taka nawet do połknięcia w jeden długi, zimowy wieczór <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">–</span> o ile nie zakłada się relaksacyjnego przeżuwania wyrazów. Jednak są tu także momenty wzruszające, wstrząsające, a nawet pobudzające jakąś cichą, egzystencjalną strunę w głębi duszy. Przeważa atmosfera surrealizmu, trochę takiego w stylu <i>Alicji w Krainie Czarów</i>, plusuje zdecydowanie cała parada kolorowych postaci, ciekawa koncepcja społeczności żyjących poza prawem i kontrolą, w ogóle koncepcja różnych paralelnych rzeczywistości. Bardzo przyjemna książeczka. Dałabym 7/10.<br />
<span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"><br /></span>
[Nie licząc jednej powieści doczytywanej przeze mnie z 2018, <i>Nigdziebądź</i> jest zasadniczo moją pierwszą książką w tym roku i z satysfakcją skreśliłam jeden punkcik dokładnie w połowie stycznia. Co ciekawe, na styczeń i luty <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">–</span> zdradzę, bo już luty mamy <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">–</span><span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;"></span> przypadły mi takie, rzekłabym, dosyć męskie lektury. Po pierwsze, perspektywa <span style="font-family: "calibri" , "sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%;">– </span>autorami wszystkich są mężczyźni, po drugie, wszystkie cztery otrzymałam od mężczyzn :D <i>Nigdziebądź </i>pożyczyłam od znawcy i entuzjasty gatunku, stąd wiadomo było, że to dobra książka, no i z tej przyczyny, powiedzmy, nie za wiele miałam czasu na ładniejsze zdjęcie... A co dalej z tymi mężczyznami? Przekonamy się niedługo! Buziaczki.]<br />
<br />Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-46567272499127877442018-04-22T20:04:00.002+02:002018-04-22T20:07:23.192+02:00Dlaczego wszyscy szukamy swojej wyspy? Lina Wolff, Poliglotyczni kochankowie<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW59Rvw5XOdcAQ29WocRTUUOcC3-PsQ7ehXKY4rqS4f_DbikjBcDbKAGKeMu4TNjakDSsw8LDL1q7SQly0a6dQd_PA-urrcJIPzQSxEez0DMz5DRTgzZ5_YrTtkIyApQnl14UiRzo5NEva/s1600/FullSizeRender.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1201" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW59Rvw5XOdcAQ29WocRTUUOcC3-PsQ7ehXKY4rqS4f_DbikjBcDbKAGKeMu4TNjakDSsw8LDL1q7SQly0a6dQd_PA-urrcJIPzQSxEez0DMz5DRTgzZ5_YrTtkIyApQnl14UiRzo5NEva/s400/FullSizeRender.jpg" width="300" /></a>Uhonorowana jedną z najważniejszych szwedzkich nagród literackich powieść <i>Poliglotyczni kochankowie</i> to jedna z tych książek, o których już od pierwszych stron wie się, że to kawał dobrej literatury. Czyta się ze smakiem i satysfakcją, wyławiając kolejne odniesienia i ukryte pod powierzchnią sensy. Zanurza się w różnych dobrze skonstruowanych rzeczywistościach. Jednak z tego typu książkami jest tak, że zostawiają po sobie piętno. Najpierw tworzą małą ryskę, ot zwykłe draśnięcie, a potem już kropla drąży skałę. Należy się więc potencjalnym czytelnikom ostrzeżenie: można wyjść z tego typu lektury poranionym.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Jesteśmy tylko kochankami - mówię czasem do siebie - i jedyne, o czym
marzymy, to żeby zostać zrozumianymi. Mimo to mamy władzę, a nawet
potrzebę, żeby niszczyć sobie nawzajem życie. </i></blockquote>
<span style="background-color: #cfe2f3;"><b></b></span><br />
<a name='more'></a><b><span style="background-color: white;"></span></b><br />
<span style="background-color: #cfe2f3;"><b>O czym jest ta książka?</b></span><br />
<br />
Mamy do czynienia z trojgiem narratorów. Najpierw spotykamy Ellinor, prostą samotną kobietę ze szwedzkiej prowincji, która postanawia poznać przez portal randkowy <i>czułego, choć nie nazbyt czułego, mężczyznę </i>(przyznam, ujęło mnie to określenie!) i w ten sposób trafia do Sztokholmu, gdzie bieg wypadków zetknie ją z kimś związanym z <b>tajemniczym maszynopisem zatytułowanym <i>Poliglotyczni kochankowie</i></b>. Drugi rozdział należy do Maxa Lamasa, zapatrzonego w siebie pisarza na utrzymaniu żony, kobieciarza, który marzy o kochance, która podobnie jak on będzie mówić w wielu językach. Wreszcie w trzeciej części do głosu dochodzi Lucrezia, włoska arystokratka, będąca świadkiem moralnego i finansowego upadku swojego rodu, który od czterech stuleci zamieszkuje rzymskie palazzo.<br />
<br />
Losy głównych bohaterów splatają się wokół tytułowego wielojęzycznego traktatu, ale mimo wszystko to nie on jest tu najważniejszy. Stanowi jak gdyby tylko pretekst do zestawienia tak różnych postaci. Linie Wolff udało się bowiem stworzyć trzy <b>zupełnie autonomiczne rzeczywistości</b>: zimny, przesycony pewnymi pierwotnymi siłami pejzaż Skandynawii, wewnętrzny portret znudzonego brakiem artystycznej inspiracji mężczyzny oraz duszny, nieco przykurzony obraz rządzonej przez kobiety włoskiej <i>familii</i>.<br />
<br />
<span style="background-color: #cfe2f3;"><b>Dlaczego wszyscy szukamy swojej wyspy?</b></span><br />
<br />
Poliglotyzm wcale nie sprzyja bohaterom w próbie wypowiedzenia swoich pragnień. Wręcz odwrotnie - im większą ilością języków władają, tym trudniej jest im znaleźć kogoś, kto zrozumie, co mają na myśli. Jest to naturalna kolej rzeczy, że im więcej słów, fraz, im więcej literatury, tym więcej jest odniesień. Nie brak zresztą w książce <b>literackich fascynacji</b>, a najważniejszym chyba odwołaniem jest <i>Możliwość wyspy</i> Michela Houellebecqa. Melancholia, determinacja własną historią i pewien życiowy pesymizm budują mur odgradzający bohaterów od reszty świata. Panuje znużenie.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8qHR1JWYHcwubFeGX57zywmlJ9vKJg42Q5FuxL8MAlP9RcOWde9eSYSFvBzTyW4bsridimEeu5LvuREviACap66DmbttqGuqGmNOKp71wRELl3HH6CtPsRLz-bX-UKWYAvEq1stdGfTTv/s1600/FullSizeRenderygiu.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8qHR1JWYHcwubFeGX57zywmlJ9vKJg42Q5FuxL8MAlP9RcOWde9eSYSFvBzTyW4bsridimEeu5LvuREviACap66DmbttqGuqGmNOKp71wRELl3HH6CtPsRLz-bX-UKWYAvEq1stdGfTTv/s400/FullSizeRenderygiu.jpg" width="300" /></a><i>Znów nachodziło mnie poczucie, że muszę się w coś zanurzyć. Znaleźć bezpieczną przystań, tak jak moja żona znalazła wyspę w Nietzschem. Mnie samemu nie udawało się rozbudzić w sobie entuzjazmu do czegokolwiek. Żadna książka nie wydawała mi się dostatecznie ciekawa, żaden serial - wart oglądania, żaden pomysł - na tyle kuszący, by osnuć wokół niego jakąś opowieść. Spokój, który powinien wisieć w człowieku jak pion, był we mnie splątany jak kłębek wełny.</i></blockquote>
Zanurzyć się w czymś bez reszty to desperacko poszukiwane lekarstwo na dojmujące poczucie osamotnienia. Bohaterowie drugoplanowi (równie wyraźnie zarysowani) wydają się zaaferowani swoimi sprawami, ideami, które odsuwają ich od innych ludzi. Jednak Ellinor, Max i Lucrezia, w których wewnętrznym życiu niejako uczestniczymy, poszukują zrozumienia i w gruncie rzeczy - miłości. Bo <b>być może właśnie miłość to najpełniejszy rodzaj zrozumienia</b>. Nie ma tu jednak miejsca na staroświecki romantyzm, fascynacje budują się na pierwotnych instynktach, prozie życia czy intelektualnym porozumieniu. <br />
<br />
Ta powieść pokazuje także, że miłość jako podróż do wnętrza drugiego człowieka to też pewien wysiłek, na który z czasem już nam po prostu nie starcza sił. Wszystko ma swój czas, a potem gaśnie i by utrzymać się na powierzchni, trzeba uchwycić się czegoś, co pozwoli dopłynąć do kolejnej wyspy i jakoś przetrwać. <i>Poliglotyczni kochankowie </i>choć mają swoje zamknięcie, nie kończą się, pokazując, że kolejne lądy, do których w życiu przybijamy, są tylko przystaniami na morzu.<br />
<br />Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-28042054064702138152018-04-16T23:12:00.000+02:002018-04-16T23:12:55.481+02:00Wyjątkowe podarunki, czyli 8 powodów, dla których (wciąż) warto czytać poezję<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMCdzntZgqgYibui3c5w3rdDLDGchVglX0bodHT3-GCwg4y-vBnL_6KDWupx7bKwcdc5hTncqlHGVVP6IrMw3dQ8ZEAdeleJIPZNPP8ODab0igUU2s3RN49o063U_VB5gibZubWkDn8p1Q/s1600/1.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMCdzntZgqgYibui3c5w3rdDLDGchVglX0bodHT3-GCwg4y-vBnL_6KDWupx7bKwcdc5hTncqlHGVVP6IrMw3dQ8ZEAdeleJIPZNPP8ODab0igUU2s3RN49o063U_VB5gibZubWkDn8p1Q/s400/1.jpg" width="300" /></a><i>dopiero wtedy</i><br />
<i>gdy krtań zaciśnie się spazmatycznie</i><br />
<i>wokół drzazgi oddechu</i><br />
<i>dostrzeżesz niezwykłe świecenie rzeki</i><br />
<i>o poranku</i><br />
<i>śpiew jaskrów witających słońce</i><br />
<i>gęstwinę piękna w zaroślach</i><br />
[...]<br />
<br />
Elżbieta Cichla-Czarniawska, <i> </i><br />
<i>Bliżej milczenia </i><br />
<br />
Dziś zdecydowałam się poruszyć niezmiernie ważny temat: będzie o
poezji. :) W okresie szkolnym uczymy się interpretacji i rozszyfrowywania
znaczeń ukrytych w tych krótkich – choć niekiedy przepastnych – formach.
Niestety, gdy już jakoś uda się nam uchylić rąbka tajemnicy...
to przychodzi proza życia i przeważnie na liryczne rozważania nie starcza
ani czasu, ani chęci. <b>Tymczasem poezja, w co szczerze wierzę, to czysta
magia. </b>Taka biała magia. Zastanawiałam się nad tym wszystkim jakiś czas temu podczas pakowania świątecznych upominków dla przyjaciół. Otóż jest co najmniej kilka powodów, dla których warto odkurzyć, a może dopiero odkryć, swoje zainteresowanie poezją. Może uda mi się Was do tego przekonać? <br />
<i></i><br />
<a name='more'></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9E-9HNFGcyUMqAdj-3GFplinnhBL_FCHdWQuHZ5YPqcizVsezVd0X4l-Po7g_j4hnfly2FctlSjFm353NVbjonRNpkDrkLOTYZWZC8ouUdc6SqsYBWi5RYvYidlNYpJVNXMa8QI4vzN4f/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1248" data-original-width="1600" height="498" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi9E-9HNFGcyUMqAdj-3GFplinnhBL_FCHdWQuHZ5YPqcizVsezVd0X4l-Po7g_j4hnfly2FctlSjFm353NVbjonRNpkDrkLOTYZWZC8ouUdc6SqsYBWi5RYvYidlNYpJVNXMa8QI4vzN4f/s640/2.jpg" width="640" /></a><b><span style="font-size: x-large;">1. Oaza spokoju</span></b><br />
<br />
Kiedy myślę o poezji, zdecydowanie pierwsze określenie, jakie mi przychodzi do głowy, to właśnie oaza spokoju. Albo kraina łagodności. Mam wrażenie, że to taka mała wyspa na mapie współczesnego świata, na której czas zdolny jest się jeszcze zatrzymać. Paradoksalnie przecież, bo utwory poetyckie przeważnie nie są długie. Zatem taka poetycka chwila to... tylko krótki moment w czasie, jednak dzieje się tam coś niezwykłego - patrz punkt 5. :)<br />
<b><span style="font-size: x-large;"><br /></span></b>
<b><span style="font-size: x-large;">2. Waga słowa </span></b><br />
<br />
Czy jest lepsza forma służąca do próby wyrażenia prawd, które bywają niewyrażalne, niż poezja? Miłość, świętość, cierpienie, śmierć czy sens życia - w tych tematach słowa mają swój ciężar, a gdy jest ich za dużo, sens gdzieś umyka, gubi się. Podobno lepszy jest niedosyt niż przesyt. Nadmiar tworzy chaos. Wysmakowane i wyważone słowo wskazuje trop.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZh9s6Jm8Serlqst_00Yt-lhPEsSjQouV9UeIqA6esoYd6KnFzTE-8oi27aOYmdcOPFvFufWHV399EErknDd3tqJoOdyvEZ6zozgrzfuE718dCI1iQRnDXrDDHjjZUMH7JoyJr0Z_rQKw8/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZh9s6Jm8Serlqst_00Yt-lhPEsSjQouV9UeIqA6esoYd6KnFzTE-8oi27aOYmdcOPFvFufWHV399EErknDd3tqJoOdyvEZ6zozgrzfuE718dCI1iQRnDXrDDHjjZUMH7JoyJr0Z_rQKw8/s640/3.jpg" width="640" /></a><b><span style="font-size: x-large;">3. Trening uważności</span></b><br />
<br />
Tworzenie poezji wymaga tego, co dziś modnie nazywa się <i>uważnością</i>. W istocie idzie chyba o medytację uspakajającą skołatane pędem świata nerwy i o obecność tu i teraz. Wbrew pozorom poetyckie dusze nie są aż tak oderwane od świata, jak by się wydawało. Być może pewien poeta dostrzegł cię w autobusie i zafrapowało go światło padające na twoje ręce, skąd jego myśli popłynęły w tylko jemu znanym kierunku, po czym zanotował kilka wersów w starym, sfatygowanym notatniku. Prawdopodobnie nigdy się o tym nie dowiesz. Oni są wśród nas i bacznie obserwują świat. ;)<br />
<br />
<b><span style="font-size: x-large;">4. Rozwój wrażliwości</span></b><br />
<br />
W tym podpunkcie wycieczka osobista. Wierszyki pisywałam od zawsze, w trudnym okresie dojrzewania poetycka grafomania towarzyszyła mi na równi z produkcją dzienników, a i dzisiaj zestawiam wyrazy w szeregi, choć może mniej wylewnie i rzewnie. :) W każdym razie największe i najtrudniejsze emocje zamykałam zawsze w tych poetyckich opakowaniach, które pozwalały mi poczuć się lżej. Była to pewno forma nieświadomej arteterapii. Katalizator emocji i nauka odczuwania. Dzieciaki powinny się tego uczyć w szkole!<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvwSqXPKWIWxRPuEVLstq8ppMG2k5MAVnhFlM9pkrDqxfUvCmsWU8hgz3gyxwfj320dc7szJJaEPP1Hk8zbAPLjbM6RS8swxdnm9uOQ6nhPFpKNZssHIWvNrfTWbhmNmDiF1fmVr7u-izP/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvwSqXPKWIWxRPuEVLstq8ppMG2k5MAVnhFlM9pkrDqxfUvCmsWU8hgz3gyxwfj320dc7szJJaEPP1Hk8zbAPLjbM6RS8swxdnm9uOQ6nhPFpKNZssHIWvNrfTWbhmNmDiF1fmVr7u-izP/s640/4.jpg" width="640" /></a><b><span style="font-size: x-large;">5. Zagadka i tajemnica</span></b><br />
<br />
Według niektórych badaczy spotkanie z dziełem literackim (ale też plastycznym) to spotkanie wyjątkowe i bardzo tajemniczy moment, po którym stajemy się niemal innymi ludźmi. Horyzont naszej dotychczasowej wiedzy zderza się z nieznanym nam jeszcze przedmiotem, w którym zaklęta jest jego własna historia. To, jak przebiegnie spotkanie, jaką tajemnicę odkryjemy, zależy od naszej wiedzy i wrażliwości, które stanowią pomost. Dlatego właśnie każdy z nas odkrywa zupełnie inne rzeczy w wierszu czy obrazie. Nie ma dwóch takich samych zdarzeń, spotkań, ludzi. A dalej idąc, wszystko w świecie jest przecież zagadką. :)<br />
<br />
<b><span style="font-size: x-large;">6. Podróż w czasie</span></b><br />
<br />
Są takie obrazy poetyckie, które zatrzymują obraz rzeczywistości niczym widokówka. <br />
<blockquote class="tr_bq">
[...]<br />
<i>na Złotej znów pieką chleb</i><br />
<i>u Świętego Ducha trwa czerwcowa litania</i><br />
<i>Szeroka w cebulowych wspomnieniach</i><br />
<i>przechodzi przez Plac Zamkowy</i><br />
<i>pod czarnym parasolem dwoje zakochanych</i><br />
<i>milcząco kroczy przez łuk triumfalny</i><br />
<i><br /></i>
<i>gdy czekamy nie żyjemy naprawdę</i><br />
<i>gdy żyjemy potrafimy czekać i patrzeć</i><br />
<br />
Anna Zielińska, <i>Wzrastanie</i></blockquote>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJbBzOItDtdMTnVmTEcdxZvCAv59KDRfBMSPfniv1SjZuUNO14oSfAhESA_Rd95ym-Dl7quYJZZWfOhqKcPde6H8bPewHxYDV_SdPcHxJv0o2Nu4LxLrsm3pmS9iJLdy0x1c1d9qKfbWEB/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhJbBzOItDtdMTnVmTEcdxZvCAv59KDRfBMSPfniv1SjZuUNO14oSfAhESA_Rd95ym-Dl7quYJZZWfOhqKcPde6H8bPewHxYDV_SdPcHxJv0o2Nu4LxLrsm3pmS9iJLdy0x1c1d9qKfbWEB/s640/5.jpg" width="640" /></a><b><span style="font-size: x-large;">7. Najbardziej osobista z form</span></b><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Widzę, jak ją obnaża ten łotr; jak jej piersi</i><br />
<i>jędrnieją pod palcami przyjaciela-zdrajcy.</i><br />
<i><br /></i>
<i>Jej obie sutki sterczą nabrzmiałe najszczerszym</i><br />
<i>pragnieniem nasycenia go szczęściem kochanki.</i><br />
<i><br /></i>
<i>Gdy otwiera mu uda, bramę do rozkoszy,</i><br />
<i>odbiera mi powietrze, duszę się z rozpaczy.</i><br />
[...]<br />
<br />
Ireneusz Kocyłak, <i>Nieziemskie rozkosze</i></blockquote>
Jak przez szklaną zasłonę przez tekst poetycki przeziera postać piszącego. Poeta mieli w sobie każde słowo, jego sens i brzmienie. W poezji nie udaje się emocji, bo nie ma po co. Teatrzyk jest wyczuwalny na kilometr. Koloryzacja - na to bym się zgodziła, skoro słowa kolorują rzeczywistość. Szybki bywają przecież kolorowe, od małych, misternych szkiełek weneckich po majestatyczne, gotyckie witraże. Przebiegające przez nie światło nabiera już zupełnie innego wymiaru.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcljURLRLC_DQm2IQAwkSvFDqoziktjjZLbWEXeX1Jwj8vNKlYPyXkqTxniY6IKZ5T5mOak7ppakdtew_tv-C8d3RUbNKc8mAsmc8hzXxbGQYB8OMeNmoFLj1CMetd19jQ-_xLUUwsC4f5/s1600/6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1190" data-original-width="1600" height="474" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcljURLRLC_DQm2IQAwkSvFDqoziktjjZLbWEXeX1Jwj8vNKlYPyXkqTxniY6IKZ5T5mOak7ppakdtew_tv-C8d3RUbNKc8mAsmc8hzXxbGQYB8OMeNmoFLj1CMetd19jQ-_xLUUwsC4f5/s640/6.jpg" width="640" /></a><b><span style="font-size: x-large;">8. Wydanie</span></b><br />
<br />
A teraz wreszcie zejdźmy trochę na ziemię. Tomiki poezji są najczęściej cienkie, takie zeszytowe i mnóstwo w nich <i>zmarnowanej</i> powierzchni arkusza wydawniczego. Gdzie im tam do imponujących, opasłych tomów bestselerów! Ale jednocześnie jednak jest coś intrygującego w tym wrażeniu zapisanych kartek przemienionych w zadrukowane strony. Kompozycje ze słów unoszą się w białej przestrzeni. Jest w tym taka ulotność.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWniX4nVBsvAHaFDU3xj33nC9g3k1UVIpMBspB5M5UHwRZEthn9S5sALDi7knF95z4OWa6JQwf6TiQY4vvG_w6Wa4xTRvPiWr-gOlbUMZ654zNAmx4aUXlcUkZNEl0HBwW4xsLmQIBoXkL/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWniX4nVBsvAHaFDU3xj33nC9g3k1UVIpMBspB5M5UHwRZEthn9S5sALDi7knF95z4OWa6JQwf6TiQY4vvG_w6Wa4xTRvPiWr-gOlbUMZ654zNAmx4aUXlcUkZNEl0HBwW4xsLmQIBoXkL/s400/7.jpg" width="300" /></a> <i>Liści ubywa i włosów</i><br />
<i>i piasku w klepsydrach</i><br />
<i>w przyrodzie jesień</i><br />
<i>i w życiu</i><br />
<i>odlatują ptaki i wielu</i><br />
<i>przyjaciół</i><br />
<i>odlatują jak ptaki</i><br />
<i>jak liście z wiatrem</i><br />
<i>nie dość wyzłocone</i><br />
<i>odlatują na drugi brzeg</i><br />
<i>bez pożegnania</i><br />
[...]<br />
<br />
Zbigniew A. Skwierczyński,<br />
<i>Krajobrazy polskie </i><br />
<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Felieton powstał we współpracy z <a href="http://www.norbertinum.pl/" target="_blank">Wydawnictwem Norbertinum</a></i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-69320942338924829692018-03-29T11:51:00.000+02:002018-03-29T11:51:03.241+02:00Jak korzystając z mocy księżyca znaleźć naturalny rytm życia? Sandy Sitron, Moon Journal<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8x3DRVrFrN9q4pye9U_jlg4y8mvGc2q8SrtbxmQZRJ75QWoj9zT2AyHvm3BPOsImUnHziOzNntN3cS3E8y0Y2SvMPLmS-oivb5fvQr8a38vYF7tTl-TlGYWao5YFe58Aaqb5drsa67ykQ/s1600/FullSizeRender_3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8x3DRVrFrN9q4pye9U_jlg4y8mvGc2q8SrtbxmQZRJ75QWoj9zT2AyHvm3BPOsImUnHziOzNntN3cS3E8y0Y2SvMPLmS-oivb5fvQr8a38vYF7tTl-TlGYWao5YFe58Aaqb5drsa67ykQ/s400/FullSizeRender_3.jpg" width="300" /></a></div>
<i>Księżyc jest jak lustro. Skoro odbija światło Słońca, ty też możesz się w nim przejrzeć. Obserwowanie Księżyca i uczenie się, jak wykorzystać jego energię, pomoże ci zastanowić się nad swoim życiem, marzeniami, celami i relacjami, jakie tworzysz. Stanie się doskonałym narzędziem, dzięki któremu osiągniesz pełnię życia. Refleksja nad sobą prowadzi do samopoznania. Ten dziennik pomoże ci je osiągnąć.</i><br />
<br />
Tymi słowami opracowany przez siebie dziennik z kluczem - jak bym to nazwała - otwiera autorka, Sandy Sitron, <b>amerykańska terapeutka, która w swej pracy wykorzystuje głównie astrologię i hipnozę</b>. Publikacja ta zainteresowała mnie ze względu na to, że zdarza mi się podczytywać jej artykuły i swego rodzaju prognozy energetyczne m.in. na anglojęzycznym portalu lajfstajlowym, <a href="http://www.wellandgood.com/" target="_blank">Well+Good</a>. Popularne gazetowe horoskopy, do których jesteśmy przyzwyczajeni w tym temacie, będące najczęściej mniej lub bardziej radosną twórczością przeróżnych copywriterów, niewiele mają wspólnego z rzeczywistymi <b>próbami analizy wpływu planet na nasze życie</b>.<br />
<br />
<a name='more'></a><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5ysf-gHRW8EShaue9uhamJtGtjPCC-Yf5rbFOd66HmHyKlG5XbUHdsDI9j44qeovz0nJi-bcVloI14NU62Jnaj8mrpAlUqjLwkprZOOe47Xk6R9a1PMIxnfvMNvP4e8mp4_f0Ogy7GlQk/s1600/FullSizeRender_4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1314" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi5ysf-gHRW8EShaue9uhamJtGtjPCC-Yf5rbFOd66HmHyKlG5XbUHdsDI9j44qeovz0nJi-bcVloI14NU62Jnaj8mrpAlUqjLwkprZOOe47Xk6R9a1PMIxnfvMNvP4e8mp4_f0Ogy7GlQk/s400/FullSizeRender_4.jpg" width="326" /></a>Trochę mnie śmieszy fakt, że obecnie dla większości ludzi pierwszym skojarzeniem z astrologią, która przecież dla starożytnych była równie doniosła jak matematyka i w pewnym sensie równoznaczna z astronomią, są te powszechnie dostępne wróżby. <b>W historii astrologia odegrała rolę kolosalną</b>, która dziś przedstawiana jest, jeśli już w ogóle, jako zapleczowa. Wystarczy wspomnieć, że z uniwersytetów została usunięta dopiero w XVIII w., a i tak stanowiła inspirację dla protoplastów współczesnej psychologii, np. dla Junga. W praktyce zestawienie w określonym czasie rożnych pozycji planet względem siebie, z uwzględnieniem symboliki tych planet, oraz przyłożeniem powstałych schematów do konkretnej osoby, posiadającej swój własny portret planetarny, czyli ich dany układ w momencie urodzenia...<span style="font-family: "times new roman" , "serif"; font-size: 12.0pt;"> </span>No, trzeba przyznać, że sprawa jest skomplikowana! Jak mają się do tego wszystkiego kilkuzdaniowe prognozy typu: <i>we wtorek wybierz się na randkę, a w piątek powściągnij emocje</i>? Litości. W każdym razie <i>Moon Journal </i>nie absorbuje zbędnymi teoriami, a za to wykorzystuje esencję tej wiedzy, by krok po kroku <b>przeprowadzić nas przez cały rok</b>, za klucz obierając sobie kolejno różne aspekty życia wewnętrznego i społecznego. Bo każdemu z dwunastu miesięcy patronuje poszczególny znak zodiaku. Przyjrzyjmy się, jaką pracę nad sobą, idąc tym tropem, możemy wykonać w kwietniu.<br />
<br />
<h2>
<span style="background-color: #d9d2e9;">Jak wykorzystać kwiecień</span></h2>
<br />
Koniec marca wyznacza początek astrologicznego roku. W tym miesiącu patronuje nam znak Barana. Za motto tego znaku autorka przyjęła "Wierzę w siebie", mające odniesienie do pewności i przywództwa, które będą teraz głównym punktem do rozwoju. Zadajemy sobie pytania o to, jak znaleźć swoją wewnętrzną siłę, na jakim polu budujemy swój autorytet i możemy wykazać się umiejętnościami przywódczymi, po czym... przystępujemy do działania, rozpoczynając nowe projekty! Oczywiście wszystko w swoim czasie, bo <b>każdy miesiąc dzieli się według faz księżyca na cztery etapy</b>: nów, pierwsza kwadra, pełnia i ostatnia kwadra księżyca. Są one w <i>Moon Journalu </i>zarysowane ogólnie, zaś potem przy każdym miesiącu mamy wskazówki, jak wykorzystać poszczególne fazy księżyca w kontekście danego znaku, a potem kilka pustych stron do zanotowania refleksji.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkMmQlrTfJdMEKy8ChCq3snna4g-uEaF8NEy7fSEqHV3V0k24KdI6oVgyVBOgA24Il2ltME7Y8GDj0RpPyfS6ogBMCC_221keNg8NVE94mSgP2Kp_QxdQAPGWcA6RLC6Ipt5jQmlpdbPp-/s1600/FullSizeRender.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkMmQlrTfJdMEKy8ChCq3snna4g-uEaF8NEy7fSEqHV3V0k24KdI6oVgyVBOgA24Il2ltME7Y8GDj0RpPyfS6ogBMCC_221keNg8NVE94mSgP2Kp_QxdQAPGWcA6RLC6Ipt5jQmlpdbPp-/s400/FullSizeRender.jpg" width="300" /></a>W sezonie Barana Sitron poleca wykorzystać nów na <b>aktywną refleksję i medytację</b>, w jakich obszarach życia możemy wykazać więcej pewności. Warto wyznaczyć konkretne cele i plan zmian w tym zakresie. W pierwszej kwadrze, gdy księżyca na niebie zaczyna przybywać, koncentrujemy się na <b>wprowadzeniu w życie konkretnych zamiarów</b> podjętych wcześniej – powoli realizujemy ustalony plan. Nastaje dalej pełnia i jest to czas kontemplacji, coś się s<u>pełnia</u>, <b>dostrzegamy i zbieramy plony</b> ziarna zasianego pół miesiąca wcześniej, cieszymy się i świętujemy. Natomiast w ostatniej kwadrze z lekka odpuszczamy już temat, dajemy upust emocjom, <b>pozbywamy się zbędnego balastu</b>. Księżyc na niebie zanika, dążąc do kolejnego nowiu, a my – do kolejnego etapu.<br />
<br />
<h2>
<span style="background-color: #d9d2e9;">Podsumowując</span></h2>
<br />
Dzięki tej publikacji nie tylko nauczymy się rozumieć fazy Księżyca czy tworzyć efektywne afirmacje, ale też znajdziemy wiele ciekawostek o symbolice poszczególnych znaków i okresów, np. dni tygodni, którym patronują różne planety. <b>Wenus może stanowić pewne wyjaśnienie, dlaczego na randki warto chodzić właśnie w piątkowe wieczory, a we wtorek mamy marsową skłonność do wojowania.</b> ;) Całość podana została konkretnie i zrozumiale. Wydanie jest porządne, efektowne, przemyślane i czarowne, choć design zawierający fioletowo-pomarańczową, fluorescencyjną kolorystykę wypada dość nowocześnie, ale można to poczytywać jako zaletę.<br />
<br />
A zatem: jeżeli ktoś ma ochotę na trochę pracy nad sobą i przemyślenie na spokojnie, bo podczas okrągłego roku, różnych aspektów życia, a jednocześnie ma ten ktoś już dość popularnych poradników, a także lubi klimatyczne rejony parapsychologii – to polecam. Wszystkim innym koncepcja ta może wydać się śmieszna i też będzie to zrozumiałe. :) Ale wiecie, jak to drzewiej bywało, życie zgodne z Księżycem, z naturą w ogóle, to było coś oczywistego! A dziś... że od razu zabobony!<br />
<br />Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-41006513386382660862018-03-18T13:05:00.000+01:002018-03-18T13:05:05.696+01:00Seks w arabskim świecie? Salwa an-Nu'ajmi, Smak miodu<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_xpfC3deODVn2oKTyvBrrr2nrG5fXTXP3kIeiJxs6gXjmEhC0DY57s06ldzk5rqo4B7Wqu8v0K_IHuqKBbYHqdi8B0FmGq4xfGCctDvi_Nys_cK_pJvV3hLMUTgKXvVUqUMUuc2SBHeHD/s1600/FullSizeRender.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_xpfC3deODVn2oKTyvBrrr2nrG5fXTXP3kIeiJxs6gXjmEhC0DY57s06ldzk5rqo4B7Wqu8v0K_IHuqKBbYHqdi8B0FmGq4xfGCctDvi_Nys_cK_pJvV3hLMUTgKXvVUqUMUuc2SBHeHD/s400/FullSizeRender.jpg" width="300" /></a>Na kartach głośnej i zakazanej w większości muzułmańskich krajów książki <i>Smak miodu</i> znajdujemy historię pewnej bibliotekarki, która dość niespodziewanie otrzymuje od przełożonego zadanie przygotowania referatu na konferencję naukową. Temat wystąpienia okazuje się nie byle jaki, a zrządzeniem losu również bliski naszej bohaterce - ma ona napisać <b>studium o staroarabskich traktatach o miłości i seksie</b>. W tajemnicy przed wszystkimi bohaterka od lat podczytuje stare traktaty i teraz z zapałem zabiera się do wykonania zadania. Poszukiwania wiodą jednak nie tylko bibliotecznym tropem. Przy okazji powrotów do tekstów klasyków odżywają jej własne wspomnienia, a namysł nad tematem budzi uważność podczas podsłuchiwania różnych historii o tym, co dzieje się za drzwiami sypialni we współczesnym arabskim świecie.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Kiedy poznałam Myśliciela, ogień we mnie zapłonął. Palił mnie tak jeszcze jakiś czas, szczególnie po jego wyjeździe. Czy to była cena, jaką musiałam zapłacić za tę niezwykłą, pełną odkryć podróż, jaką z nim odbyłam? Czy to cena, jaką muszę zapłacić, zanim powrócę do normalnego życia? Czekając, aż pojawią się inni </i>Myśliciele<i>, którzy zabiorą mnie w dalszą podróż?</i></blockquote>
</blockquote>
<a name='more'></a>Salwa an-Nu'ajmi to dziennikarka, poetka i powieściopisarka pochodząca z Damaszku i mieszkająca we Francji, gdzie ukończyła teatrologię i filozofię na Sorbonie. <i>Smak miodu </i>był jej debiutem powieściowym. Do międzynarodowego sukcesu przyczynił się zapewne w dużym stopniu kontrowersyjny temat - tabu w konserwatywnej rzeczywistości muzułmańskiego świata. Trzeba jednak dodać, że chodzi o świat współczesny, bo jak się okazuje, <b>historia kryje skarbnicę tekstów erotycznych</b> świadczących o tym, jak ważną sferą dla Arabów była od wieków intymna relacja z kochankiem. Narratorka zestawia obrazki z dzisiejszej rzeczywistości, silnie determinowanej surowymi nakazami moralnymi i prawnymi, z poetyckością dawnych czasów.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Kobiety zebrane wokół Al-Alfijji kierowały do niej pytania związane z jej specjalnością: </i>Opowiedz nam o zbliżeniu, jego rodzajach i metodach.<br />
<i>A ona odpowiadała: </i>Spytałyście mnie o coś, czego nie mogę ukrywać, o czym wiedza powinna być wszystkim dostępna.<br />
<i>Opowieści o Al-Alfijji przekazali nam również inni autorzy. U Al-Dżahiza pochodziła z Indii i pojawiła się w księgach o seksie, stając się legendą przekazywaną przez Arabów z pokolenia na pokolenie. Ze szczególną atencją mówili o niej mężczyźni, wyrażając przy tym coś na kształt strachu, zazdrości i podziwu. Legenda zaczyna się od jej imienia. Nazwano ją Al-Alfijja, po arabsku Tysięcznica, ponieważ spała z tysiącem mężczyzn.</i></blockquote>
</blockquote>
Jak na taki potencjał, nie jest to imponująca historia... Bardziej może osobista opowieść z elementami eseju, felietonu, ale też nie najwyższych lotów, i to w ostatecznym rozrachunku trochę jednak rozczarowuje. Mamy po drodze kilka nazwisk dawnych poetów i nauczycieli miłości, ale więcej jest samych opisów poszukiwań i odczuć bohaterki względem publicznego <i>obnażenia </i>swoich zainteresowań, obaw przed oceną ze strony innych. Pojawiają się więc też pewne <b>myśli o roli kobiet w świecie rządzonym przez mężczyzn</b> i ich żądze, o uzyskiwaniu kobiecej autonomii działania i myślenia, o odkrywaniu siebie. Ten tor refleksji wydaje mi się jednak dość banalny, fragmentaryczny i rozmyty.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ZyJASPr59uMRBATjBtQPg8MQYTXj7bE8ZyG78lM2kg_oEMR_8ylY-EvhXd9QApuc1eXt276-qj0KWygnrEScYPhxfW3VvR0OO4vkzjMAFT4XZXQJIwWzsVV1OjvCs_JzysD5Dy4eahEb/s1600/FullSizeRenderk.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ZyJASPr59uMRBATjBtQPg8MQYTXj7bE8ZyG78lM2kg_oEMR_8ylY-EvhXd9QApuc1eXt276-qj0KWygnrEScYPhxfW3VvR0OO4vkzjMAFT4XZXQJIwWzsVV1OjvCs_JzysD5Dy4eahEb/s400/FullSizeRenderk.jpg" width="300" /></a>Co jednak jest ewidentnym plusem <i>Smaku miodu</i>, to właśnie osobisty ton, powolne uchylanie drzwi do wnętrza poetyckiego świata swoich własnych pragnień, spełnionych fantazji i niespełnionych uczuć. <b>Kontrast między gotowością seksualną a emocjonalną niedostępnością</b> sprawia, że bohaterka - może alterego autorki - jawi się jako kobieta silna, wyzwolona, niemal zwierzęca, ale podczas obcowania z mężczyzną, zwanym <i>Myślicielem, </i>nakierowana głównie na estetyczne doznania płynące z literatury, poezji i filozofii. Miłość, o jakiej pisze Salwa an-Nu'ajmi, odbywa się na skraju płaszczyzny fizycznej i intelektu, dlatego jej opowieść pisana z perspektywy lat wybrzmiewa gorzko - uśpione wówczas emocje ujawniają się dopiero teraz. Jest już oczywiście zbyt późno, ale nastąpiło też pogodzenie z przeszłością i wyzdrowienie.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<blockquote class="tr_bq">
<i>Czy poezja była jednym z kluczy do mojego ciała?</i><br />
<i>Zawsze
była między nami. Kochał mnie przez wiersze innych. Kiedy wyjeżdżał,
kontaktował się ze mną poprzez tytuły wierszy i dywanów poetyckich.
Szukałam poety i jego zbioru, czytałam wiersz i wiedziałam, że Myśliciel
jest ze mną.</i></blockquote>
</blockquote>
Ta powieść pozostawia nieco niedosytu i być może przez wzgląd na dość ambitne zadanie, za którym idą wysokie oczekiwania ze strony nas, czytelników - trochę rozczarowuje. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to dobrze napisana, zmysłowa lektura, w której emocje wyrażone są w piękny, poetycki sposób. Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-77974166742506557212018-03-03T21:52:00.000+01:002018-03-03T21:53:24.328+01:00Jak przestać być sztywniarą i zacząć flirtować z klasą? F. Besson, E. Amor, C. Steinlen, Randki po parysku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-UgOdkRfMgexZSrxh20egZciL47Ll_z95MzDeENZ4WfXak2TDmA1hlxlK1DJ-3TaRN-x0mUDWx2YzNvG7dScBAIRZ7R8nXKgc_6clawMtTBSuU9jPB9ZuAyXdMUGgTMpcUYV1Mamm0671/s1600/FullSizeRender.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-UgOdkRfMgexZSrxh20egZciL47Ll_z95MzDeENZ4WfXak2TDmA1hlxlK1DJ-3TaRN-x0mUDWx2YzNvG7dScBAIRZ7R8nXKgc_6clawMtTBSuU9jPB9ZuAyXdMUGgTMpcUYV1Mamm0671/s400/FullSizeRender.jpg" width="300" /></a></div>
Odkąd zapoznałam się ze słynną filozofią <a href="https://pytamksiazki.blogspot.com/2017/10/czy-wiesz-ze-mozesz-wszystko-rhonda.html" target="_blank">prawa przyciągania</a>, bardzo lubię przyglądać się, jak życie odpowiada na nasze pytania - sobie tylko znanym kodem, który niekiedy musimy rozszyfrowywać w pocie czoła. A niekiedy nie - odpowiedź bywa oczywista. Tak zadziało się u mnie w przypadku <i>Randek po parysku</i>, które przybyły do mnie w formie współpracy z Wydawnictwem Muza. Pewnie jestem sztywniarą, ale czarna magia nie jest dla mnie tak niezrozumiała jak bywa... flirtowanie. Zatem zadawałam sobie dokładnie to pytanie: jak to się robi, jak się flirtuje? Czy istnieje jakiś sensowny zbiór zasad, czy trzeba zdać się na żywioł? Brzmi to oczywiście wybitnie głupio, ale prawda jest taka, że <b>nie każdy rodzi się z umiejętnością prowadzenia zabawnego dialogu, podszytego nutą zalotnej pikanterii</b>. Potrzeba do tego odpowiedniej dozy pewności siebie, świadomości celu, czyli pewnego konkretu, a jednocześnie luzu i spontaniczności... Uff, to tak skomplikowane?<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Fajne jest to, że autorki stworzyły tak naprawdę poradnik nie tylko o flirtowaniu na randkach, jak reklamuje wydawca, ale o ogólnym podejściu paryżanek do relacji osobistych. Przyjęta przez nie dewiza jak najbardziej mnie przekonuje: <b>przede wszystkim elegancja</b>. Droga wzajemnego poznawania się i pozyskiwania czyjejś sympatii bywa wyboista. W <i>Randkach</i>... znajdziemy wiele praktycznych wskazówek, jak uniknąć niezręczności albo nie utknąć w niewygodnej sytuacji. Co by się bowiem nie działo, prawdziwa <b>dama nie daje się zbić z tropu</b>, pozostaje sobą i zachowuje klasę. Nie jest zołzą, ale dobrze pamięta o swojej wartości. Potrafi wrzucić na luz, a jednocześnie sprawia, że jest brana na poważnie. Nie musi kombinować, jest po prostu sprytna. ;)<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRp_qq-JMroWk47uNCVfmXkOVCBz1Oxyd11xhM7ChDiwHieb53S2t4gDBow0vV4FGjiVSI1iCs0cUshRPCJc8nnf89RFMacVSEqDkC2OMPv4JjzTVgKeb1OPxmx6vq4uUEQXP9vS1u0C-x/s1600/FullSizeRenderm.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRp_qq-JMroWk47uNCVfmXkOVCBz1Oxyd11xhM7ChDiwHieb53S2t4gDBow0vV4FGjiVSI1iCs0cUshRPCJc8nnf89RFMacVSEqDkC2OMPv4JjzTVgKeb1OPxmx6vq4uUEQXP9vS1u0C-x/s400/FullSizeRenderm.jpg" width="297" /></a><i>Randki po parysku</i> podzielone są na trzy części na podstawie etapów związku, jak zacząć, jak się wiązać, jak żyć w udanej relacji. Kolejne krótkie rozdziały to odpowiedzi na różnorodne pytania, które mogą się zrodzić na każdym z tych etapów, od bardzo pragmatycznych (<i>kto płaci?, kiedy do łóżka?</i>) po bardziej życiowe. Podoba mi się flirciarski styl książki. Bywa zabawny, ironiczny, a nawet prześmiewczy, ale przede wszystkim wyraża dobrze osobowość paryskiej kokietki - z lekka niepoważnej, a jednak konkretnej kobiety. Paryżanki mają właściwą samoocenę. Wiedzą, że tak naprawdę <b>kobieta sukcesu nie potrzebuje mężczyzny, żeby zabłysnąć</b>. Jednocześnie jednak uważają, że życie powinno być pełne zmysłowości i radości, którymi należy się delektować. Dla nich uwodzenie i randkowanie to sztuka przyjemności, której trzeba się nauczyć.<br />
<br />
Zaletą tego poradnika jest na pewno sposób wydania, ładne ilustracje i porządne opracowanie edytorskie. Ciekawostką - choć bardzo istotną dla całości - wiele wskazówek i propozycji, jak odnaleźć najbardziej romantyczne miejsca w Paryżu na kolację, spacer, pocałunek czy zakupy. Oczywiście z konkretnymi adresami - taka mała autorska mapa Miasta Miłości. <br />
<br />
Czy zachęca do randkowania?<br />
Tak. :) Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-44077666721955462042017-12-13T23:34:00.000+01:002018-04-15T19:48:51.188+02:00Wishlist: 10 książek, które chciałabym znaleźć pod choinką!<b>Święty Mikołaju, mam nadzieję, że to czytasz! Jest bowiem kilka książek, które chętnie przygarnęłabym do swojej biblioteczki, mimo że całkiem pokaźny stosik wciąż czeka na swoją kolej... ale to akurat permanentny i całkiem naturalny stan rzeczy u moli książkowych, proszę się nie przejmować! Okrągła dziesiątka zawiera kilka nowości, kilka nienowości, a nawet klasykę. Kolejność stosunkowo przypadkowa. To jedziemy!</b><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>1. <i>Alchemia Miłości. Wybór myśli sufickich</i></b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLTGQOHAQtOuLfSNMitJ-x1vEHyQtWSunNwzkZlV_TS4AIoR2SDfuVOZsS5ecX4reGzsXuwSCsaJenW3fw1DDQ78MDgjnZroS0tLGxOJPUo_XQFdS3MRc7ZXPGHsA06EK5TuJ70vU6PnT2/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="774" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgLTGQOHAQtOuLfSNMitJ-x1vEHyQtWSunNwzkZlV_TS4AIoR2SDfuVOZsS5ecX4reGzsXuwSCsaJenW3fw1DDQ78MDgjnZroS0tLGxOJPUo_XQFdS3MRc7ZXPGHsA06EK5TuJ70vU6PnT2/s320/1.jpg" width="206" /></a></div>
Jakiś czas temu zaczytywałam się i zasłuchiwałam w poezji miłosnej Dżalaluddina Rumiego, żyjącego w średniowieczu teologa islamu, mistyka perskiego, uznawanego za najwybitniejszego poetę sufizmu. Po angielskie interpretacje jego poezji odsyłam<a href="https://www.youtube.com/watch?v=X-idP23bHCg" target="_blank"><b> tutaj</b></a>. A ja sama tymczasem mam ochotę na więcej... Alchemia Miłości<i> to niezwykłe wprowadzenie do świata mistyki islamu. Wybór myśli ponad 70 sufickich poetów tworzących na przestrzeni niemal tysiąca lat, począwszy od XI w. aż po wiek XX. </i>[...] <i>Niniejszy tom może stanowić przesłanie, że Rumi nie był sam. Wiele z tych wierszy, określanych mianem perskich haiku, może wywołać u czytelnika zmianę świadomości i wynieść nas poza granice naszego ja.</i> [...] <i>Czuję się ze wszech miar obdarowany, zaproszony do uczty i zabawy, oblany winem i porwany do tańca przez nicponiów z Tawerny Ruiny, których otwarte serca i puste głowy stworzyły te wiersze. </i><br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>2. <i>Dywan wschodni. </i></b></span><span style="font-size: x-large;"><b><i>Wybór arcydzieł literatury egipskiej, asyro-babilońskiej, hebrajskiej, arabskiej, perskiej i indyjskiej</i></b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw0jvDacZluU1H2trkn1Sk-jhn8SObf-doERHEBv5iJC7VKjn6bUye1eX13e59-OzDqiq_6n2rnThH7tHdeiZZ_8h1tB0KkWkNGC89NZGdQqo_Fg6v2uFXfPG1_xOQYsrKVRIJ4NjAiV6j/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="707" data-original-width="500" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgw0jvDacZluU1H2trkn1Sk-jhn8SObf-doERHEBv5iJC7VKjn6bUye1eX13e59-OzDqiq_6n2rnThH7tHdeiZZ_8h1tB0KkWkNGC89NZGdQqo_Fg6v2uFXfPG1_xOQYsrKVRIJ4NjAiV6j/s400/2.jpg" width="282" /></a>Wschód, bliższy i dalszy, niezmiernie mnie fascynuje, na płaszczyźnie estetycznej, choć o tym będzie dalej, oraz filozoficznej. Jest dla mnie tam, daleko na wchodzie, niezwykła wrażliwość i spokój. Takie subtelności najlepiej jednak wyrażają formy poetyckie, dlatego właśnie intryguje mnie ten tom. Antoni Lande we wstępie: <i>Literatury europejskie mimo różnic wykazują wielkie podobieństwo. W istocie jest to jedna i ta sama literatura. Wschód na każdym południku ma postać inną, odrębną, nigdy i nigdzie się nie powtarza, zawsze jest oryginalny. I dlatego poznanie tych literatur - pomimo dalekich wpływów wzajemnych - samorodnych, jest niezmiernie ciekawe i godne uwagi.</i> <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>3. <i>Szkice o geometrii i sztuce: gereh - geometria w sztuce islamu</i></b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqNWcA1lrWXX0MQzHBwnhQxhLRiBKlSKwjxP4TSylmx_mia_hR9ubHXMkZt9LX70rEjPrlawRbTxZCsrk3hgHjLpREeQa5qafGI1wH93MWI0XKyS578otf56YHxKZpIZW_qQn4OhOMZXKf/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="662" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqNWcA1lrWXX0MQzHBwnhQxhLRiBKlSKwjxP4TSylmx_mia_hR9ubHXMkZt9LX70rEjPrlawRbTxZCsrk3hgHjLpREeQa5qafGI1wH93MWI0XKyS578otf56YHxKZpIZW_qQn4OhOMZXKf/s320/3.jpg" width="241" /></a></div>
Książka Mirosława Majewskiego wydaje się zbiorem tekstów bardzo specjalistycznych, ale jako miłośnik sztuki i architektury nie pogardziłabym tą unikatową wiedzą. Sztuka islamu swój niesamowicie dekoracyjny charakter zawdzięcza religijnemu zakazowi przedstawień figuralnych, zwierząt i ludzi. Autor zapowiada: <i>W tym tomie zajmiemy się sztuką geometryczną Azji Środkowej, Bliskiego Wschodu i Maghrebu.</i> [...] <i>Opowiem, w jaki sposób średniowieczni artyści z tamtych krain projektowali wzory do dekoracji architektury o charakterze religijnym oraz przedmiotów związanych z islamem. Dekoracje te znajdujemy również często na prywatnych czy państwowych budowlach. </i><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>4. <i>Prawdziwa księga pustki. </i></b></span><span style="font-size: x-large;"><b><i>Przypowieści taoistyczne</i></b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2LMU3pzvfuJnAY_cPtaluUKLfb9WOo_LkW8q-TsBBxy60LyZh1wj3bWc2H2JNUrrRktXhaOmeyDrxHlT8KykrPQI13nzSYLBZ3F21SE5M2kPR_wpHA3954ArE8iJM23jlc1WckisGQM3H/s1600/4.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="473" data-original-width="300" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2LMU3pzvfuJnAY_cPtaluUKLfb9WOo_LkW8q-TsBBxy60LyZh1wj3bWc2H2JNUrrRktXhaOmeyDrxHlT8KykrPQI13nzSYLBZ3F21SE5M2kPR_wpHA3954ArE8iJM23jlc1WckisGQM3H/s400/4.jpg" width="252" /></a></div>
<i>W filozoficznej i religijnej tradycji wschodu słowo pustka jest używane w znaczeniu pustki mistycznej, pustki bezustannie przejawiającej się we wszystkim, co się jawi, we wszelkich istotach, rzeczach i zdarzeniach. Z niej wszystko się rodzi i do niej wszystko powraca - a więc stanowi prawdziwą, niepodzielną istotę wszystkiego.</i> Poszukiwanie sensu życia, odpowiedzi na pytania o własną tożsamość i bycie pośród innych oczywiście nie są mi obce i wszelkie źródła poszerzające tę refleksję zawsze znajdą miejsce na specjalnej półce mojej biblioteczki. W przypadku zbioru opowiadań autorstwa Liezi, nawet jeśli Mikołaj nie będzie łaskaw podrzucić mi tego tytułu, niewątpliwie niedługo jakąś drogą ów sam do mnie dotrze...<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: x-large;"><b>5. <i>Zakazane ciało. Historia męskiej obsesji</i> </b></span></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfrGi9GV2UDbrvvhn_lJlcNaoX0_wdoR7iQiHyVXsZw0unuwyAz_YgS4YjvxIWDkbv_GnevObSHIgnJ1X6a1kKffIW8dozgm_sIxmLqvtN48W956EvGru20cA5q8FERtzB1DWKVTqR2xtm/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="855" data-original-width="570" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfrGi9GV2UDbrvvhn_lJlcNaoX0_wdoR7iQiHyVXsZw0unuwyAz_YgS4YjvxIWDkbv_GnevObSHIgnJ1X6a1kKffIW8dozgm_sIxmLqvtN48W956EvGru20cA5q8FERtzB1DWKVTqR2xtm/s400/5.jpg" width="266" /></a>Diane Ducret upodobała sobie kobiece historie. Kobiety dyktatorów, mafiozów i ich rola w męskim świecie czy może w męskim cieniu? Tamte opowieści to były hity, ale teraz to dopiero autorka zaszalała!<span itemprop="description"> <i>Męska obsesja</i> brzmi złowieszczo i intrygująco, a zajawka przekonuje, że coś jest na rzeczy. <i>Must have </i>na liście uświadamiania społecznego.<i> Dla Platona wagina to wierzgające zwierzę. Da Vinci pomija ją na
anatomicznych szkicach. Do 1948 r. jest wymazywana z podręczników
medycyny, ale już 30 lat później pornograficzny film </i>Głębokie gardło <i>
podbija Cannes. W 1960 r. zdesperowane mieszkanki Kamerunu obalają rząd, publicznie
obnażając sromy. W 2006 r. Kolumbijki przez strajk zaciśniętych ud
rozbrajają mafię narkotykową. W XIX w. kolonizatorów Afryki szokuje rytuał wydłużania warg sromowych,
ale dziś w USA i Europie na zabiegi modelowania narządów płciowych
wydaje się miliony dolarów. </i><i>W najnowszej książce Diane Ducret pokazuje, jak męskie wyobrażenia na
temat kobiecego ciała wpłynęły na życie milionów kobiet od starożytności
po współczesność. </i></span><br />
<br clear="all" />
<div style="text-align: center;">
<br clear="all" /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">6. <i>Celibat. </i></span><i><span style="font-size: x-large;">Opowieści o miłości i pożądaniu</span></i></b></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI19ortzBvCxZCNRgmU-_0fsQbYyWa54hznl73UlMa_bJOko9yrThTm19Q22oi8QoAT7zMUA4LY7X7y6FBzyUsO4dPESO5EdteQZTQpP4UEmF6Hu9tPAw7pnWaziV0EnbQSPK60QRvUdYA/s1600/6.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="622" data-original-width="400" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiI19ortzBvCxZCNRgmU-_0fsQbYyWa54hznl73UlMa_bJOko9yrThTm19Q22oi8QoAT7zMUA4LY7X7y6FBzyUsO4dPESO5EdteQZTQpP4UEmF6Hu9tPAw7pnWaziV0EnbQSPK60QRvUdYA/s400/6.jpg" width="256" /></a></div>
Całkiem ciekawa już nie taka nowość Marcina Wójcika porusza pewne tabu, bez wątpienia budząc zainteresowanie po obu stronach barykady, zwolenników i przeciwników Kościoła, a pewnie również innej barykady: świeckich i samych zainteresowanych. Prawda jest jednak prosta: wszyscy jesteśmy ludźmi. <i>Celibat. Czym jest? Tylko bezżeństwem, jak twierdzi jeden z bohaterów tej niezwykłej książki, czy nakazem całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej? Pomaga w wypełnianiu posługi kapłańskiej, przynosząc nieziemski wręcz pokój w sercu, jak tłumaczy inny ksiądz, czy przeciwnie, powoduje frustrację księży, w związku z tym prowadzących nierzadko drugie życie? Ta świetnie udokumentowana i wyważona książka oddaje głos księżom, ukazując ich jako ludzi z krwi i kości. Odczuwających głód, pragnienie, zmęczenie i.. popęd seksualny. Ani sutanna, ani głęboka wiara, ani nawet święcenie kapłańskie tego nie zmienią. Marcin Wójcik w swoich reportażach opowiada nie tylko ich historie, ale także historie ich byłych i obecnych partnerów, partnerek, teściowych, a nawet wnuczek. Są to opowieści zakończone happy endem lub tragedią, proste i niewiarygodnie pogmatwane, pełne miłości ale też te pełne goryczy, podłości i szokującego cynizmu. </i><br />
<br clear="all" />
<br clear="all" />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">7. </span></b><i><b><span style="font-size: x-large;">Zakonnice odchodzą po cichu</span></b></i></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAUkUs75zeHQmwSQcZnRPCLJG7j7vlt3D37BbTwr4xIhUBiUoF8-VVReURENF2xGaEWl6Qm9NdX63dHa1KXGKuMXYQ4i2LGzWtavlNIt1eCbCv7frPfJAHzVFNj_v6STwytx4i4tXHrQRa/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1190" data-original-width="748" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAUkUs75zeHQmwSQcZnRPCLJG7j7vlt3D37BbTwr4xIhUBiUoF8-VVReURENF2xGaEWl6Qm9NdX63dHa1KXGKuMXYQ4i2LGzWtavlNIt1eCbCv7frPfJAHzVFNj_v6STwytx4i4tXHrQRa/s400/7.jpg" width="251" /></a>O książce Marty Abramowicz było dość głośno jakieś dwa czy półtorej roku temu. Mam w stosunku do niej podobne oczekiwania jak do <i>Celibatu</i>: pokazać fragment jakiejś rzeczywistości i uchylić rąbka tajemnicy. Nie sądzę, że odnajdę tu jakieś ogólne prawdy objawione, ale podejrzewam, że zaufam przedstawionym opowieściom w pewnym stopniu, tak jak wierzy się w różnorodność świata. Zobaczymy. Obydwie pozycje kiedyś na pewno jakoś trafią w moje ręce. <span itemprop="description"><i>Byłe zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Nie występują w
telewizji. Powiedzieć złe słowo na zakon, to stanąć samotnie przeciw
Kościołowi. Nie mówią znajomym ani rodzinie, bo ludzie nic nie
rozumieją. Dla ludzi świat jest prosty: odeszła, bo na pewno w jakimś
księdzu się zakochała. W ciążę z biskupem zaszła. Jak one tam bez chłopa
wytrzymują? Chyba w czystości nie żyją? Byłe zakonnice nie mogą uwierzyć: o czym oni mówią? Jaki biskup? W zakonie walczy się o przetrwanie. Jaki ksiądz? Tam szuka się dawno zgubionego sensu. Jak wytłumaczyć, że chodzi o coś zupełnie innego. W książce znajdziecie odpowiedzi.</i></span><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">8. <i>Wilk stepowy</i></span></b></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFFRLPQF_MqZX7QKpzkFajM7Jm_djHbmPCusuuLEEpaTlfQCRMwQ5YH6Bwsv6z3A8PEwYZanPStG1QDw8OKiB2tJAV67AHWIo1LposKrxB8Wyq5vhGZr49Tn3FupKB5iSZGDrNENDbXEpg/s1600/8.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="296" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFFRLPQF_MqZX7QKpzkFajM7Jm_djHbmPCusuuLEEpaTlfQCRMwQ5YH6Bwsv6z3A8PEwYZanPStG1QDw8OKiB2tJAV67AHWIo1LposKrxB8Wyq5vhGZr49Tn3FupKB5iSZGDrNENDbXEpg/s400/8.jpg" width="262" /></a></div>
<span itemprop="description">Generalnie dzieł Hermanna Hessego nie trzeba nikomu przedstawiać. </span><span itemprop="description"><span itemprop="description">Jego książki niosą spokój i odkrywają tajemnice mieszczące się w nas samych.</span> Moja podróż z tym autorem rozpoczęła się dość przypadkowo, ale zapoczątkowała coś ważnego. Najpierw był u mnie pożyczony z biblioteki <a href="https://pytamksiazki.blogspot.com/2017/01/hermann-hesse-siddhartha-poemat.html" target="_blank"><b>Siddhartha.</b></a> Już mniej więcej w połowie wiedziałam, że ze względu na ilość zaznaczanych cytatów należałoby mieć własny egzemplarz. O czym jest <i>Wilk stepowy</i>? Jestem bardzo ciekawa! <i>Bohater, Harry Haller, ma poczucie, że nie przystaje do otaczającego go świata pełnego materializmu. Na dodatek jest zmęczony ciągłą walką, którą toczy w sobie - jego humanistyczna wrażliwość zmaga się z wilczą drapieżnością. Wszystko to zmienia się, gdy spotka kobietę, która nie tylko wprowadzi go do pewnego niezwykłego teatru, ale także podważy jego cały dotychczasowy pogląd na życie.</i> </span><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span itemprop="description"><b><span style="font-size: x-large;">9. <i>Pamiętnik księżniczki </i></span></b></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijwi4vLaEPXmOfdKTqXcWFGSMmZx771fM-y5cinsIYlPPZ-jPcx68DgEkFgrQ7ZU-PMKJizDS2b1k4tBY_q9tFMaF5EEzg2FfcWCDU3LldWNSa47Yow5lcj_BJBEDnQKEQ-3oRB_LdQ6H3/s1600/9.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="351" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijwi4vLaEPXmOfdKTqXcWFGSMmZx771fM-y5cinsIYlPPZ-jPcx68DgEkFgrQ7ZU-PMKJizDS2b1k4tBY_q9tFMaF5EEzg2FfcWCDU3LldWNSa47Yow5lcj_BJBEDnQKEQ-3oRB_LdQ6H3/s400/9.jpg" width="280" /></a></div>
<span itemprop="description">A to akurat nowość. W tym spisie występuje pod luźnym szyldem: o, ciekawa sprawa, przeczytałabym, gdyby wpadła mi w ręce. Wszak kto nie lubi zaglądać przez dziurkę od klucza w czyjąś prywatność, najlepiej taką sprzed lat? </span><br />
<span itemprop="description"><i>Kiedy Carrie Fisher po latach odnalazła swój pamiętnik prowadzony podczas kręcenia pierwszych </i>Gwiezdnych wojen<i> sama była zaskoczona tym, co tam znalazła. Wydawało się, jakby pisały go dwie osoby - wrażliwa romantyczka i młoda, energiczna dziewczyna szukająca silnych wrażeń. Dla młodziutkiej Carrie rok 1977 okazał się przełomowy. Otrzymała rolę, która na zawsze stała się jej alter ego. Po latach sama powiedziała, że księżniczka Leia to część jej osobowości. Zadurzona w filmowym partnerze – Harrisonie Fordzie - spełniła swój sen i przeżyła płomienny romans z kapitanem Sokoła Millenium zarówno na jak i poza ekranem.</i> I teraz są dwie możliwości: to może być całkiem przyjemne czytadełko naświetlające kulisy kultowego dzieła albo sentymentalna porażka (w guście, jak dla mnie, dość przeciętnej okładki...). W każdym razie warto byłoby sprawdzić.</span><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">10. <i><span itemprop="description">Serce wszystkiego, co istnieje. Nieznana historia Czerwonej Chmury, wodza Siuksów</span></i></span></b></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRV1zbQhV4Yd1ykHZGs0-HeeOcHETl0ivrtxoZF2VQ6BlThM6GrgOEqv305duI8jICWF1Z7OyTrH7OJ4b2kY_rSIin984tBjByWLQSDWkdM8WbP44sR88K2NC-YBHhr-Mr6pus7cMIGnk3/s1600/10.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="450" data-original-width="279" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRV1zbQhV4Yd1ykHZGs0-HeeOcHETl0ivrtxoZF2VQ6BlThM6GrgOEqv305duI8jICWF1Z7OyTrH7OJ4b2kY_rSIin984tBjByWLQSDWkdM8WbP44sR88K2NC-YBHhr-Mr6pus7cMIGnk3/s400/10.jpg" width="247" /></a><span itemprop="description">Na koniec coś absolutnie wyjątkowego i niszowego! Niektórzy, wychowani na westernach bądź Disney'owskiej <i>Pocahontas, </i>bądź też wielbiciele <i>Ostatniego Mohikanina</i>, z pewnością pochylą się z wielką uwagą nad tym tytułem...<i> Czerwona Chmura to jedyny Indianin, który zdołał pokonać armię Stanów Zjednoczonych i narzucić jej pokój na własnych warunkach. Aby zyskać szacunek współplemieńców, syn zmarłego w delirium alkoholika musiał być odważniejszy, sprytniejszy i okrutniejszy od innych. Od najmłodszych lat wykazywał się wyjątkową rozwagą i zmysłem strategicznym. Był śmiały, bezwzględny i niezwykle brutalny. Jednak ten być może najpotężniejszy indiański wojownik na wiele lat popadł w zapomnienie.</i> [...] <i>Sięgając do wielu źródeł – archiwów, listów i nieznanych wspomnień – autorzy stworzyli niezwykłą opowieść o kresie istnienia szczepu Indian, któremu przewodził Czerwona Chmura. Choć to rzetelny reportaż, czyta się jak najlepszy western.</i> Rdzenna ludność Ameryki zawsze kojarzyła mi się z pewną tajemniczą wrażliwością i łącznością ze światem przyrody, jednością z Naturą. Ich tragiczna historia rozrywa serce na strzępy. Ta książka więc, nawet jeśli nie z najbliższej okazji, kiedyś na pewno znajdzie się w moim domu.</span><br />
<br />
<span itemprop="description"><b>Ośmielam się stwierdzić, że są to nie tak oczywiste tytuły, zgodzicie się? :))</b> </span><br />
<span itemprop="description"> </span>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-67146886960822441252017-12-03T16:16:00.001+01:002017-12-03T16:54:08.598+01:00Rarytasy z wyższej półki Sun Tzu, The Art of War (Sztuka Wojny)Od pewnego czasu chodzi mi po głowie pomysł, by raz na jakiś czas dzielić się na blogu nie tylko recenzjami książek, które właśnie czytam, ale również moimi największymi bibliotecznymi skarbami. Co by to w praktyce oznaczało? Z jednej strony mam na myśli książki, których treść odegrała doniosłą rolę w mojej czytelniczej wędrówce, a z drugiej - pięknie wydane rarytasy. Często oczywiście te dwie kategorie pokrywają się i to dopiero są prawdziwe perły!<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6JfnsqBzKjVURpk_bU4zA-LzKzWqv4MGENZMq87e_pJ33mEZm0AoaPixrua76qfR0rMLCDg2hryvFT8GsIOSVQbowIG8930pMfYr0e3LznsvYIyWf0OMMiuc9x-CgnAEqRVx7jmHHxdC2/s1600/IMG_20171101_183000_281.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6JfnsqBzKjVURpk_bU4zA-LzKzWqv4MGENZMq87e_pJ33mEZm0AoaPixrua76qfR0rMLCDg2hryvFT8GsIOSVQbowIG8930pMfYr0e3LznsvYIyWf0OMMiuc9x-CgnAEqRVx7jmHHxdC2/s400/IMG_20171101_183000_281.jpg" width="320" /></a>Dziś przedstawiam książeczkę, która bez wątpienia jest najstarszym tekstem, jaki posiadam. Traktat <i>Sztuka wojny</i> <b>autorstwa Sun Tzu powstał ok. VI w. p.n.e.</b>, co oznacza, że pochodzi z czasów przed powstaniem naszej europejskiej kultury. Na południu istnieje już co prawda wtedy kilka małych kultur, np. pałacowa Kreta podbijana przez agresywnych Mykeńczyków, tych samych, którzy walczą pod Troją, jednak Grecy wchodzą oficjalnie na arenę dziejów dopiero wiek później. U nas w tym czasie ludzie żyją w niewielkich grodach jak ten w Biskupinie. Tymczasem w Chinach panuje już trzecia dynastia (a każda z nich trwa po kilkaset lat, więc wyobraźmy sobie tę różnicę w czasie...) i jest to niespokojny okres osłabiania władzy króla, wstęp do okresu wojen, który szczęśliwie dla domniemanego twórcy naszego traktatu nastąpił już po jego śmierci.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Szczęśliwie zaś dla kolejnych pokoleń -<i> </i>traktat wojenny był już prawdopodobnie w obiegu, a jego historia praktycznie nie ma końca. W jednym z moich ulubionych filmów ever, chińskim <a href="http://www.filmweb.pl/film/Trzy+kr%C3%B3lestwa-2008-176582" target="_blank">dramacie wojennym <i>Trzy królestwa</i></a> z 2008 r., można znaleźć wiele strategii żywcem wyjętych z<i> </i>traktatu Sun Tzu. Jest tam także piękna scena, która stanowi dla mnie esencję<b> równowagi w świecie</b>, jing i jang. W pałacowej komnacie wicekról odbywa swój codzienny trening w sztuce walki, zaś jego żona zajmuje się sztuką parzenia herbaty, przypatrując się ukradkiem wyuczonym ruchom <span itemprop="characterName">męża i</span> cytując rozważania o sile wojownika.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirvyaohVdmM-zZ87lkNzrHCQtzYHG2VssGOkamlx77YlmeYqIBIL0ZBm5dVxl4qUQMEOpVk3pSXmp26eYWMM469d0ZrQqJp215DABOcitSmpJCMu62UhSw3WlfKuzGxV9TTYZ1JXEfdiWp/s1600/IMG_20171101_183931_968.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEirvyaohVdmM-zZ87lkNzrHCQtzYHG2VssGOkamlx77YlmeYqIBIL0ZBm5dVxl4qUQMEOpVk3pSXmp26eYWMM469d0ZrQqJp215DABOcitSmpJCMu62UhSw3WlfKuzGxV9TTYZ1JXEfdiWp/s400/IMG_20171101_183931_968.jpg" width="320" /></a><i>Tak ulotny i nieuchwytny, że nie ma postaci. Tak cudownie tajemniczy, że go nie słychać. Dzięki temu staje się panem losów swego przeciwnika.</i><br />
<i>Idzie naprzód, nie spotykając oporu, bo uderza w słabe miejsca przeciwnika. Wycofuje się nieścigany, bo tak szybki, że nie można go złapać.</i></blockquote>
Ta wersja jest polskim tłumaczeniem traktu, opracowanym przez Roberta Stillera. W internecie można znaleźć również inną wersję dostępną <a href="https://www.lazarski.pl/fileadmin/user_upload/dokumenty/student/Sun_Tzu_sztuka_wojny.pdf" target="_blank">tutaj</a>. Wypadku antycznego tekstu warto zapoznać się z kilkoma interpretacjami, by stworzyć sobie jak najszerszą panoramę sensów. Wydawałoby się może, że jest to prosty podręcznik, jasno wykładający zasady prowadzenia wojny z przeciwnikiem, jednak w praktyce teorię Sun Tzu odnosi się do różnych <b>dziedzin życia polegających na rywalizacji i zmaganiach</b> z jakąś zewnętrzną siłą, a nawet z samym sobą. Stąd strategie najstarszego na świecie podręcznika wojny będą nieświadomie i z powodzeniem stosować przedsiębiorcy, politycy czy sportowcy. Nierzadko też może się zdarzyć, że wiedza ta będzie użyteczna również w życiu osobistym...;)<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Dlatego powiadam: znaj wroga i znaj siebie, a choćbyś stoczył sto bitew, nic ci nie grozi.</i><br />
<i>Kiedy nie znasz wroga, a siebie znasz, masz szansę raz wygrać, a raz przegrać.</i><br />
<i>Kiedy nie znasz ani wroga, ani siebie, pewne jest, że każda bitwa okaże się dla ciebie groźna.</i></blockquote>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2kPQRESXb3CSX9Xu-i7FmXD8CZM1Q5csDTlKQrjxnL6DDu9OHr2Wsh4xM1sK6fAZWNDXLfooZ7MhNY68O30XvDi7_djh5Id3pg4SXymv4H06baqygpBzIHsXnrcKuDWsZapj-arhzkE0M/s1600/IMG_20171101_184101_459.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh2kPQRESXb3CSX9Xu-i7FmXD8CZM1Q5csDTlKQrjxnL6DDu9OHr2Wsh4xM1sK6fAZWNDXLfooZ7MhNY68O30XvDi7_djh5Id3pg4SXymv4H06baqygpBzIHsXnrcKuDWsZapj-arhzkE0M/s400/IMG_20171101_184101_459.jpg" width="320" /></a>Przechodząc zaś wreszcie do sedna sprawy - mój piękny egzemplarz <i>Art of War</i> wydany został nakładem Fall River Press, odnogi Sterling Publishing, którą w 2003 r. nabyła najsłynniejsza amerykańska firma księgarska, <b>Barnes & Noble</b>. Wtajemniczonym fakt ten powinien wyjaśnić urodę wydania. Pierwsza księgarnia Barnes & Noble otworzona została w Nowym Jorku w 1886 r., natomiast dziś może się poszczycić największą liczbą punktów sprzedaży w całych Stanach. Ich publikacje to ikony i obiekty pożądania dla okładkowych sroczek. Jak widać jednak, nie o samą okładkę tu idzie! Choć oczywiście na pierwszy rzut oka największe wrażenie robią chyba złocenia. Odkąd interesuję się całą tematyką wydawania książek, z grubsza potrafię sobie wyobrazić <b>bajońskie sumy produkcji</b> takiego egzemplarza. Okładka wykonana jest z rodzaju dermy, miękkiej skóry ekologicznej, tytuł i obramowania są delikatnie wytłaczane, a złota aplikacja występuje z dwóch stron. Pięknie pozłacane są także brzegi stron. Tak pomyślanej całości nie profanuje żadne logo czy sygnatura wydawcy, za co każdy uważny czytelnik i oglądacz książek winien jest szacunek twórcom. Idąc dalej, mamy oprawę szytą, bardzo wygodny do czytania układ, a także porządny papier o ciepłym zabarwieniu, co znów przydaje retro smaczku i sprawia, że oczy nie męczą się kontrastem.<br />
<br />
Jest to niewątpliwie jedna z najpiękniejszych książek, jakie widziałam. Do tego mamy totalnie ponadczasową treść... Zastanawiam się w tym momencie, czy znam inny, starszy lub pochodzący z podobnego okresu, tytuł, który byłby wykorzystywany przez wieki i tak istotnie wpłynął na różne cywilizacje. Podobno <i>Sztukę wojny </i>czytał także Napoleon Bonaparte i niewykluczone, że swoje sukcesy zawdzięczał właśnie chińskiemu strategowi sprzed dwóch tysięcy lat. Pomyślmy więc, ile warta jest wiedza zaklęta w tej małej książeczce... <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuSVQ5NlHECc8WH0k67io1BQor9BQlc8fvXfdjY9IZR3NyUwVtywTPpLO_9z7zmhJ0HRSf7jqqV1Wl8yAdKt3llpM5BmcsVHng5yD4BiWeBVLq1Qb4cKNq_SXThvwRTSYZcr5AttbU6MA_/s1600/IMG_20171101_183141_346.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhuSVQ5NlHECc8WH0k67io1BQor9BQlc8fvXfdjY9IZR3NyUwVtywTPpLO_9z7zmhJ0HRSf7jqqV1Wl8yAdKt3llpM5BmcsVHng5yD4BiWeBVLq1Qb4cKNq_SXThvwRTSYZcr5AttbU6MA_/s640/IMG_20171101_183141_346.jpg" width="512" /></a></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-9563356877871564852017-11-24T13:46:00.001+01:002017-11-24T23:06:30.263+01:00Jak odnaleźć szczęście w codzienności? Ken Mogi, Ikigai. Japońska sztuka szczęściaRok 2017 zaczęłam i kończę, rozważając japońskie ikigai. Pierwszy raz zetknęłam się z tym pojęciem w lutym przy okazji lektury<b> <a href="https://pytamksiazki.blogspot.com/2017/02/h-garcia-f-miralles-ikigai-japonski.html" target="_blank">tej książki</a></b>. Nie oceniłam jej wysoko, w przeciwieństwie do publikacji, o której będzie mowa dziś - ta trafi na trochę wyższą półkę. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyJzEWQ7KZCFOTyDcqmnwBG8RA4PKx0GECBgB50ovAjKIxSkSpYqFp38kEnRrImYPqiCsWp8x2cI5YIpSOYugJycmCNLPCKHXX0wGDFDpnAuA1UsFs02e_XFeFSQrO34YMCySBDvdiUZm2/s1600/IMG_20171018_160935_483.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyJzEWQ7KZCFOTyDcqmnwBG8RA4PKx0GECBgB50ovAjKIxSkSpYqFp38kEnRrImYPqiCsWp8x2cI5YIpSOYugJycmCNLPCKHXX0wGDFDpnAuA1UsFs02e_XFeFSQrO34YMCySBDvdiUZm2/s400/IMG_20171018_160935_483.jpg" width="320" /></a></div>
<b>Po co wstajesz co dzień z łóżka?</b> - pyta Ken Mogi, japońskiego pochodzenia neurobiolog, poczytny pisarz i
dziennikarz, którego dorobek wydawniczy obejmuje ponad sto publikacji
popularnonaukowych i eseistycznych oraz kilkadziesiąt prac
specjalistycznych z zakresu kognitywistyki i neurologii. Ikigai, o którym opowiada autor, to „królestwo drobnych rzeczy”, małych, codziennych przyjemności, a jednocześnie pasja życia. <br />
<br />
Ikigai opiera się na pięciu filarach: <b>zaczynanie od rzeczy małych, uwalnianie siebie, harmonia i trwanie, drobne przyjemności oraz tu i teraz</b>. Wszystkie te elementy można odnaleźć w najróżniejszych aktywnościach będących dla ludzi czymś na granicy pasji i misji. Autor zaś przytacza w tym kontekście przykład słynnej i wciąż żywej tradycji ceremonialnego picia herbaty. <br />
<a name='more'></a><blockquote class="tr_bq">
<i>Podczas ceremonii mistrz starannie przygotowuje dekorację pomieszczenia, zwracając uwagę nawet na takie szczegóły jak gatunek kwiatów, którymi będą przystrojone ściany (zaczynanie od rzeczy małych). Mistrza i gości cechuje pokora, nawet jeśli mają wielkie doświadczenie (uwalnianie siebie). Naczynia używane podczas ceremonii mają po kilkadziesiąt, niekiedy kilkaset lat i są starannie dobierane, by wywierały niezapomniane wrażenie (harmonia i trwanie). Mimo drobiazgowych przygotowań głównym celem ceremonii jest odprężenie i czerpanie przyjemności z doznań zmysłowych płynących z otoczenia (radość z rzeczy małych) oraz osiągnięcie stanu uważności, pozwalającego chłonąć umysłem wewnętrzny wszechświat pijalni herbaty (być tu i teraz).</i></blockquote>
<i>Ikigai</i> nie jest prostym poradnikiem, jak osiągnąć szczęście. W zamian za to Mogi opowiada historie osób, których można by nazwać ludźmi sukcesu, jak też wiele przykładów z życia zwykłych ludzi posiadających wielką pasję. Ikigai jest więc <b>możliwe do osiągnięcia praktycznie dla każdego</b>. Nie jest też oczywiście zarezerwowane dla Japończyków, choć w książce pojawi się wiele dowodów na to, że właśnie ten naród posiada niezwykłą zdolność do dostrzegania pozytywów i swego rodzaju magii w najzwyklejszych rzeczach.<br />
<br />
Początków tak otwartej postawy można upatrywać w japońskiej tradycji religijnej, która w swej istocie jest dość demokratyczna. Shinto to wiara w <i>osiem milionów bogów</i>, co rozumieć można jako nieskończoną ilość. W praktyce można sprowadzić tę ideę do poglądu, że <b>istnieje nieskończenie wiele inspiracji religijnych i filozoficznych</b>, z których każda stanowi swoistą wartość i drogę – w przeciwieństwie do monoteistycznych religii wyznających jednego Boga i Jego jedyną wolę, jak porównuje autor. Perspektywa ta sprawiła, że Japonia to taki tygiel kulturowy, który jak gąbka chłonie i wykorzystuje inspiracje europejskie i amerykańskie, nie tracąc przy tym jednak swojej specyfiki.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Ikigai i szczęście wywodzą się z akceptacji siebie. Uznanie ze strony innych to tylko miły dodatek. </i></blockquote>
Owszem, wydaje się to kolejna pozycja z półki pt. hygge, lagom czy jakoś to będzie, jednak wielką zaletą jest tutaj <b>żyłka eseistyczna autora</b>. Mogi buduje swoją opowieść na podstawie wspomnianych wyżej pięciu filarów, jednak nie trzyma się sztywnego układu, jak działoby się to w przypadku przeciętnego poradnika. W narracji przewijają się wątki historyczne i współczesne, tworząc syntetyczny i żywy obraz współczesnej Japonii. Pewne zagadnienia osnute są wokół innych kluczowych pojęć, np.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>kodawari</i> – wypracowane indywidualnie standardy pracy i życia,<br />
<i>wabi sabi</i> – nierzucające się w oczy piękno <br />
<i>hanami</i> – zachwyt nad rozkwitającymi kwiatami wiśni. </blockquote>
Obecność innych pojęć unaocznia nam, że samo ikigai nie jest wyrwanym z językowego kontekstu terminem, a funkcjonuje jako nieodłączna część tamtejszej mentalności. Płynne przejścia z zagadnień kulturalnych do społeczno-gospodarczych, jak również łagodne przeskoki z perspektywy globalnej na społeczeństwo japońskie ku indywidualnym przypadkom – wszystko to pokazuje łatwość, z jaką autor ujmuje temat. <br />
<br />
Amatorzy Kraju Kwitnącej Wiśni powinni być zadowoleni. Ta książeczka jest <b>przyjemnym studium przypadku</b>, Japonii i jej mieszkańców, zaś samo pojęcie ikigai okazuje się motywem przewodnim i może nawet pretekstem dla autora do tego małego aktu patriotyzmu.<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-15477340132553038482017-10-24T20:38:00.000+02:002017-10-24T21:03:23.611+02:00Czy wiesz, że możesz... wszystko? Rhonda Byrne, Sekret i Siła<b>Mieć zawsze więcej pieniędzy niż się potrzebuje. Wieść udane życie towarzyskie. Posiadać dobre zdrowie. Czy cieszysz się tym wszystkim?</b><br />
<br />
Pamiętam, że kiedy <i>Sekret </i>święcił największe triumfy w Polsce, byłam akurat w liceum i czasem po lekcjach zachodziłam do Empiku popatrzeć na nowości. Trzymałam tę książkę w rękach, ale z dzisiejszej perspektywy - byłam wtedy niewyobrażalnie daleko punktu, w którym mogłabym tę filozofię nie tyle zrozumieć, co autentycznie <i>poczuć</i>. Po pierwsze, odrzucała mnie bardzo typowo amerykańska otoczka medialna przywodząca na myśl jakąś wielką teorię spiskową (wystarczy spojrzeć na ten tandetnie podniosły <b><a href="https://www.youtube.com/watch?v=vZFXLkhuTHI" target="_blank">zwiastun</a></b>). Po drugie i kolejne, byłam krytyczna w sposób zamknięty i miałam za mało wiedzy, a takie nastawienie podsuwało mi od razu skojarzenia z jakimś kolejnym amerykańskim (pod)kościołem czy sektą.<br />
<br />
W punkcie, w którym jestem w stanie <i>Sekret</i> rozpoznać, uwierzyć i zastosować, znalazłam się dopiero dzisiaj po wielu, wielu, wielu życiowych przemyśleniach.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOZCX2mqbPpQh1sfD_52f-ychAmtBFHL0c1cQczfwi3wdq-0I8qioZ0izQgeCaldkasXbrrtJdfqqOOU-E_Z2IUdO-9_bRkDUjQjIPtQv9c-8HHZqfKflcl4jERy9631BhTU2JcQzc9Wok/s1600/IMG_20171023_173749.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOZCX2mqbPpQh1sfD_52f-ychAmtBFHL0c1cQczfwi3wdq-0I8qioZ0izQgeCaldkasXbrrtJdfqqOOU-E_Z2IUdO-9_bRkDUjQjIPtQv9c-8HHZqfKflcl4jERy9631BhTU2JcQzc9Wok/s640/IMG_20171023_173749.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Po tylu latach od premiery filmu i książki Rhondy Byrne tak naprawdę prawo przyciągania nie jest już żadnym sekretem. Publikację tę, jeśli ufać Wikipedii, od 2006 r. <b>przetłumaczono na 52 języki<i> </i>i sprzedano w ponad 6-milionowym nakładzie</b>. Potem powstało jeszcze kilka innych książek bazujących na fundamencie <i>Sekretu</i>, ale wszystkie mówią o tym samym, posługując się podobną retoryką. Ja zaczęłam od <i>Siły</i>, która stanowi rozwinięcie <i>Sekretu</i>, i moim zdaniem jest bardziej precyzyjna, a mniej efekciarska (jak na standardy Byrne). Cytaty będą więc pochodzić stamtąd.<i> </i><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>W najogólniejszym rozumieniu prawo przyciągania brzmi następująco: podobieństwa się przyciągają. Po przełożeniu tego na prostszy język oznacza to: co dajesz, to otrzymujesz. Prawo przyciągania sprawia, że cokolwiek dajesz, to samo przyciągasz z powrotem.</i> </blockquote>
Jakim cudem Byrne odniosła tak ogromny sukces? Sugestywna retoryka, efekty wow, atmosfera tajemnicy, bardzo prosty język - to połowa sukcesu. Dla mnie to coś, co trzeba ścierpieć, żeby dojść do sedna (#BurżujstwoIntelektualne;)). Druga połowa to mianowicie bardzo uniwersalny przekaz obecny w każdej kulturze i religii. Coś, co tak naprawdę wcale nie powinno być sekretem. Właściwie serce każdej kultury i religii: <b>wiara</b>.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQGc1Q5naoM0H_msGHJ3bxsTB_0cAFH2iG1ZLhyphenhyphenT47Ah5lNalhbQw03SpXVwKJIfkQMGFY3L4DZoMlVDAvsTuY7tmw6Fut86B9nPEIs_QVwCjurVC-PnxBORKFKqBVWiDq7z6xld1esA2u/s1600/IMG_20171023_174257.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1265" data-original-width="1600" height="504" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgQGc1Q5naoM0H_msGHJ3bxsTB_0cAFH2iG1ZLhyphenhyphenT47Ah5lNalhbQw03SpXVwKJIfkQMGFY3L4DZoMlVDAvsTuY7tmw6Fut86B9nPEIs_QVwCjurVC-PnxBORKFKqBVWiDq7z6xld1esA2u/s640/IMG_20171023_174257.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Prawo przyciągania działa nieustannie i automatycznie. Jest prawem. Podobnie jak prawo grawitacji nie przestaje działać, dlatego wciąż stoimy nogami na ziemi, tak prawo przyciągania wciąż przynosi nam to, o co prosimy, najczęściej pod postacią emocji, świadomie lub nie. Jak to działa? <b>Poproś, uwierz, otrzymaj.</b> Ten proces wydaje się dziecinnie prosty. Czy nie przypomina modlitwy, jaką dobrze znamy?<br />
<br />
Najczęstszym problemem z modlitwą jest chyba to, że wciąż powtarzamy prośbę, werbalizujemy ją w coraz to nowy sposób, próbujemy ująć ją najwłaściwiej - a w ten sposób wciąż tylko utwierdzamy się w poczuciu braku tego, czego pragniemy. Wg wskazówek Byrne i innych znawców prawa przyciągania <b>z prośbą jest jak z zamówieniem</b>. Jeśli zamawiasz coś przez internet, nie składasz zamówienia po tysiąckroć, wystarczy raz, potem już tylko czekasz, ciesząc się nadchodzącą przesyłką i jednocześnie zajmujesz się swoim życiem. Jesteś przekonany, że przesyłka nadejdzie. Pewnego dnia ją otrzymujesz.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>To nie przypadek ani szczęśliwy traf, że z dobrymi emocjami czujesz
się fantastycznie, a ze złymi naprawdę paskudnie. Miłość jest najwyższą
siłą sprawczą w życiu, przyzywa Cię i przyciąga poprzez dobre uczucia,
żebyś mógł wieść życie, jakie jest Ci pisane. Ale miłość przemawia do
Ciebie także poprzez złe uczucia, ponieważ to one mówią Ci, że jesteś
oderwany od pozytywnej siły życiowej!</i></blockquote>
Kolejny spoiler, który zamierzam tu poczynić, to wyjaśnienie, czym jest tytułowa siła w rozwinięciu <i>Sekretu</i>. To miłość. Oczywiście. <b>Jeśli czegoś pragniesz, to znak, że to kochasz.</b> Można kochać w ten sposób bogactwo, zdrowie, przyjaciół, życiowego partnera, swoje zadbane ciało. W pewnym sensie to popęd. Miłość jest siłą dominującą w świecie. Tradycyjnie mamy dobro i zło, tu zasada rozkładu sił w świecie jest następująca: <i>jest</i> miłość albo <i>nie ma</i> miłości. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS5ZejlarYoyW9ERvIPen52VnR1-pIOQGLHJ-r1_E8S77eUHm0ghz6DSIv6EgI50pTESe2YDDGI_8qOloSs_rupnoTU-0XOzTuIp2Zqkvgn1aUgRatsyfOWOnAkVY7nIIcPQZ0A-6ARARr/s1600/IMG_20171023_173736.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiS5ZejlarYoyW9ERvIPen52VnR1-pIOQGLHJ-r1_E8S77eUHm0ghz6DSIv6EgI50pTESe2YDDGI_8qOloSs_rupnoTU-0XOzTuIp2Zqkvgn1aUgRatsyfOWOnAkVY7nIIcPQZ0A-6ARARr/s640/IMG_20171023_173736.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<br />
Nie jest to miejsce na wchodzenie w analizę pojęć i filozoficzne meandry sprawy, ale powszechnie wiadomo, że cała ideologia pozytywnego myślenia jest krytykowana przez Kościół jako pokłosie New Age. Już na pierwszy rzut oka nic w tym dziwnego - naczelnym pojęciem retoryki Byrne jest<i> Wszechświat</i> jako byt po drugiej stronie względem nas, z którym łączy nas prawo przyciągania. Można by intuicyjnie podstawiać pod ten <b>Wszechświat synonimy takie jak Bóg czy Absolut</b>, ale... do momentu, w którym pojawia się obraz dżina spełniającego nasze życzenia. Gdy cokolwiek pomyślimy, dobrego czy złego, Wszechświat - czyli nasz dżin - odpowiada: twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Trochę taki koncert życzeń. Takiego rodzaju <i>samozbawienia</i> Kościół nie może akceptować. Podobnie jak powiązań z magią i okultyzmem czy problemem (osobowego) zła, które jest w tej filozofii brakiem miłości. Wszystko to dla mnie niezła zagwozdka. (Po więcej krytyki odsyłam <a href="http://www.radiomaryja.pl/bez-kategorii/plaga-pozytywnego-myslenia/" target="_blank"><b>tutaj</b></a>.)<br />
<br />
Z drugiej strony jednak nietrudno zauważyć, że mechanizm podobny do tego, na którym opiera się prawo przyciągania, jest obecny również w Kościele, od razu kojarzy się z pełną wiary modlitwą błagalno-dziękczynną. Kto zna dominikańską <b><a href="http://www.langustanapalmie.pl/" target="_blank">Langustę Na Palmie</a></b>, odnajdzie znajomy optymizm i pełną pokoju ufność. Zresztą jak w ogóle zajmować się czynnie (nie tylko akademicko, tzn. poszukiwać i przyjmować pewną perspektywę jako własną) psychologią czy filozofią, pozostając w zupełnej zgodzie z dogmatami? <br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Najpierw musisz być szczęśliwy i </i>dawać<i> szczęście, żeby szczęście </i>dostać<i>. Inaczej być nie może, ponieważ wszystko, co chcesz w życiu </i>dostać<i>, najpierw musisz </i>dać<i>! Rządzisz swoimi uczuciami, rządzisz swoją miłością. Moc miłości odda Ci wszystko, co z siebie dasz. </i></blockquote>
Czasem mam wrażenie, że <b>zbyt wiele demonizujemy</b> bez namysłu, a stoi za tym po prostu strach. W tym świetle cała filozofia prawa przyciągania jest dla mnie po prostu użyteczna. Odkąd zrozumiałam, na czym polega ten punkt widzenia, łatwiej dostrzegam dobre rzeczy, które mi się przytrafiają, łatwiej mi spojrzeć globalnie na swoje życie i określić jego cel i sens. To pozwala wyciszyć się i oczekiwać najlepszego, a jednocześnie dostrzegać możliwości, które tam prowadzą. Poza tym jest to szalenie intuicyjne - najbardziej zdziwiło mnie, jak często (i skutecznie) korzystałam w przeszłości z mechanizmu prawa przyciągania, nie wiedząc nawet o jego istnieniu.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Kiedy serce obiera właściwy kurs, życie osobiste kwitnie. Kiedy życie
osobiste kwitnie, w domu panuje harmonia. Kiedy w domu panuje harmonia,
w kraju panuje ład. A kiedy w kraju panuje ład, na świecie panuje
pokój.</i> Konfucjusz</blockquote>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-90193714662727429152017-10-21T16:09:00.001+02:002017-10-21T19:28:33.043+02:00Jak odświeżyć lub zupełnie odmienić meble? Isabelle Bruno, Christine Baillet, IKEA na nowo. Zrób to po swojemu<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVEKGOLFlrrPCEdSBtE8qj-pulaawPOut8f2mx7IMfHs9rE51T93iZiUJDOt0LvuMcMXLy6OgepzPNjs8FkraWD68-0sm-XFp8v8Y7RIzLk4tdEePXdvEQy2sbQKNRMLgGJF9DRP8o8rwc/s1600/IMG_20171018_160104_291.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgVEKGOLFlrrPCEdSBtE8qj-pulaawPOut8f2mx7IMfHs9rE51T93iZiUJDOt0LvuMcMXLy6OgepzPNjs8FkraWD68-0sm-XFp8v8Y7RIzLk4tdEePXdvEQy2sbQKNRMLgGJF9DRP8o8rwc/s400/IMG_20171018_160104_291.jpg" width="320" /></a><b>Czy posiadasz w domu meble IKEA? – to już niemal pytanie retoryczne. Twój sąsiad na pewno też je posiada. A może by je w takim razie jakoś odmienić, udekorować, przeorganizować, spersonalizować? Do tego zachęcają autorki </b><i>I</i><i>KEA na nowo. Zrób to po swojemu</i><b> wydanej u nas nakładem Wydawnictwa Relacja. </b><br />
<br />
Mówi się, że Polak potrafi – w niemal każdej rodzinie znajdzie się jakaś złota rączka. W końcu ciężkie lata PRL-owskiego niedostatku nauczyły nas sprytu i <b>żyłkę do majsterkowania mamy we krwi</b>. Coś z niczego? Proszę bardzo! Świat zachodni odkrył jednak tę magię z opóźnieniem. Tam pierwsze były ruchy alternatywne, jak choćby hipisi produkujący sobie kolorową odzież, biżuterię, różne drobne przedmioty użytku domowego, a potem wydający też na własną rękę muzykę. Następnie pałeczkę przejęła rzesza geeków, samouków i domorosłych konstruktorów komputerów i oprogramowania. Gdzieś po drodze był McGyver, a dopiero potem świat opanowały meble IKEA, konstrukcje tak proste i uniwersalne, że ludzie masowo zaczęli je przerabiać i indywidualizować.<br />
<br />
<a name='more'></a><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiajWcAwWV_wpVHzbtTPOQupjYWj3jgjHMnxnXEkq3S837aHkJxSsXtMSKRWaJsIaESgq9yddiZmwimQh3AyGAelUwrQbCgFMJ5QlFg012UjXSQwlK5Iv3qh24xHM-sDJuLCWS8tdnPwJ7W/s1600/IMG_20171018_162125_235.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1486" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiajWcAwWV_wpVHzbtTPOQupjYWj3jgjHMnxnXEkq3S837aHkJxSsXtMSKRWaJsIaESgq9yddiZmwimQh3AyGAelUwrQbCgFMJ5QlFg012UjXSQwlK5Iv3qh24xHM-sDJuLCWS8tdnPwJ7W/s640/IMG_20171018_162125_235.jpg" width="593" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Nie jestem jakimś wielkim majsterkowiczem, ale dużo frajdy sprawiają mi drobne,<br />
twórcze przeróbki, zwłaszcza w dekoracyjnych klimatach boho. Tu moje dzieło <br />
sprzed roku, czyli hipisowska przemiana ikeowskiej <a href="http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/40216357/" target="_blank">minikomody MOPPE</a> :))</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Autorki, Isabelle Bruno i Christine Baillet, przekonują do idei DAYA<i> (ang. Do As You Are</i>), czyli <i>Zrób to po swojemu</i>. Jest to kolejne nośne hasło, taka bardziej zaawansowana forma trendu DIY (ang. <i>Do It Yourself</i>), czyli naszego rodzimego ZTS (<i>Zrób To Sam</i>). Ale nie znajdziemy w tej książce zbędnego gadania. Na cały projekt składa się <b>70 pomysłów</b> podzielonych według skali trudności na poziom łatwy, średni, trudny i ekspercki. <br />
<br />
W pierwszych dwóch rozdziałach znajdziemy głównie <b>propozycje dekoracyjne</b>, będzie więc dużo malowania różnymi technikami, trochę rozcinania, klejenia i szycia. Dużą zaletą tych projektów jest fakt, że wiele z nich przeznaczone jest do pokoju dziecięcego lub na plac zabaw, a przy tym angażuje najmłodszych do wspólnego tworzenia. Możemy wspólnie zbudować sanki, oryginalną lampę z dowolnych obrazków albo spersonalizować nudny, jednokolorowy stolik do zabawy. W dalszej części do <b>bardziej funkcjonalnych pomysłów</b> przydadzą się już „cięższe sprzęty”, czyli wiertarka, wyrzynarka czy piła. Prócz funkcji dekoracyjnych wiele z tych propozycji ma na celu ocieplenie schludnych, skandynawskich mebli, dlatego autorki często sugerują włączenie w konstrukcję drewnianych desek, np. w przypadku prostego metalowego regału, który uzupełniony o dodatkowe elementy przechodzi zupełną metamorfozę.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWVxIreMo0FMJQiFTXPjEksAAn5R8pccjnesOYOeslWq2EUYTUWJqHTVwVLBb6NqzVFi9Z1e7PM2fSqYvOE6omR4cEKL4RRzAYgtjXooH6wWc0-b-hWS0oPAh3OkyuyoR1Q8gq1Le_je4f/s1600/IMG_20171014_175403_805.jpg" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1281" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWVxIreMo0FMJQiFTXPjEksAAn5R8pccjnesOYOeslWq2EUYTUWJqHTVwVLBb6NqzVFi9Z1e7PM2fSqYvOE6omR4cEKL4RRzAYgtjXooH6wWc0-b-hWS0oPAh3OkyuyoR1Q8gq1Le_je4f/s640/IMG_20171014_175403_805.jpg" width="640" /></a><br />
<br />
<br />
Trzy osobne podrozdziały przeznaczono na pomysły z wykorzystaniem wybranych modeli mebli, tj. regału KALLAX, stołka FROSTA i łóżka piętrowego KURA. Na poziomie eksperckim pojawiają się również bardzo inspirujące wyzwania, projekty profesjonalistów, które często przypominają współczesne dzieła sztuki, jak na przykład fotel o nietypowym obiciu wykonanym z… ołówków IKEA!<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrR8FvD27fLU47Uw_yGI5xII614AxD4lsVEr8HeW8yXNGFqNiySFzQMvI-YCaOPXW4cb-6kK98dejd1xLapgsc-yAAcO1sJJIuaxh9tjMB_o8X_HXbGECmAtKIt6Dh_PWbQ7t_vcycOBGD/s1600/IMG_20171014_175211_665.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrR8FvD27fLU47Uw_yGI5xII614AxD4lsVEr8HeW8yXNGFqNiySFzQMvI-YCaOPXW4cb-6kK98dejd1xLapgsc-yAAcO1sJJIuaxh9tjMB_o8X_HXbGECmAtKIt6Dh_PWbQ7t_vcycOBGD/s640/IMG_20171014_175211_665.jpg" width="640" /></a> <br />
Książka jest wydana solidnie – twarda oprawa i przyjemny, matowy papier o dużej gramaturze zapewniają komfort podczas użytkowania. Niby tylko dwieście stron, a jednak jest to porządny album. Układ tekstu, instrukcji i ilustracji wypada <b>czytelnie i przyjaźnie</b>. Przy każdym projekcie znajdziemy niezbędnik, czyli spis wszystkich potrzebnych materiałów i narzędzi oraz jasny plan wykonania. Wykorzystane przez autorki fotografie są zainscenizowane bardzo w stylu IKEA – schludne, czyste, ale ciepłe, zachęcające do podjęcia przez majsterkowiczów wyzwania.<br />
<br />
Jak ze zwykłego stołu stworzyć stół do szycia lub stół kreślarski? Jak zwykłe łóżko piętrowe przemieć w fantazyjny domek, z którego dzieciaki nie wyjdą przez najbliższe dwa tygodnie? Będzie na to kilka patentów. <br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxetZiBtzhl2m2AAOljYkp6ogZ7Bd5yqVHOTMWWtSCiYEiMSlfeZ3Z_M7dI__3P4iIrvToOLy5Jl3BMq0US-oM5wlTNiKn3O3p77_q6WX_G76E6cOjiUD7cH0N38Rv_64qnJZNf7UG9W0Y/s1600/IMG_20171014_175555_692.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1280" data-original-width="1600" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxetZiBtzhl2m2AAOljYkp6ogZ7Bd5yqVHOTMWWtSCiYEiMSlfeZ3Z_M7dI__3P4iIrvToOLy5Jl3BMq0US-oM5wlTNiKn3O3p77_q6WX_G76E6cOjiUD7cH0N38Rv_64qnJZNf7UG9W0Y/s640/IMG_20171014_175555_692.jpg" width="640" /></a><span style="color: #999999;"> </span><br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-31750237910209188842017-10-12T19:23:00.000+02:002017-10-13T21:55:44.272+02:00Czy kochasz swoje ciało? Kathryn Gemp-Griffin, Francuzki noszą koronki<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDS5lqkqSCrN4eTRkpM3suStzM7dal2hAMGe5iM8Zwbik474BikJqsABleNPcsQ0nayp7IKaNXpu-VFQ4lZqDyEQPBKlA6knR7psYHaaYklBT1X8KXK5-fi0NZRQSJLraH_7lBqtMJm2di/s1600/IMG_20170807_194056.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDS5lqkqSCrN4eTRkpM3suStzM7dal2hAMGe5iM8Zwbik474BikJqsABleNPcsQ0nayp7IKaNXpu-VFQ4lZqDyEQPBKlA6knR7psYHaaYklBT1X8KXK5-fi0NZRQSJLraH_7lBqtMJm2di/s400/IMG_20170807_194056.jpg" width="320" /></a></div>
<b>Wszyscy znamy mit o francuskiej elegancji, paryskim szyku, gdzie dominują stonowane kolory, klasyczne fasony, dobre materiały i subtelne wykończenia. Wszyscy też jednak wiemy, że na ulicach dzisiejszego Paryża ze świecą szukać elegantek w dawnym stylu... </b><br />
<br />
Nie przypuszczam więc, by statystyczna Francuzka faktycznie skrywała pod rozciągniętym tiszertem misterne koronki w idealnie dobranym rozmiarze, co mogłoby świadczyć o godnej pozazdroszczenia świadomości i znajomości swojego ciała. Mimo to kupuję przedstawiony przez amerykańską autorkę obrazek ze względu na jego urok i funkcjonalność.<br />
<br />
To nie jest przeciętny poradnik, jak sugerowałby tytuł. Kathryn Kemp-Griffin opowiada osobistą historię o tym, jak wraz z mężem w latach 90. przenieśli się z Kanady do Paryża. W poszukiwaniu pracy autorka przemierzała ulice miasta zakochanych, z każdym krokiem odkrywając <b>magię francuskiego stylu życia</b>, zupełnie różnego od amerykańskiej rzeczywistości. Największą różnicę znalazła jednak, przyjrzawszy się samej sobie. Uwodzicielskie i pewne siebie Francuzki nosiły wykwintną bieliznę kupioną w eleganckich butikach, ona zaś miała na sobie stary sportowy stanik z supermarketu...<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Bielizna potrafi nas obudzić, utulić i ukoić. Istnieje
niewidzialna i subtelna granica pomiędzy byciem nagą a byciem ubraną,
często lekceważona podczas poszukiwania bielizny, która podnosi lub
wypycha do przodu. Jeśli niczego nie czujesz - coś tracisz.</i></blockquote>
I tak na tle historii odkrywania istoty francuskości zostaje nam w sposób całkiem uporządkowany wyłożona wiedza na temat bielizny. Ta książka przykuła moją uwagę dzięki ładnie zakomponowanej okładce, wyważonej, minimalistycznej, ale z klasą. <b>Wszystko, czego spodziewałam się po tego typu publikacji, otrzymałam.</b> Zarys dziejów bielizny od "prehistorycznych" francuskich gorsetów przez rewolucję bieliźniarską w początkach XX w., która przecięła gorset w połowie, przez kolejną rewolucję, kiedy wyzwolone kobiety niemal całkiem zrezygnowały z noszenia staników, aż po czasy dzisiejsze, gdy mamy ogromny wybór towaru, a co z tego wynika - trudno się odnaleźć w tym nadmiarze rodzajów, gatunków, typów, jak i całym bieliźnianym żargonie. Jednak autorka na każdym kroku podkreśla jeszcze inny wymiar odnajdywania się w magicznym świecie bielizny - pokazuje nam, jak odnaleźć w tym <b>zmysłową przyjemność</b>.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVWh35Ny6k8GeIVKGP-yzyJV53H1qkQKoQ-sfY3HZ8ZDxnfOvgBLKHxxagMvV3dZ4bIypXabcl8yiN-lz_edNopVgDQvCoatGwRolKfJ6sHWh-sU3nly_c27SHoeXOSV-lkX0a8aXod9Lg/s1600/IMG_20170907_131941_261.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1303" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjVWh35Ny6k8GeIVKGP-yzyJV53H1qkQKoQ-sfY3HZ8ZDxnfOvgBLKHxxagMvV3dZ4bIypXabcl8yiN-lz_edNopVgDQvCoatGwRolKfJ6sHWh-sU3nly_c27SHoeXOSV-lkX0a8aXod9Lg/s400/IMG_20170907_131941_261.jpg" width="325" /></a><i>Być może zaskoczy cię ta informacja, ale biustonosz to tak naprawdę inżynierskie dzieło sztuki, na które składa się od dziesięciu do czterdziestu elementów. Sztuka leży w umiejętności projektanta, by złożyć je w całość w taki sposób, abyś zakochała się w swoim ciele.</i></blockquote>
Poznajemy anatomię stanika, charakterystykę najczęściej wykorzystywanych materiałów, znaczenie składu metki, najsłynniejsze fasony. Dowiadujemy się, jak dobrać bieliznę do sylwetki, jak dopasować pończochy, czy stanik i figi muszą mieć ten sam kolor i oczywiście czym charakteryzuje się dobrej jakości koronka. I naprawdę okazuje się, że beżowe, neutralne staniki pod tiszert to szczyt nudy, a silikonowe biustonosze samonośne może i bywają funkcjonale, ale... odbierają całą przyjemność. :)<br />
<br />
Po przeczytaniu tej książki prawdopodobnie zgodzisz się, że specjalna randka, walentynki czy nawet noc poślubna wcale nie są powodami, dla których
kupuje się wyjątkową bieliznę. Przyznasz też, że nie zakłada się jej dla
żadnego mężczyzny. Bo cały sekret tkwi w tym, że <b>bielizna służy tylko i wyłącznie tobie</b>. Każdego dnia buduje twoją pewność siebie, przyjemnie pieści twoją skórę, a dobrze dobrana zapewnia ci doskonały komfort. W pięknej bieliźnie sama się sobie podobasz. A więc... jeśli jeszcze nie kochasz swojego ciała, przemyśl koniecznie zakup tej książki. Może się okazać, że to niezbędna pomoc, by zmienić ten stan rzeczy!Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-20416985242199167832017-09-03T17:34:00.002+02:002017-10-13T23:52:30.923+02:00Jak pomóc przeznaczeniu? Alwyn Hamilton, Buntowniczka z pustyni<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMZj4tr_Pwx_jMkZ5Hl1vkGUBE92XSexljiXCEyBRNdFRofT_Q5Sk7tKHP0SLcz1R7ns0ZT0alL8e4_0rJVzIJuqvoKD1ZoY-gEXAB0sDK4dk2AjD1Sf9yY8GjfYhBu-WVqVgrDA0EKTNH/s1600/IMG_20170807_193612.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1307" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMZj4tr_Pwx_jMkZ5Hl1vkGUBE92XSexljiXCEyBRNdFRofT_Q5Sk7tKHP0SLcz1R7ns0ZT0alL8e4_0rJVzIJuqvoKD1ZoY-gEXAB0sDK4dk2AjD1Sf9yY8GjfYhBu-WVqVgrDA0EKTNH/s400/IMG_20170807_193612.jpg" width="326" /></a></div>
<i>Buntowniczka z pustyni</i>, podobnie jak <i>Dwór cierni i róż</i>, to jedna z tych powieści, które ostatnio triumfowały i błyszczały na wielu bookstagramach (ta pierwsza dosłownie ze względu na piękną oprawę dedykowanym sroczkom okładkowym). Stwierdziłam, że chcę je przeczytać, ale... nie zamierzam wydawać pieniędzy na młodzieżówki. Obydwie wygrałam. :) Dziś będzie krótko o debiucie Kanadyjki, z wykształcenia historyka sztuki, Alwyn Hamilton.<br />
<br />
Jest to historia o szesnastoletniej Amani, która dorasta w małej mieścinie na samym końcu pustyni i rozpaczliwie próbuje się stamtąd wyrwać. Nie sprzyjają jej ani brak środków na ucieczkę, ani tragiczna przeszłość jej nieżyjących rodziców, ani pozostali krewni, wredna ciotka i wuj, który rozważa wydanie jej za mąż. Jednak dziewczyna od małego trenuje strzelanie, jest w tym świetna, a w przebraniu chłopaka ma szanse wygrać odpowiednią sumę na zawodach strzeleckich i wyjechać. Plan nie do końca się powiedzie, jednak nowo poznany obcokrajowiec, Jim, będzie zwiastunem nowej, niespodziewanej i ekscytującej przygody.<br />
<br />
Mam co do tej książki mieszane uczucia... <br />
<br />
<a name='more'></a>Jest w porządku, jednak bez rewelacji, jakich można się było spodziewać. Początki są bardzo udane, wydarzenia są poprowadzone tak, że czujemy ciągłe napięcie. Bardzo ucieszyło mnie, że z taką naturalnością przychodzi autorce zamykać rozdział w kulminacyjnym momencie, co sprawiało, że nie sposób odmówić sobie następnych kilkunastu stron. Jednak po jakimś czasie to wrażenie zaczęło się rozmywać. <b>W pewnym momencie przygodówka zaczyna być przeładowana polityką</b> i wszystko zaczyna się komplikować. Sułtan, książęta, tron, mity i legendy, dżiny, zmiennokształtne istoty, rebelia, wojna, buntownicy, armia sułtana, okupanci... Miałam wrażenie, że jest tego zbyt wiele, ale przede wszystkim jakoś to wszystko niepoukładane, niejasno przedstawione. Dało się to przeskoczyć i w miarę ogarnąć, o co właściwie chodziło autorce, jednak nie było w tym polotu i naturalności. W połowie książki zaczęłam się trochę męczyć.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; margin-left: 1em; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjaYjNKexNRnTnstIsA46NVYUnfOCfpiSj9QCQNwZDk0-uS7uzogn-yvYxPhIn-JbQIih1LaSUZFttzXvYmMfCqB2DFyYRxaEZK1CViIy51Lp-7CjiufYy_-faFOCzZIVJl8WzzUhJcHd0/s1600/IMG_20170725_172019_363.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjaYjNKexNRnTnstIsA46NVYUnfOCfpiSj9QCQNwZDk0-uS7uzogn-yvYxPhIn-JbQIih1LaSUZFttzXvYmMfCqB2DFyYRxaEZK1CViIy51Lp-7CjiufYy_-faFOCzZIVJl8WzzUhJcHd0/s400/IMG_20170725_172019_363.jpg" width="320" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Okładka tej książki to jedna z jej największych zalet <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">:D</span></td></tr>
</tbody></table>
Plusem jest wciąż dobrze prowadzona fabuła, choć z drugiej strony - bardzo szablonowa. Satysfakcjonująca, jednak nic wielkiego. Inną zaletą jest w ogóle osadzenie akcji w świecie przypominającym Daleki Wschód, chociaż <b>można było nadać jeszcze więcej kolorytu</b>. Mam wrażenie, że został tu oddany taki zarys kulturowy nawiązujący do problemów współczesnego świata, jak choćby problem kobiet, a w warstwie scenografii jakieś drobne elementy garderoby, np. często pojawiające się słowo <i>szima</i> jako typ przesłony na twarz. Jednak to zdecydowanie za mało, żeby poczuć piasek pod stopami. Przyznam, że po twórcy z dyplomem historyka sztuki spodziewałam się... więcej plastycznej wyobraźni. :)<br />
<br />
Nic mnie tu nie zwaliło z nóg. Żadna z postaci mnie nie uwiodła. Legendarne opowieści przemycone między wydarzeniami nie porywały, niemal przeskakiwałam je wzrokiem z czystym sumieniem, mimo że z miejsca wiadomo, że odegrają rolę w <i>ostatecznych rozwiązaniach</i>. Generalnie <b>gdy próbuję przedstawić zalety tej książki, od razu na myśl przybywa mi kontrargument</b>. Serce straciłam do tej książki głównie przez pozostawiającą wiele do życzenia redakcję, głupie literówki i dziwnie zapisane dialogi, gdzie wypowiedzi jednego bohatera podzielone są na cztery kwestie, a czytelnik niepotrzebnie zachodzi w głowę, co kto mówi. Narrator pierwszoosobowy też trochę niestety komplikuje sprawę, gdy ktoś się wypowiada, a zaraz za jego kwestią, za półpauzą, spotykamy myśli Amani. Może się czepiam, ale nie jest to po prostu mistrzostwo świata. :)<br />
<br />
Chociaż w sumie dwie rzeczy się bronią. Po pierwsze okładeczka, choć to kwestia gustu, a po drugie, już w warstwie interpretacji, podoba mi się fakt, że w tej opowieści ładnie zarysowana jest <b>linia przeznaczenia czy też prawo przyciągania</b>. Mocno zdeterminowana bohaterka czegoś bardzo pragnie, a my śledzimy, jak rzeczywistość odpowiada na to pragnienie. Plan nie zawsze zostaje zrealizowany perfekcyjnie, jednak dążymy do celu. Jest w tym pewien zamysł. Stawiam czwórkę z małym plusikiem, jednak nie mam ochoty na drugą część. No, chyba że gdzieś wygram. <span style="font-family: "verdana" , sans-serif;">:D</span><br />
<br />Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-2767009602459252692017-08-22T15:23:00.000+02:002017-10-13T22:55:46.829+02:00O tym, jak wielowymiarowa jest erotyka Myślenie jest erotyczne. Obrazki <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFbQsBrCLXnopBP-Hwaju04kCoWw6_cWRKj4Hx__vNhmepsfy0uRhLKFksKu_-XVqlaaVXY50j-QdhLLE7QnmkmFgtNNhPRGz3KWlgISNmDLn_Cg10OvW-tA532I_5RYhP_ePQt64Wap4L/s1600/IMG_20170802_172828_659.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFbQsBrCLXnopBP-Hwaju04kCoWw6_cWRKj4Hx__vNhmepsfy0uRhLKFksKu_-XVqlaaVXY50j-QdhLLE7QnmkmFgtNNhPRGz3KWlgISNmDLn_Cg10OvW-tA532I_5RYhP_ePQt64Wap4L/s400/IMG_20170802_172828_659.jpg" width="320" /></a>Wydaje mi się, że w kwestii literatury erotycznej można czytelników podzielić roboczo na trzy grupy. Dla porządku najpierw wymienić należy w ogóle niezainteresowanych, dla których to <i>terra incognita</i>. Czytelnicy sięgający po tego typu lektury to natomiast albo tacy, którzy zaczytują się w jednowymiarowych twarzach niejakiego Greya, albo tacy, którzy będą delektować się <i>Obrazkami</i>. Sfera zmysłów i emocji to w tym małym zbiorze poetycka <i>sancta terra</i>.<br />
<br />
Z tymi <i>Obrazkami</i> to w ogóle bardzo tajemnicza sprawa. Wszystko zaczęło się od bloga <a href="http://www.mysleniejesterotyczne.pl/" target="_blank">Myślenie jest erotyczne</a>, którego Autor lub Autorka pozostaje anonimowy. Ta niewiadoma dodaje smaku i (w tym przypadku uzasadnionej) pikanterii. Jeśli wierzyć intuicji i dominującej formie narracji, to za tym wszystkim musi stać kobieta.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Jestem masochistką, jakich mało, bo mój masochizm nie leży w bólu fizycznym, a w tym psychicznym: w zadrach, okaleczeniu, samookaleczeniu. […] Dlatego właśnie piszę: by uwalniać to, co mnie nakręca. […] by leczyć się w końcu z choroby zwanej introwertyzmem. </i></blockquote>
<br />
<a name='more'></a>Czym właściwie są <i>Obrazki</i>? To krótkie, ale bardzo zróżnicowane formy literackie. Niekiedy mamy do czynienia z zapisem przeżyć wewnętrznych, refleksji bądź namiętności, kiedy indziej to małe relacje z wydarzeń, sceny rozgrywające się między kobietą a mężczyzną. Moje ulubione to te pisane z perspektywy wszechwiedzącego narratora obserwującego bohaterkę – bardzo plastyczne, niemal jak kadry filmu. Na pierwszy rzut oka wydaje się zresztą, że występuje tu cała plejada postaci i w pewnym sensie tak jest. Mamy pełną<b> amplitudę nastroju i temperatury</b>. Pod tym względem <i>Obrazki</i> są zmienne jak marcowa pogoda, nie pozwalają się nudzić i nie zwalniają tempa.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: right; text-align: right;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMprs3WbAfeDk-dltnfbSPEAqBiVqd-Ugdk0DHwSzvqPKxGcTqizW5IFAtJXyLJStIayPr5kHqeh9anlvsVZOcXczXZktV0c2kpMRMMBMXUpB8Jb6Mi8_xS1tTWeLtzRI6QAWvTWjG3pDi/s1600/IMG_20170806_212940.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1377" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMprs3WbAfeDk-dltnfbSPEAqBiVqd-Ugdk0DHwSzvqPKxGcTqizW5IFAtJXyLJStIayPr5kHqeh9anlvsVZOcXczXZktV0c2kpMRMMBMXUpB8Jb6Mi8_xS1tTWeLtzRI6QAWvTWjG3pDi/s400/IMG_20170806_212940.jpg" width="343" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Recepta na udany wieczór? Voilà! ;)</td></tr>
</tbody></table>
Autorzy dotychczasowych internetowych recenzji <i>Obrazków</i> (których to recenzji jest, swoją drogą, zdecydowanie za mało jak na tak ciekawą pozycję) bardzo często piszą stylem pełnym niedopowiedzeń i wielokropków, w którym jednak wyczuwalna jest świeżo zakończona lektura. Tak się właśnie dzieje, gdy mamy do czynienia z <b>wyrazistym językiem i rytmem tekstu, których wydźwięk pozostaje w głowie</b> i chwilę potem na klawiaturze. Autor <i>Obrazków</i> słowo opanował tak, że stało się ono posłusznym narzędziem wobec intencji tekstu. Dlatego właśnie są to dla mnie bardzo poetyckie formy – niby pełne wyrazu, dobitne i jednoznaczne, ale jednocześnie nie stawiają kropki nad i, skutecznie manipulując emocjami czytelnika.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Jechał do domu, kiedy przyszło mu do głowy, że właściwie mógłby ją zepsuć. Podniósł głowę znad grubej książki i pomyślał, że jest głupi. Uniósł jedną brew. Że też wcześniej na to nie wpadł. Tak troszeczkę, odrobinę, ale jednak – zepsuć. Nadgryźć kawałek tej wyniosłej, perfekcyjnej istoty i powoli przeżuwać, mielić między językiem a podniebieniem kawałki jej doskonałości. W uwielbieniu.</i> </blockquote>
(Jak można się domyślić, bohater powyższego fragmentu zrealizował swój pomysł.) Znajdą się w tej książce sceny, które zakwestionują określenie <i>sancta terra</i>. Ciemna strona mocy, jak to ona, będzie się zdawać bardziej intensywna, jednak całość uświęca podłoże wyczuwalne niemal na każdej stronie – rozedrgane emocje, ból, smutek, żal. W <i>Obrazkach</i> niczym na taśmie filmowej gra światła i cienia jest nieodzowna, a dobrze ustawiony kontrast wydobywa<b> fragmenty urwanych historii, gdzieniegdzie zamglonych, gdzie indziej ostrych jak brzytwa</b>. Jednak nie są to tylko kadry różnych stadiów miłosnych historii i czysto zmysłowa przyjemność tekstu. Mamy tu namysł nad erotyką samą w sobie.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Kobiety uważają za bezpruderyjność radosną, czynną aktywność i gotowość wszystkich miejsc intymnych. A to chyba jednak nie tak. Bezpruderyjność to specyficzna otwartość – niekoniecznie otwierająca ciało, ale umysł – na: inność, apetyczność, smaczność, intymność… innych. Nie tolerancja, ale autentyczne zrozumienie erotyki. </i></blockquote>
Muszę przyznać, że z jednej strony nie dziwię się, że Autor(ka) pozostaje anonimowy(a). Ta książka jest jak emocjonalne, pozbawione granic (ale nie smaku) obnażenie się i w przypadku większości ludzi byłyby to teksty pisane do szuflady, przynajmniej na tej szerokości geograficznej... Z drugiej strony jednak trudno powstydzić się tak udanego debiutu (jeśli to debiut). Oczywiście, nie każdy powinien sięgnąć po tę lekturę, ale mam wrażenie, że do tego momentu recenzji dotrwali właściwi potencjalni czytelnicy. ;)<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-77365391519997216982017-07-22T13:19:00.000+02:002017-10-13T23:44:05.246+02:00Jak przetrwać koniec świata? W. Chełchowski i A. Czuba, Preppersi<b>Zawsze masz przy sobie scyzoryk. Śledzisz na bieżąco katastrofy lokalne i światowe z przeświadczeniem, że pewnego dnia sam możesz znaleźć się w sytuacji awaryjnej. Często układasz w głowie plan, co zabrać z domu w przypadku nagłej klęski żywiołowej… To może oznaczać, że masz zadatki na preppersa!</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi10WTcogN9z6qKQ2USraISoUKuQAnd3rTh6dhraPvjBu_MCMY8b2fzJk6MHS9lfflsZaP1T17n9zCYMCtE8NRbxuHCNEC-G0NqU93JNdlbOk9O9cWUpkag_FqR_hRCKT2x33mqYXrgPR4I/s1600/IMG_20170722_120942_053.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi10WTcogN9z6qKQ2USraISoUKuQAnd3rTh6dhraPvjBu_MCMY8b2fzJk6MHS9lfflsZaP1T17n9zCYMCtE8NRbxuHCNEC-G0NqU93JNdlbOk9O9cWUpkag_FqR_hRCKT2x33mqYXrgPR4I/s400/IMG_20170722_120942_053.jpg" width="320" /></a></div>
<i>Preppersi. Przygotowani do przetrwania!</i> to kolejny efekt współpracy Andrzeja Czuby i Wojciecha Chełchowskiego, dziennikarzy, byłych szefów Playboya i autorów książki <i>Militarni. Już wojskowi, czy jeszcze cywilie?</i>. Preppersi zaś (nazwa pochodzi od ang. prepare, czyli przygotowywać się) w powszechnej świadomości, jak się wydaje, prawie nie funkcjonują, jednak ich liczba w Polsce od 7-8 lat stale rośnie. Ta książka nie będzie odkryciem dla samych preppersów, jednak może być interesująca dla wszystkich, którzy preppersami (jeszcze) nie są. <b>Preppersi są z gatunku tych ludzi, którzy spodziewają się najgorszego, jednak nie oczekują tego biernie</b>, chcą być gotowi na każdą ewentualność. Co to oznacza? Autorzy książki przytaczają w tym kontekście pojęcie TEOTWAWKI, czyli <i>The End Of The World As We Know It</i>, co oznacza <i>koniec świata, jaki znamy</i>. Ku zaskoczeniu wszystkich przyzwyczajonych do wizji amerykańskich szaleńców budujących dziwaczne schrony pod ziemią okazuje się, że preppersi to jednak bardzo pragmatyczni ludzie.<br />
<a name='more'></a><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Może być to </i>[koniec świata, jaki znamy]<i> nagły zgon członka rodziny, wypadek, utrata pracy czy straty na giełdzie. </i></blockquote>
Książka jest napisana na poły w stylu reportażu, na poły jako poradnik, z grubsza w tej właśnie kolejności. Pierwsze rozdziały mają na celu między innymi przekonać Czytelnika, że ani Polska nie jest bezpieczną przystanią, ani czasy, w których żyjemy, nie są wcale tak pewne, jak byśmy sobie tego życzyli. Zresztą żadne takie nie były, twierdzą Autorzy, przytaczając liczne przykłady zamachów, wypadków i katastrof naturalnych ostatniego stulecia. I tu pojawiają się preppersi, ludzie, którzy odnajdą się w każdej sytuacji awaryjnej. Mamy więc wplecione w tekst główny wypowiedzi osób hobbystycznie (np. blogerzy) lub profesjonalnie (instruktorzy survivalu) zajmujących się sztuką przetrwania. Całość, patrząc z perspektywy, wygląda na taki reportażowy skrypt z zagadnienia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9fuQF1Vi2LuOeX0m3DmwnzS33AQRKrSYMLpTom93X_YSAprRL416kRTVHP5Yihrux3gbucyTZEJTXvyIFzqlctSlI1W-tBeAVb10AlLt3QyrwVpHt416LexONlIWcu9UlsVtrtWFSYI_w/s1600/IMG_20170722_125526_287.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1361" data-original-width="1600" height="340" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9fuQF1Vi2LuOeX0m3DmwnzS33AQRKrSYMLpTom93X_YSAprRL416kRTVHP5Yihrux3gbucyTZEJTXvyIFzqlctSlI1W-tBeAVb10AlLt3QyrwVpHt416LexONlIWcu9UlsVtrtWFSYI_w/s400/IMG_20170722_125526_287.jpg" width="400" /></a></div>
Między kolejnymi nazwiskami i wypowiedziami pojawiają się wypunktowane informacje, przy czym <b>rozpiętość tematu jest naprawdę spora</b>. Wszak przetrwać nie jest tak łatwo. Dla zobrazowania tej różnorodności przytoczę kilka przykładowych konkretów: jak spakować plecak w razie nagłej ewakuacji (wypis najpotrzebniejszych rzeczy i dlaczego właśnie to zapakować), jak przeprowadzić test rośliny do spożycia (wskazówki krok po kroku i wypis roślin jadalnych z krótką charakterystyką), jak przetrwać w agresywnym tłumie (psychologiczne podpowiedzi), jak zostać strzelcem sportowym (rzetelne urzędowe informacje).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Przypuszczam, że niektórym co bardziej ogarniętym Czytelnikom rzuci się w oczy ogólnikowy i bardzo popularyzatorski charakter publikacji, za to dla świeżaków może być to przydatna lektura. Zwłaszcza z powodu, dla którego sama sięgnęłam po tę książkę, czyli <b>dziewięciomiesięcznego Planu Początkującego Preppersa</b> służącego zbudowaniu własnego systemu bezpieczeństwa. Dzięki niemu przeanalizujemy możliwe niebezpieczeństwa i stworzymy listę potrzebnych zapasów, ustalimy tygodniowy plan żywieniowy i metody natychmiastowej reakcji w przypadku małej i dużej katastrofy oraz opracujemy procedurę ewakuacji i dotarcia do bezpiecznej lokalizacji.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGsMp0FbcYPXtxfTF-7iaWFLXv2CHPwztnluoeGdWHg7Wl01D9j2993PE8mG9HOCthisuWBE4kM3AIAU8S6SXsGeJnObhp_sP8yXO8jyKwflyBa5XztD_jDgmSI5TOxzQxdd6JPMS-rWeT/s1600/IMG_20170722_130525_134.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGsMp0FbcYPXtxfTF-7iaWFLXv2CHPwztnluoeGdWHg7Wl01D9j2993PE8mG9HOCthisuWBE4kM3AIAU8S6SXsGeJnObhp_sP8yXO8jyKwflyBa5XztD_jDgmSI5TOxzQxdd6JPMS-rWeT/s400/IMG_20170722_130525_134.jpg" width="320" /></a></div>
Krótko podsumowując całość, jako opis zjawiska społecznego, jakim jest preppering, książka Chełchowskiego i Czuby całkiem daje radę, w dodatku przyjemnie i szybko się ją czyta. Mieszane uczucia może budzić jedynie fakt, że nie jest to pozycja wybitnie twórcza – gros zawartych w niej informacji i wiele więcej dociekliwi znajdą w odpowiednich rejonach internetu, gdzie preppering kwitnie. Jako wstęp do zagadnienia jest to jednak godna polecenia lektura.<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><br />***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
<span style="color: #999999;"></span>Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-721563124301160172017-07-08T16:26:00.000+02:002017-10-14T00:56:17.666+02:00Book haul rozwojowy: czas, seks i podświadomość...<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw8BV5SDJCwiOyG6qBBTYywc45XTVlohlQGijUL7iUre5rCOcaoOuT9KhJzYSx1QUT4DuWf2uM5MoBbYkPtDDkDI9yy5JQzz7JnCnwAaCzM8e6eQOib1DXhIHjpUR4xmnykYHLvPZh-HDS/s1600/IMG_20170708_131542_347.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiw8BV5SDJCwiOyG6qBBTYywc45XTVlohlQGijUL7iUre5rCOcaoOuT9KhJzYSx1QUT4DuWf2uM5MoBbYkPtDDkDI9yy5JQzz7JnCnwAaCzM8e6eQOib1DXhIHjpUR4xmnykYHLvPZh-HDS/s400/IMG_20170708_131542_347.jpg" width="320" /></a></div>
Zdecydowałam się wprowadzić na blogu coś takiego jak <i>book haul</i>, żeby systematycznie odnotowywać książkowe zakupy. Czas niestety pędzi jak szalony i świadomość tego, co, kiedy i dlaczego kupiłam, regularnie mi umyka. A stosik rośnie! Jak czytam? Przeważnie organizuję sobie <b>czytelnicze przygody w blokach tematycznych</b>. Tak było przez ostatnie lata: jakiś temat i dziesięć książek z biblioteki (syndrom referatu?). Oczywiście nie czytane od deski do deski, a raczej kartkowane luźno w poszukiwaniu inspiracji do myślenia. <b>W czytaniu chodzi o wolność</b>. Obecnie znów czuję nadciągającą fazę na rozwój i samodoskonalenie. Trochę z tego względu dałam się skusić promocji na stronie Znaku, gdzie udało mi się wyhaczyć trzy książki po dyszce za każdą, a potem jeszcze przeszłam się do Stokrotki po zakupy i jak zawsze nie pozwoliłam sobie ominąć ulubionego stoiska bibliofilów. Zapraszam więc na mały przegląd. ;)<br />
<a name='more'></a><br />
<div style="text-align: center;">
<br />
<span style="font-size: large;"><u>Joshua Becker, <i>Im mniej, tym więcej</i></u></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-eFH0o0r4qEIzQDZuFCtmOwI6yeZ5wzLLOVzhgAJS9egSyya4n_9AnBxDIc973Ek2ydb5ge4xQNIbjqiCqMQYtX_jWWJpbILIzpu13eQcIg7LW_2XIf45QE1qJte-RGodwLAA6Jc-E6gf/s1600/IMG_20170708_133110_240.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-eFH0o0r4qEIzQDZuFCtmOwI6yeZ5wzLLOVzhgAJS9egSyya4n_9AnBxDIc973Ek2ydb5ge4xQNIbjqiCqMQYtX_jWWJpbILIzpu13eQcIg7LW_2XIf45QE1qJte-RGodwLAA6Jc-E6gf/s400/IMG_20170708_133110_240.jpg" width="320" /></a></div>
Choć staram się unikać zbędnego gromadzenia rzeczy i kolekcjonuję tylko hipisowską biżuterię i... zgadnijmy... tak, czytadła, to podziwiam ludzi, którzy posiadają tyle, że potrafiliby w ciągu kilku godzin zapakować walizkę i przenieść swoje życie w inne miejsce. Sama chciałabym tak potrafić. Podobnie zresztą Joshua Becker, amerykański pastor, który podczas porządkowania garażu z synem doznał olśnienia. W swojej książce <i>Im mniej, tym więcej </i>przekonuje, że <b>pozbycie się zbędnych rzeczy sprzyja posiadaniu większej ilości czasu, energii, pieniędzy i wolności</b>. Nadmierny konsumpcjonizm nakręca zaś spiralę stresu, dezorientacji, porównywania się z innymi. W tej książce znajdzie się kilka historii ludzi, którzy zaczęli praktykować minimalizm, a także liczne nawiązania do jednego z najsłynniejszych minimalistów (z czego nie każdy sobie zdaje sprawę, choć to dość oczywiste), Jezusa. :D Zapowiada się ciekawie, mam nadzieję, że nie będzie to tak typowo po amerykańsku przegadana pozycja.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><u>Michael Breus, <i>Potęga kiedy</i></u></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtwmyAbOt-4_S7REz2dXToVAp-EgiUq_H2omcNifk6DjL8e_BR8inpFrTskkkeSlrfEsOICoqmeeDz9jUsSV_rDuqaqzdteu6IZVDzZhozLLHLNbJnasBO8dHqTJWPrcos6JIFqwkd1i3h/s1600/IMG_20170708_132850_906.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtwmyAbOt-4_S7REz2dXToVAp-EgiUq_H2omcNifk6DjL8e_BR8inpFrTskkkeSlrfEsOICoqmeeDz9jUsSV_rDuqaqzdteu6IZVDzZhozLLHLNbJnasBO8dHqTJWPrcos6JIFqwkd1i3h/s400/IMG_20170708_132850_906.jpg" width="320" /></a></div>
Kolejna lektura, która, jak zakładam, zmieni całe moje życie, to program synchronizacji rytmu życia z wewnętrznym zegarem biologicznym autorstwa psychologa klinicznego, Michaela Breusa. Podobno nie dzielimy się tylko na sowy (to ja w moim dotychczasowym przekonaniu) i skowronki. W tej książce znajdziemy psychotest z zupełnie nowym zwierzyńcem, po wypełnieniu którego okaże się, czy jesteśmy: delfinem, lwem, niedźwiedziem czy wilkiem. Na ponad czterystu stronach <b>przedstawione są najlepsze pory dnia dla różnych typów na najróżniejsze aktywności</b>: od telefonu do przyjaciela, przez rytm spożywania posiłków, ćwiczenia czy medytacje aż po zbliżenia seksualne z partnerem (oczywiście po ustaleniu jego typu). Autor obiecuje oczywiście, że życie zgodnie z naturalnym rytmem przyczyni się do polepszenia stanu zdrowia, zapanowaniu nad wagą, wzmożeniu kreatywności i generalnie lepszego poczucia szczęśliwości. Szczerze mówiąc, tej lektury najbardziej nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że to będzie dobre!<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><u>Joanna Mielewczyk, <i>Seks. Pozycja dla praktykujących</i></u></span></div>
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhG59R4VqS7Fs6gcWYfWpws2JfJhy_4dySXgKsZGChqXv9mu-Ca16sdFElTgQo7JZXsHZXS3PXlLxXbZRvfzx-e_G3g7ettk31JM7ys1xkdrVLZaCt-ukijFNwlvodKvvDSepjZxc5Nd4ft/s1600/IMG_20170708_132525_435.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhG59R4VqS7Fs6gcWYfWpws2JfJhy_4dySXgKsZGChqXv9mu-Ca16sdFElTgQo7JZXsHZXS3PXlLxXbZRvfzx-e_G3g7ettk31JM7ys1xkdrVLZaCt-ukijFNwlvodKvvDSepjZxc5Nd4ft/s400/IMG_20170708_132525_435.jpg" width="320" /></a>Cóż, tamtej lektury nie mogłam się do czekać, ale najpierw i tak zajrzałam do tej. :D Joanna Mielewczyk to dziennikarka radiowej Trójki, która zdecydowanie nie stroni od tematów tabu, jakimi wciąż w naszym społeczeństwie są, co by nie mówić, seks i intymność. Całość jest zapisem rozmów ze specjalistami, seksuologami, ginekologami, psychiatrami czy katechetami (sic!), przeplatanych wypowiedziami zwykłych śmiertelników, którym udało się dodzwonić i dodać kilka słów od siebie na antenie. <b>Ta pozycja to takie małe kompendium wiedzy podane w bardzo przyjazny, lekki i rzeczowy sposób i to w dodatku dla każdego.</b> O czym będziemy rozmawiać? O komunikacji, wstydzie, oczekiwaniach, potrzebach, fantazjach, rozkoszy, różnicach, stresie i lęku, duchowości, zmianach w tej sferze w okolicach ciąży i połogu, edukacji seksualnej, zbliżeniach w wieku dojrzałym i problemach z menopauzą, zaburzeniach zdrowotnych i psychologicznych, niewierności i zdradzie, pokusach z cyberprzestrzeni, seksie tantrycznym i seksie katolików... No, moi drodzy, czego tu nie ma?! Spiny.<br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><u>Joseph Murphy, <i>Potęga podświadomości</i></u></span></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjumG8BiV9sE5iXkrn7N86mwbMoDpTzDS4K5q2V7v_NvZqr7xWqaXHIfwm0EwGmhH-oa7PTty-xVQThZDrm3EXPk8vAgKe_9LKfPy_0a-H-VkJP9VtcAvELDYdl3RwJy2h7vwhaRT5aSNNI/s1600/IMG_20170708_133255_131.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1403" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjumG8BiV9sE5iXkrn7N86mwbMoDpTzDS4K5q2V7v_NvZqr7xWqaXHIfwm0EwGmhH-oa7PTty-xVQThZDrm3EXPk8vAgKe_9LKfPy_0a-H-VkJP9VtcAvELDYdl3RwJy2h7vwhaRT5aSNNI/s400/IMG_20170708_133255_131.jpg" width="350" /></a></div>
Ostatnią książeczkę dodaję już dla zasady - skoro wszystko, to wszystko, nawet ze Stokrotki. Tak naprawdę chyba wstyd się przyznać, ale nigdy mi ta sławetna lektura nie wpadła w ręce. Jak już zamierzałam po nią sięgnąć, to odmawiałam sobie ze względu na przekonanie o typowo amerykańskim przegadaniu sprawy. Jednak wiecie na pewno, <b>jak trudno odmówić sobie książeczki, pakując do koszyka chleb, warzywa, wędlinę, kaszę i wszystkie te nudne, przyziemne sprawy</b>... :D Mam słabość do wydań kieszonkowych nie tylko ze względów finansowych, ale też przez wzgląd na to, że jako Mistrz Pakownia (a stąd już blisko do minimalizmu) cenię małe rzeczy. Wydaje się, że od pierwszego wydania <i>Potęgi podświadomości </i>w 2008 r. minęło już tyle czasu, że cała ta "filozofia" zakorzeniła się na dobre w popkulturze i podobnych sobie późniejszych bestsellerach propagujących pozytywne myślenie, typu <i>Sekret </i>Rhondy Byrne. Tym bardziej jestem ciekawa, czy Murphy czymś mnie zaskoczy...<br />
<b><br /></b>
<b><br /></b>
<b>No i to wszystko na dziś! Święcie wierzę, że po przeczytaniu powyższych pozycji stanę się lepszym człowiekiem. A jeśli coś naprawdę będzie warte uwagi, może nawet wrzucę drobną recenzję. :)</b><br />
<b><br /></b>Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-71373309339240588802017-07-05T15:31:00.000+02:002017-10-13T22:56:49.370+02:00Czy sami decydujemy o naszym losie? Jill Santopolo, Światło, które utraciliśmy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEgKednR5zK-W_yhD_zWIvBy_zi79xaKSpZf28e8WJYHsOL4ocmrEO1H29h-LOR_bNEUjKY4pgJa8Eg8BOrAlwR5MlEOAJZWtGKTvM6qNcOaCt4yrCLlUEg2LiiWuUSZQSCcfvZQqqUymo/s1600/IMG_20170705_122959_288.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhEgKednR5zK-W_yhD_zWIvBy_zi79xaKSpZf28e8WJYHsOL4ocmrEO1H29h-LOR_bNEUjKY4pgJa8Eg8BOrAlwR5MlEOAJZWtGKTvM6qNcOaCt4yrCLlUEg2LiiWuUSZQSCcfvZQqqUymo/s400/IMG_20170705_122959_288.jpg" width="316" /></a></div>
Kiedy Wydawnictwo Otwarte obdarowało mnie powieścią o <b>wielkiej, szalonej i tragicznej miłości</b> z jednym z najważniejszych wydarzeń początku XXI w. w tle, nie przypuszczałam, że będzie to tak poruszająca lektura. Nowy Jork, 11 września 2001 r. Studenci Lucy i Gabe poznają się w dniu, gdy oczy całego świata skierowane są na upadające wieże World Trade Center. Nie jest to jeszcze czas, gdy oglądamy w telefonach relacje na żywo, więc po zajęciach dwójka bohaterów wdrapuje się na dach akademika, by z oddali obserwować pył unoszący się nad miastem. Wobec śmierci i zniszczenia życie wydaje się nagle tak kruche i ulotne. To wspólne doświadczenie wpłynie na całe ich życie, redukując od samego początku wszelkie bariery między nimi. Jednocześnie w obojgu narodzi się potrzeba intensywnego przeżywania chwil, które są policzone, i pragnienie zmiany świata, wypełnienia misji.<br />
<br />
<br />
<a name='more'></a>Z początku jest to historia o wielkim uczuciu, przywiązaniu, przyjaźni i namiętności. Santopolo, której za inspirację posłużyły własne doświadczenia, w sposób przekonujący przedstawiła relację dwojga ludzi oddających się sobie bez reszty. Czytają siebie na wskroś, znają się na wylot, akceptują w sobie nawzajem wszystko, są nierozłączni. Taki trochę, można by powiedzieć, związek karmiczny, wobec którego pojawiają się pytania: jak to się stało, że się spotkaliśmy? Czy tak miało być, czy sami o tym zdecydowaliśmy? Już od samego początku wiemy, że <b>zakończenie tej historii</b> nie jest szczęśliwe.<br />
<br />
Uczestnictwo w wielkich wydarzeniach, sytuowanie się w perspektywie historii i pragnienie odegrania roli w kształtowaniu lepszego świata i ludzi - to determinuje Gabriela i Lucy. Będą musieli wybierać między miłością a misją. Gabe dodatkowo obawia się, że stanie się kiedyś jak jego ojciec, który zniweczył marzenia żony. Nie chce powtórzyć tego błędu wobec Lucy, pozostawia jej wolność. Sam jest idealistą, czuje, że musi zmienić świat, więc decyduje się zostać reporterem na Bliskim Wschodzie. A Lucy? <b>Obydwoje pragną tego samego - misji.</b> Kobieta tworzy programy edukacyjne dla najmłodszych, odnosi sukcesy i nie wyobraża sobie opuścić Nowego Jorku. Czy na nieszczęśliwą miłość najlepszym lekiem będzie nowa miłość? Czy można zapomnieć o tak magicznej więzi, o porozumieniu dusz? Czy ktoś potrafi wypełnić taką pustkę?<br />
<br />
Czasem odpowiednie lektury wpadają nam w ręce we właściwym czasie. Czytamy je wtedy przez pryzmat własnych myśli, aktualnych problemów i trudno oprzeć się wrażeniu, że są to może jakieś wiadomości od Wszechświata (zwłaszcza gdy Twoja <a href="https://pytamksiazki.blogspot.com/2017/07/frederic-lenoir-dusza-swiata-co-aczy.html" target="_blank">poprzednia lektura</a> traktowała o tym, że świat troszczy się o nas i dąży do harmonii, a kto ma uszy, niechaj słucha). <i>Światło, które utraciliśmy</i> jest dla mnie jedną z tych niepozornych książek, które odpowiadają mi na pytanie, zanim je postawię. To my decydujemy. Ale może ktoś inny odczytałby ją inaczej?<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="background-color: white; font-family: Lora; font-size: 17.6px; text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="background-color: white; font-family: Lora; font-size: 17.6px; text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Za możliwość lektury książki dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.</i></span></div>
<div style="background-color: white; font-family: Lora; font-size: 17.6px; text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i><br /></i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-1810931757644096672017-07-02T20:38:00.004+02:002017-10-13T23:34:31.344+02:00Co łączy religie świata? Frédéric Lenoir, Dusza Świata <b>Znalazłam niesamowitą książkę autora, który w naszym kraju znany jest chyba tylko nielicznym. Dziwi mnie to, bo mam przeczucie, że dla osób, które poszukują uniwersalnej, czyli ponad religijnej, duchowej mądrości podanej w jasny sposób, <i>Dusza świata </i>może być swego rodzaju objawieniem...</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7GuygDbu_XBFetunDvWesm8DxRunJmWxZNLML7D0O5teA9k4Gnlos2zvxsPWFW-uWDxr57vwbMJNmXdUvbVfDRwGJCgKHUurat2Eei1VDGwvrf8B5N7E6j4qMq_2Fj-5MWwxt0_cy5rPZ/s1600/IMG_20170629_002246_364.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7GuygDbu_XBFetunDvWesm8DxRunJmWxZNLML7D0O5teA9k4Gnlos2zvxsPWFW-uWDxr57vwbMJNmXdUvbVfDRwGJCgKHUurat2Eei1VDGwvrf8B5N7E6j4qMq_2Fj-5MWwxt0_cy5rPZ/s400/IMG_20170629_002246_364.jpg" width="320" /></a></div>
Ta książka to skarbnica myśli czerpanych z różnych tradycji i religii, ale podanych <i>incognito. </i>Jeśli posiadasz szeroką wiedzę z zakresu religioznawstwa, na pewno zlokalizujesz źródło konkretnych nauk. Jeśli jednak, podobnie jak ja, określasz się jako <i>czytelnik przeciętny</i>, to ze zdziwieniem odkryjesz, że taką a taką myśl może głosić jednocześnie katolik, sufi czy chiński mędrzec. Słowem, jeśli przyjmiemy otwartą postawę, znajdziemy elementy łączące wszystkich ludzi, niezależnie od pochodzenia i wyznania.<br />
<br />
Fabuła jest prosta, choć tajemnicza: pewnego dnia siedmiu mędrców i myślicieli otrzymuje znaki w snach i na jawie, które każą im wybrać się do tybetańskiego klasztoru. Splot wydarzeń sprawia, że nawet te osoby, które się wahają, ostatecznie docierają na miejsce. Tam podczas kontemplacji zrozumieją, że światu grozi zagłada, na którą trzeba się w jakiś sposób przygotować. Żeby współpracować zmuszeni będą <b>odrzucić swoje rytuały, tradycje religijne i terminologię</b> charakterystyczną dla swego wyznania. Przyjmują więc jedno wspólne pojęcie, <i>Dusza Świata</i>, przez które rozumieją siłę utrzymującą cały świat w harmonii.<br />
<a name='more'></a><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Drugi z mędrców rzekł:<br />- Zbyt wielu ludzi żyje w uzależnieniu od instynktów, emocji lub tradycji i obyczajów swoich społeczności. Nigdy nie dokonuje prawdziwego wyboru, nigdy nie doświadcza mądrości olśnionej pięknem wiedzy, z sercem pełnym radości z tego daru. Poznają drobne przyjemności, ale nie wielkie radości. Przeżyją miłości bezpieczne, ale nigdy te, które rozpierają serce i czynią je ogromnym jak cały świat. Będą jedli do syta, ale nie poznają ekstazy duszy wobec piękna i prawdy. </i></blockquote>
Z początku uczestniczymy w spotkaniu różnych ludzi, którzy są zdziwieni obrotem spraw podobnie jak my sami. Jednak od momentu, gdy decydują się oni przekazać swoje nauki dwójce młodych ludzi, autor przestaje zdradzać, kto wypowiada daną kwestię. Nauki dotyczyć będą siedmiu uniwersalnych prawd życiowej mądrości: <b>o ciele i duszy, o wolności, o miłości, o doskonaleniu zalet i odrzucaniu trucizn, o sztuce życia oraz o akceptacji</b> tego, co jest. Mędrcy będą posługiwać się przypowieściami, radami, cytatami słynnych mistrzów duchowych swoich religii. Niektóre z nich wydadzą nam się dość oczywiste, pewnie dlatego, że skądś już znane, niektóre wywołają zamyślenie, ale najciekawsze jest to, że wcale nie będzie oczywiste, który z mędrców wypowiada dane słowa. Nie będzie też jasne, który z nich, targany wyrzutami sumienia z powodu umownego zrównania religii, posunie się do strasznego czynu... i co z tego wyniknie.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvlzKmy8TDmBi1LWMRcKAMM_a3UwXTsJBAL79YRXpWc-w8hJLf-GYlh-OkbUi3xry2crWDqv0cIYfC1ggVNNkA4tHNFK7QsulkoKjF0bfjShYxEwE1xDPfQ62MdymxHnYcjxVCnLURB4sB/s1600/IMG_20170619_143719_680.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1300" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvlzKmy8TDmBi1LWMRcKAMM_a3UwXTsJBAL79YRXpWc-w8hJLf-GYlh-OkbUi3xry2crWDqv0cIYfC1ggVNNkA4tHNFK7QsulkoKjF0bfjShYxEwE1xDPfQ62MdymxHnYcjxVCnLURB4sB/s400/IMG_20170619_143719_680.jpg" width="325" /></a></blockquote>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Nie idzie się naprzód mimo doświadczeń i codziennych trudności, ale dzięki nim. Dzieje się to w taki sam sposób, w jaki przechodzimy z piętra na piętro, nie z powodu stopni, ale dzięki nim. Przeciwności są stopniami, które sprawiają, że wstępujemy wyżej. </i></blockquote>
<br />
<br />
Ta książka mogłaby być po prostu wypisem inspirujących cytatów religijnych, jednak fakt, że stały się one częścią bardzo współczesnej i w miarę wciągającej historii, sprzyja popularyzacji zagadnienia i pewnej refleksji. Czy nas, wyznawców różnych religii, naprawdę tak wiele dzieli? Czasami te różnice sprawiają, że z miejsca skreślamy ludzi, o których prawie nic nie wiemy. Tymczasem <i>Dusza Świata</i> otwiera nam oczy, czy może trzeba by napisać: serca, na to, <b>co mamy wspólnego</b> - na człowieczeństwo, uniwersalną chęć rozwoju, dobrego życia w harmonii z innymi i przede wszystkim ze sobą oraz na duchową potrzebę poznania zasad rządzących światem, poznania Boga, absolutu, Duszy Świata. Lektura ta daje mi wiele do myślenia i sprzyja wierze w to, że nie znajduję się tu przypadkowo, że każde wydarzenie w moim życiu ma swój głęboki sens. Że mam do wykonania pewne zadania, a ich realizacja może uczynić mnie szczęśliwą. Że wszystko, czego doświadczam, zostaje we mnie, a ciało jest nie mniej istotne niż duch i <i>vice versa</i>.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Inny z mędrców rzekł:<br />- Każda ścieżka życia to przechodzenie od niewiedzy do wiedzy, od ciemności ku światłu, od zniewolenia zmysłów do wolności umysłu, od niedokonanego do dokonanego, od nieświadomości do świadomości, od strachu do miłości. </i></blockquote>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-60537569045766306582017-06-29T12:01:00.000+02:002017-10-13T22:57:02.573+02:00Jak po stracie otworzyć się na nową miłość? Abbi Waxman, Ogród małych kroków<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeawxa6KC6DYrGVPpZyw0GYX1eXttqkVl5HwhOf8K0sVSe8Py0JqyMd57mnhG1jXCdwjo_dmOTrJ1qe33o8B2V8bv_0ecGMqzJEMAb-KYplM8vOcBCoJPX5l7lPy7oKavzHejUPnItAV0/s1600/IMG_20170618_214306_603.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLeawxa6KC6DYrGVPpZyw0GYX1eXttqkVl5HwhOf8K0sVSe8Py0JqyMd57mnhG1jXCdwjo_dmOTrJ1qe33o8B2V8bv_0ecGMqzJEMAb-KYplM8vOcBCoJPX5l7lPy7oKavzHejUPnItAV0/s400/IMG_20170618_214306_603.jpg" width="320" /></a></div>
<b>Muszę to przyznać: ja również padłam ofiarą tej czarującej opowieści! </b><br />
<br />
Lili to trzydziestoczteroletnia wdowa, matka dwóch dziewczynek i wzięta ilustratorka pracująca w wydawnictwie. Jej ukochany mąż zginął w wypadku samochodowym kilka lat temu, jednak kobieta wciąż nie potrafi poradzić sobie z tą stratą. Na szczęście w zmaganiu z potomstwem, małymi Annabel i Clare, i trudami dnia codziennego pomaga bohaterce siostra, Rachel, zadziorna i wyzwolona bizneswoman. Gdy Lili dostaje zlecenie zilustrowania serii przewodników o warzywach, a wydawnictwo wysyła ją przy okazji na kurs ogrodnictwa, zabiera ze sobą całą swoją wesołą gromadkę. Kogo poznają na zajęciach? Czy kontakt z naturą pomoże im poczuć się lepiej w swojej skórze i znaleźć rozwiązania problemów?<br />
<br />
Z reguły ostrożnie podchodzę do powieści, które reklamowane są jako ciepłe, optymistyczne, jednocześnie wzruszające i rozśmieszające do łez. Bo łatwo powiedzieć! Jednak temat <b>utraty bliskiej osoby</b>, żałoby i próby ponownego otwarcia się na świat jest mi bardzo bliski, więc od razu zwrócił moją uwagę (choć oczywiście pełna uroku okładka również odegrała swoją rolę). I co tu dużo mówić - to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Dlaczego?<br />
<br />
<a name='more'></a>Po pierwsze, mamy tu galerię świetnie zbudowanych, wiarygodnych postaci. Oprócz głównych bohaterek poznajemy również uczestników kursu ogrodnictwa, którzy stanowią zgrany zespół, mimo że każdy z nich ma za sobą zupełnie inną historię i na pierwszy rzut oka nic ich nie łączy. Wiadomo, jaki jest przeważnie problem z grupami bohaterów: albo są wszyscy jednakowi, albo zbyt przerysowani, by można było ich odróżnić; albo jest ich za mało, albo zbyt wielu i nie da się ich spamiętać. W <i>Ogrodzie małych kroków</i> dostajemy <b>unikatową paczkę przypadkowych znajomych</b>, którzy od początku mają indywidualny rys, a jednocześnie do końca odkrywamy coś nowego na temat każdego z nich. Zupełnie jak w życiu! (Swego czasu po roku znajomości dowiedziałam się, że znajomy ma na imię zupełnie inaczej niż nazywali go wszyscy wokół. Taki z lekka szok - to jest uczucie, które towarzyszy zgłębianiu historii naszych bohaterów.)<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Poza tym <b>dzieci</b> odgrywają w tej powieści ważną rolę. Ich kreacje najlepiej świadczą o wrażliwości Abbi Waxman. To są tacy mali dorośli, od których uczymy się czasem najwięcej. Autorce udało się, wcale nie idealizując macierzyństwa, a wręcz podkreślając trudności wychowawcze, oddać ten wyjątkowy, surrealistyczny klimat dziecięcej wyobraźni.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Dan chciałby, żebyś chodziła na randki, mówili. Gówno prawda. Wiedziałam, że to gówno prawda, bo o tym rozmawialiśmy. Rozmawialiśmy o wszystkim - to dlatego tak bardzo za nim tęskniłam.<br />- Jeśli umrę - powiedział kiedyś, całe lata przed narodzinami dzieci - chcę, byś odbyła żałobę jak przykładna wiktoriańska wdowa. - Leżeliśmy w łóżku, w naszej standardowej pozycji: on na plecach, ja owinięta wokół niego niczym pnącze, z głową na jego ramieniu. Czułam się wtedy najbezpieczniej na świecie.<br />Uśmiechnęłam się z ustami przy jego szyi.<br />- Czyli siedem lat w czerni i trzy w purpurze z odrobiną bieli, to masz na myśli?<br />Po głosie poznałam, że się uśmiecha.<br />- Chyba coś ci się pomyliło z tą purpurą, ale tak, chodzi mi o woalki i całą resztę.</i></blockquote>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy6PfLqQZJmrnFA5Za0ItkXE4ndoj4ryxcQmmELWV82O4stW19EQd-2QASva4QlQsydaAiGDJrQbFx2_xDSjmnXb6NiXRtDCNYwlupcsGM6Caegdd5AvkzDLJNQlV8azdNmQ575fICxJI5/s1600/IMG_20170624_172650_418.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgy6PfLqQZJmrnFA5Za0ItkXE4ndoj4ryxcQmmELWV82O4stW19EQd-2QASva4QlQsydaAiGDJrQbFx2_xDSjmnXb6NiXRtDCNYwlupcsGM6Caegdd5AvkzDLJNQlV8azdNmQ575fICxJI5/s400/IMG_20170624_172650_418.jpg" width="320" /></a>Psychologicznie również ta książka mnie przekonuje. Nie znajdziemy tu sentymentalizmu, patosu, morza łez - to ten moment, gdy żałoba jest już niemal przepracowana i trzeba zrobić ten pierwszy, zawsze najtrudniejszy, <b>krok ku nowemu życiu</b>. Lili wciąż przeżywa wewnętrzne rozterki, wciąż jeszcze zmarły mąż powraca w jej myślach przy okazji drobnych codziennych czynności domowych. Czy to uczciwe wobec niego, a zwłaszcza wobec dzieci, zacząć nową relację? Czy to nie egoistyczne? Trudno odnaleźć się w plątaninie emocji. Tymczasem jednak kurs ogrodniczy prowadzi przystojny i pełen ciepła Edward, wobec którego bohaterce coraz trudniej słuchać zdrowego rozsądku i pozostawać obojętną.<br />
<br />
Wątek romantyczny jest niezwykle <b>subtelny i delikatny</b>. Tytuł doskonale pasuje to wychodzenia ze swojej skorupki ku drugiemu człowiekowi. Małymi kroczkami, z przeświadczeniem, że <i>coś się musi zdarzyć, zawsze tak jest, </i>pokonujemy codzienność, zostawiamy stare, oczekujemy czegoś lepszego. Ogród kwitnie, a wokół nawiązują się przyjaźnie i rodzą uczucia, czasem zdarza się coś złego, ale wtedy przychodzimy sobie z pomocą, bo po to jesteśmy - by razem uprawiać tę ziemię. <i>Cały świat jest ogrodem</i>, pisała Frances Hodgson Burnett, ale w tym wypadku wydaje się, że całe nasze życie to ogród. Bardzo, bardzo polecam. :)<br />
<br /></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-70245485643742052602017-06-15T10:46:00.000+02:002017-10-13T23:35:49.633+02:00Czy masz odwagę być tu i teraz? Erling Kagge, CiszaCisza <i>pokazuje, czy chcemy i potrafimy być ze sobą. </i>[...]<i> Na ogół teraźniejszość boli. Dlatego ludzie nie chcą jej dotykać i uciekają w różnego rodzaju ekrany, w smartfony, tablety, aplikacje. Wirtualne miejsca, w których można być gdzieś indziej, z kimś </i>– stwierdził w <a href="http://www.newsweek.pl/trendy-i-inspiracje/podroze/erling-kagge-cisza-norweski-podroznik-zdobyl-dwa-bieguny-i-napisal-ksiazke-o-ciszy,artykuly,410735,1.html" target="_blank">wywiadzie dla Newsweeka</a> Erling Kagge.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtxLgg9yZwTNB4uLNCr7GLL_ch1Kv_IDuLYKEqvgqEfVYATgllr-4RZt-ycR8QXcQ4eJDcUyAJvfWgKz-wK_CpbNTDD6nzeoOb2vdruevDrGIg3wc2GJa3auZ3uhxJ0tnIE-skbUc7I6M8/s1600/IMG_20170608_012654.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1314" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjtxLgg9yZwTNB4uLNCr7GLL_ch1Kv_IDuLYKEqvgqEfVYATgllr-4RZt-ycR8QXcQ4eJDcUyAJvfWgKz-wK_CpbNTDD6nzeoOb2vdruevDrGIg3wc2GJa3auZ3uhxJ0tnIE-skbUc7I6M8/s400/IMG_20170608_012654.jpg" width="327" /></a></div>
Kim jest autor <i>Ciszy</i>? Dla mnie to współczesny człowiek renesansu. Na co dzień pracuje jako wydawca w założonym przez siebie przedsiębiorstwie w Oslo, a z zamiłowania jest kolekcjonerem sztuki i myślicielem. Jednak zasłynął ze względu na swą pasję podróżniczą. W tej pięknie wydanej nakładem Wydawnictwa MUZA książce znajdziemy okruchy jego niebezpiecznych wypraw podane na tle głębokiej, egzystencjalnej refleksji.<br />
<br />
W ciągu ostatniego ćwierćwiecza Kagge jako pierwszy odbył <b>samotną wyprawę na biegun południowy</b>, zdobył także biegun północny, szczyt Mount Everest i dwukrotnie przepłynął Ocean Atlantycki. Uznanie przynosi mu wdrożenie nowych standardów w eksploracji dzikich rejonów – podróżnik organizuje wyprawy zupełnie na własną rękę, <b>ograniczając wsparcie z zewnątrz</b> i kontakt ze światem do minimum lub rezygnując z tego w ogóle. Kagge to również wykładowca, którego wystąpienia cieszą się dużym zainteresowaniem słuchaczy. Dlaczego człowiek wiodący tak intensywne życie zdecydował się napisać książkę o ciszy?<br />
<br />
<a name='more'></a>Swego czasu podczas rodzinnego obiadu autor opowiedział rodzinie historię, po usłyszeniu której nikt nie miał wątpliwości co do tego, że cisza bywa najbardziej wymownym komunikatem.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Dwaj moi przyjaciele postanowili zdobyć Mount Everest. Pewnego dnia wcześnie rano opuścili bazę i podjęli wspinaczkę na południowo-zachodniej ścianie góry. Udało się. Obaj dotarli na szczyt, ale wtedy nadciągnęła burza. Szybko zrozumieli, że nie wrócą na dół żywi. Jeden połączył się przez telefon satelitarny ze swoją ciężarną żoną. Wspólnie ustalili, jakie imię nadać dziecku, które nosiła pod sercem. Potem spokojnie zasnął wiecznym snem tuż pod szczytem. Ten drugi przed śmiercią nie skontaktował się z nikim. Nikt nie wie, co właściwie wydarzyło się w górach w tamto popołudnie. Dzięki suchemu zimnemu klimatowi na wysokości ponad ośmiu tysięcy metrów ich ciała zamarzły i wyschły. Leżą tam w ciszy, ciągle tacy sami, mniej więcej tacy, jacy byli, kiedy widziałem ich ostatnio dwadzieścia dwa lata temu.</i></blockquote>
Po zasłyszeniu tej historii trudno znaleźć odpowiednie słowa. <i>O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć</i>, stwierdził Wittgenstein. O takiej właśnie ciszy jako o <b>wewnętrznym stanie człowieka</b> chce mówić Kagge w swoim zbiorze refleksji. Oczywiście odwołuje się on również do ciszy w sensie fizycznym, czyli do tego stanu rzeczy, który w miarę możliwości jak najbardziej pozbawiony jest wszelkich dźwięków. Widzimy, że liczne wyprawy w nieznane, puste i przejmująco milczące miejsca tak naprawdę były dla autora <b>podróżami inicjacyjnymi</b>, spotkaniem z sobą samym nierzadko podczas sytuacji granicznych, gdy ciało odmawia posłuszeństwa i poddaje się bezlitosnemu żywiołowi, mroźnej naturze. To właśnie w tych momentach Norweg odnajdywał ciszę, o której opowiada – gdy nieobecność drugiego człowieka obnaża nas bez reszty, gdy zrzucamy niepotrzebne społeczne maski.<br />
<br />
<i>Cisza</i> ma nieco ponad 120 stron i składa się z 33 rozdziałów. Według zamysłu autora kolejne rozdziały mają stanowić próbę odpowiedzi na trzy zasadnicze pytania: <br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Czym jest cisza? </i><br />
<i>Gdzie ją odnaleźć? </i><br />
<i>Dlaczego współcześnie jest ważniejsza niż kiedykolwiek dotąd? </i></blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh002du7T_ZV450m94jsAIe34c3oIfry1ohyphenhyphenhyBmwMU724DvcSvJ-mkSp-xk6nVthiVzw4w9MPDvLaQGlhc2U6UacAcr07YbBZ8QU2wefyz1ErbJ6qvmClzG4bQoWcdTRlr-q8buawouDpx/s1600/IMG_20170613_134940_374.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh002du7T_ZV450m94jsAIe34c3oIfry1ohyphenhyphenhyBmwMU724DvcSvJ-mkSp-xk6nVthiVzw4w9MPDvLaQGlhc2U6UacAcr07YbBZ8QU2wefyz1ErbJ6qvmClzG4bQoWcdTRlr-q8buawouDpx/s400/IMG_20170613_134940_374.jpg" width="320" /></a></div>
W tej publikacji Kagge okazuje się więc nie tylko podróżnikiem, ale przede wszystkim filozofem. To właśnie wieloletnia praktyka podróżnicza skłoniła Norwega do studiowania filozofii, którą ukończył w Oksfordzie. Znajdziemy tu<b> krytykę współczesnego świata</b> stojącego w opozycji do wewnętrznej potrzeby medytacji i kontemplacji, z której nie zdajemy sobie sprawy lub którą świadomie chcemy zagłuszyć. Hałas, na który narażamy się, korzystając ze współczesnych mediów, telefonów, słuchawek spłaszczających dźwięk muzyki, chaos w impulsywnym, wariackim działaniu na dziesięć frontów, byle uciec od konfrontacji z własnym ja – wszystko to przeciwstawia Kagge potrzebie bycia tu i teraz, w sobie.<br />
<br />
Jeszcze jedna wypowiedź dla Newsweeka:<i> </i><br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Rybak w Norwegii nie zrozumie kogoś, kto wypływa dla rozrywki na morze. Będzie myślał, że to wariat. Podobnie byłoby, gdybyśmy rozmawiali z rolnikiem z Syberii i mówili mu, że lubimy się przechadzać po tych pustych polach, żeby doświadczyć wielkich przestrzeni. Jednak przychodzi taki moment w życiu, że zaczyna się doceniać to, co się ma. Co jest dostępne tu i teraz, a nie za horyzontem. Jedną z tych rzeczy jest cisza.</i></blockquote>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-18326427527598074282017-06-08T00:51:00.000+02:002017-10-13T22:57:16.276+02:00Co nam pozostało po komunizmie? Jakub Maciejewski, Ludzie czerwonego mroku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpqYyMy62d8lAKkWlIoDk4TcCt-5j9pPy0cV0a0_tNJP4f9QjZ9S95WJGnqFECIDVPrE3HpUYcspN7Kt5supVvJN6qwWNO3UWomVbZthAdU27ZM6NG6YWOJeh_tp8UK8Jw1NCtz4kez3CH/s1600/IMG_20170517_211630.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1281" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpqYyMy62d8lAKkWlIoDk4TcCt-5j9pPy0cV0a0_tNJP4f9QjZ9S95WJGnqFECIDVPrE3HpUYcspN7Kt5supVvJN6qwWNO3UWomVbZthAdU27ZM6NG6YWOJeh_tp8UK8Jw1NCtz4kez3CH/s400/IMG_20170517_211630.jpg" width="320" /></a><b>Żałuję, że nie posiadałam tej książki, przygotowując się do matury z historii, zwłaszcza że na wszystkich szczeblach edukacji nigdy nie brakuje czasu na obszerne omówienie panteonu bóstw greckich i średniowiecznej trójpolówki, zaś historia najnowsza pozostaje niejasna. Książka Jakuba Maciejewskiego<i> </i>to obowiązkowa lektura nie tylko dla miłośników historii, ale dla każdego, kto obserwując, co dzieje się na współczesnej arenie politycznej, nie do końca rozumie, gdzie to wszystko ma swój początek.</b><br />
<br />
Rewolucja Październikowa, czy właściwie przewrót bolszewicki, miała miejsce w 1917 r., zatem obecnie mija setna rocznica tego wydarzenia. Prawdopodobnie dziś większość ludzi - nie wyłączając w tym mnie samej przed lekturą - nie zdaje sobie dokładnie sprawy z jej genezy i rozległych skutków. Co kryje się w tytule? <i>Ludzie czerwonego mroku to ci, którzy ulegli pokusie urządzenia świata według swoich fantazji, a których łączy niechęć do</i> [...]<i> wartości: rodziny, narodu, Kościoła, własności, hierarchii społecznej.</i> Maciejewski rozpoczyna swe rozważania, sięgając głęboko w odmęty historii w poszukiwaniu źródeł utopii - człowiek przecież od zawsze marzył o lepszym świecie. Jednak dopiero w XIX i XX w. idea ta zaczęła się realizować, zbierając po drodze krwawe żniwo, to jest sto milionów ofiar w ludziach i doszczętne spustoszenie w niemal wszystkich sferach życia człowieka.<br />
<br />
<a name='more'></a>Dziewięć rozdziałów to skrupulatnie przedstawiona historia powstania <b>marksizmu</b>, przebiegu <b>Rewolucji Październikowej</b>, narodzin i rozprzestrzenienia się zbrodniczego <b>systemu komunistycznego</b>. Struktura tej książki jest dla mnie jej największą zaletą. Autor porządkuje liczne wątki tak, że skomplikowana machina dziejów jawi się czytelnikowi jako logicznie wynikający ciąg zdarzeń. W wyważony sposób na tle wydarzeń zostają przedstawione liczne sylwetki ideologów i działaczy oraz główne tezy ich prac. Pojęcia wyjaśniane są w sposób zwięzły i nienachalny, nie utrudniając lektury mniej obeznanym z tematem.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUA_x8YdHA-pW-57Tv-6aUMy7LrJlwQGR2NNvB_aeoa1QAT6sZHN9_nu21TlXAODbJ-kHP52RQY5aMGJmzU7BWJf0PUpRjLjBsGyiNLVXVsPxoCOl99LC1Q6Gsv5xibcHW-92GP90e4gpJ/s1600/IMG_20170607_153137.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1350" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUA_x8YdHA-pW-57Tv-6aUMy7LrJlwQGR2NNvB_aeoa1QAT6sZHN9_nu21TlXAODbJ-kHP52RQY5aMGJmzU7BWJf0PUpRjLjBsGyiNLVXVsPxoCOl99LC1Q6Gsv5xibcHW-92GP90e4gpJ/s400/IMG_20170607_153137.jpg" width="337" /></a>Każdy z nas posiada jednak jakąś mniej lub bardziej rozległą sieć skojarzeń wokół powyższych zagadnień. Tym osobom lektura będzie służyć jako pomoc do usystematyzowania wiedzy. Temat jest szeroki. Ja sama z uwagą czytałam fragmenty poświęcone kryzysowi u schyłku panowania ostatnich Romanowowów. Legenda o przetrwaniu najmłodszej carówny, Anastazji, jest ze mną za sprawą znanego filmu animowanego z 1997 r. od zawsze, ale prawdziwa historia niezmiennie mrozi mi krew w żyłach.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Mikołaj II wraz z rodziną zostali zamordowani przez Jakowa Jurowskiego w nocy z 16 na 17 lipca 1918 roku w piwnicy domu, w którym byli więzieni, w Jekaterynburgu. Twarze zostały oblane kwasem, a ciała poćwiartowane, aby utrudnić ewentualną identyfikację. Trupy wywieziono w głąb lasu i umieszczono w opuszczonych kopalnianych szybach.</i></blockquote>
Oprócz ciekawie poprowadzonej narracji mamy tu też zrozumiale przedstawione mechanizmy wprowadzone wiek temu przez komunistów, które z powodzeniem stosuje się dziś. Na przykład <b>logomachia, inaczej władza słowa lub nowomowa</b>, czyli tworzenie nowych nazw dla zjawisk w celu zmiany ich wydźwięku, to chleb powszedni w dzisiejszych mediach. Słowa mają znaczenie, inaczej brzmi przecież "<i>zamach </i>krzesłem na prezydenta", inaczej "<i>incydent</i> terrorystyczny w Manchesterze"... Komuniści doceniali wagę słowa w swoich strategiach tworzenia nowego człowieka, <i>homo sovieticus</i>. To właśnie wtedy ukuto tak eleganckie terminy jak <b>aborcja, eutanazja czy godne umieranie</b>, które w istocie oznaczają po prostu zadanie śmierci. Autor dokładnie przedstawia samo zjawisko tworzenia się nowego, bezmyślnego, pozbawionego godności i wyzutego z podstawowych wartości człowieka sowieckiego - najważniejszego dzieła rosyjskiej rewolucji. W tej książce nie ma miejsca na cenzurę, mydlenie oczu i służalczą poprawność. Słowem, jest to ze wszech miar wartościowa lektura.<br />
<br />
Pod względem wizualnym książka Maciejewskiego na pierwszy rzut oka przypomina podręcznik. Sprzyjają temu wrażeniu stosunkowo duży font, wyraziste nagłówki i tytuły, czerwone, korespondujące z tematyką marginesy oraz bogactwo materiału ikonograficznego. Znajdziemy tu <b>wiele archiwalnych fotografii</b> oraz <b>przykłady sztuki propagandowej</b>, zwłaszcza plakatów czy pomników. Taki sposób wydania to słuszna decyzja z dwóch powodów: mimo trudnego, wielowątkowego tematu przyjazna i żywa szata graficzna pomaga oswoić się z lekturą oraz - co niejako z tego wynika - odbiorcą tej pozycji może być zarówno licealista chcący zgłębić często pomijane zagadnienia historii współczesnej, jak i starszy czytelnik, który w dobie chaosu medialnego-politycznego pragnie uporządkować sobie wiedzę i uzupełnić braki.<br />
<br />
Takie też sama miałam oczekiwania wobec tej książki i nie zawiodłam się. Przejście od historycznych zagadnień do analizy współczesnych zjawisk mających swe źródło w ideologii marksistowskiej, takich jak <b>homoseksualizm czy feminizm</b>, jest bardzo płynne nie tylko ze względu na logiczną strukturę książki, ale również dzięki jasnemu, żywemu językowi tekstu. Mamy tu do czynienia z rzeczowym omówieniem faktów, konkretnym przedstawieniem wydarzeń i sylwetek, ale znajdziemy także fragmenty skutecznie podtrzymujące uwagę czytelnika:<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK1alET_JRpA0ueG8BhwF9Ky5ZcXZG_aCB9DMRpOdIZPj0V2A1WmATsKlW-1-fXjdLo0RpmD35V4Yga9uA0YImp7ASWjmF0N1zHUsrGE1T2xIAIS9V9XCbEWhwEjySW4pKIQK7DuaV0fDW/s1600/IMG_20170607_152927.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1124" data-original-width="1600" height="280" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgK1alET_JRpA0ueG8BhwF9Ky5ZcXZG_aCB9DMRpOdIZPj0V2A1WmATsKlW-1-fXjdLo0RpmD35V4Yga9uA0YImp7ASWjmF0N1zHUsrGE1T2xIAIS9V9XCbEWhwEjySW4pKIQK7DuaV0fDW/s400/IMG_20170607_152927.jpg" width="400" /></a></div>
<i>Nikt nie przebada już wszystkich demonicznych zdarzeń, jakie miały miejsce w zakamarkach Rosji ogarniętej rewolucją bolszewicką. Jedni pisali o widzianych na własne oczy sektach samobójców, w których podczas nabożeństw wierni podrzynali sobie gardła, i o kobietach wyznających kult szatana, inni o kobietach-żołnierzach, użyczających swoich ciał całym oddziałom, jeszcze inni o dziwnym, nieznanym wcześniej upadku duchowym człowieka. Nikt też nie oszacuje, ile zrabowano dóbr, gdy wywożono statkami setki ton gromadzonych przez tysiąc lat złota i dzieł sztuki, ile spalono cerkwi i kościołów, ilu ludzi zabito siekierami i widłami - tak mroczna i tak barbarzyńska była rewolucja w Rosji.</i><br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Za możliwość lektury książki dziękuję Wydawnictwu M. </i></span></div>
<div style="text-align: center;">
</div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-77709926324566924332017-05-24T15:18:00.001+02:002017-10-13T22:59:58.715+02:00Dlaczego literatura kobieca mnie dołuje? Federico Moccia, Jesteś moją obsesją<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAxPXeEJJBOnKUJ7aDr6HvNGdhIBYqvpMrqgIF_lHCh-uoZIOh1urIt3CC46RlZS0VzlZbVrwg1a98_2d7XPsbEkKWo-wIWINJMxJWzrgN3cKOxsVD6hUX0Dm6CvYq8gTD5bRF1LLPasrC/s1600/IMG_20170524_143329_154.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1280" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAxPXeEJJBOnKUJ7aDr6HvNGdhIBYqvpMrqgIF_lHCh-uoZIOh1urIt3CC46RlZS0VzlZbVrwg1a98_2d7XPsbEkKWo-wIWINJMxJWzrgN3cKOxsVD6hUX0Dm6CvYq8gTD5bRF1LLPasrC/s400/IMG_20170524_143329_154.jpg" width="320" /></a></div>
<blockquote class="tr_bq">
<i>Rozważamy różne scenariusze, wygłupiamy się jak za czasów studenckich,
opracowujemy ewentualną strategię na stworzenie stałego związku z Emily:
udawana obojętność, beztroska, wypad na weekend niespodziankę
przynajmniej po czwartym bzykanku, generalnie wysublimowana gra między
udawaniem zainteresowania tylko seksem i od czasu do czasu również czymś
więcej.</i></blockquote>
Po najnowszą powieść Federico Moccii sięgnęłam z ciekawości, w czym zaczytują się rzesze Włoszek i nie tylko. Bestseller <i>Trzy metry nad niebem</i> to tytuł znany chyba wszystkim fankom literatury kobiecej. Naprawdę rzadko zdarza mi się sięgać po tego typu lektury, więc muszę już na wstępie zaznaczyć, że miałam stanowczo za wysokie oczekiwania względem tej książeczki, co jednak nie przeszkodziło mi <b>przeczytać jej za jednym zamachem w ciągu dwóch godzin</b>. Niecałe dwieście stron, duży font - nie wyobrażam sobie czytać tego dłużej. <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Historia jest następująca: Giovanni to uznany autor romantycznych powieści i szczęśliwy mąż, a od pewnego czasu również ojciec dwuletniej dziewczynki. Ma dobrych przyjaciół, grono fanek, stały porządek dnia, pomysły na nowe książki – słowem, jest spełnionym człowiekiem w kwiecie wieku. Pewnego dnia jednak w tę spokojną narrację wkrada się nowy, zaskakujący wątek: Luna. <b>Tajemnicza kobieta odzywa się do niego przez Facebooka.</b> Jej profil niewiele zdradza, a wysyłane wiadomości są enigmatyczne – wydaje się, że dziewczyna wie o Giovannim więcej niż przeciętna fanka, wyczuwa jego nastroje i w niedługim czasie opanowuje jego myśli. Bywa zadziorna, zabawna, śmiała, ale głęboko skrywa tęsknotę za miłością. W niedługim czasie osoba przedstawiająca się jako Luna staje się obsesją Giovanniego.<br />
<br />
Ta książka potwierdza znane stereotypy o tym, że <b>Włosi to urodzeni podrywacze i flirciarze</b>, którzy potrafią oczarować niemal każdą kobietę. Pomaga im w tym wrodzona inteligencja emocjonalna, a główny bohater – trudno oprzeć się wrażeniu, że to w pewnym sensie <i>alter ego</i> samego autora – jest świetnym na to dowodem. Cała ta sytuacja z Luną sprawia, że Giovanni robi sobie mały rachunek sumienia, zastanawiając się, czy czasem nie jest tak, że mógł kiedyś, oczywiście nieświadomie, zajść za skórę jakiejś kobiecie, która teraz się na nim mści. Zanim się ożenił i ustabilizował, miał bowiem kilka przygód, podczas których dokładnie wiedział, jak rozegrać karty, by zdobyć to, czego akurat pragnął. Był tajemniczy, pewny siebie, romantyczny – no, ideał!<br />
<br />
Mimo wszystko, to znaczy mimo powierzchownie zarysowanych charakterów postaci, oklepanych wątków i przewidywalnego przebiegu zdarzeń, nie można odmówić autorowi <b>lekkiego pióra i dużej wrażliwości</b>, bez której nie sposób pisać o sprawach damsko-męskich tak, by stworzyć bestseller (chooociaż...). Moccia frapująco przedstawia wewnętrzne rozterki mężczyzny, który zostaje poddany ciężkiej próbie wierności. Jego małżeństwo jest bardzo udane, z żoną łączy go wyjątkowa więź, a jednak ten dobrobyt nie powstrzymuje go od rozważenia skoku w bok. To pokazuje, jak słaba jest <b>kondycja naszych związków uczuciowych</b>, nawet tych, wydawałoby się, idealnych, zbudowanych nie tylko na namiętności, ale i najzwyczajniej w świecie na przyjaźni. Jest to też przykry dowód na to, jak niewiele znaczą słowa, którymi się posługujemy, które bierzemy na serio, a które są tylko grą:<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Chciałbym powiedzieć jej, że wiele różnych rzeczy pisałem kobietom, by pozwolić im marzyć, by wywołać ich uśmiech, by poczuły się kochane, ale nigdy tak nie myślałem… Ale po chwili uświadamiam sobie, że tak nie myślę, że to nieprawda, te słowa często były gdzieś zasłyszane, pisałem je, bo wydawały mi się szczere, prawdziwe, moje, nie tylko po to, by zrobić wrażenie na kobietach. Kochałem te słowa i kobiety, do których były skierowane, może kochałem je jedynie na swój sposób, który im nie wystarczał, ale kochałem.</i> </blockquote>
<i>Jesteś moją obsesją </i>to stosunkowo relaksujące, niezbyt głębokie kobiece czytadło na wieczór. Przeczytajcie, by wiedzieć, jak to wszystko się skończy (albo przeczytajcie do połowy w Empiku - w połowie można się już z powodzeniem domyślić końca). <i>Social media </i>niosą obok wielu możliwości równie wiele pokus, którym niestałemu człowiekowi XXI wieku trudno się oprzeć. Wydaje mi się, że zbyt poważnie potraktowałam tę opowiastkę, jednak jak by nie patrzeć - jest to jakiś obraz tego, jacy dziś jesteśmy, czego chcemy od życia i czego oczekujemy od innych.<br />
<br />
Na pocieszenie znajdziemy w tej opowieści też namiastkę włoskiego klimatu, dużo romantyzmu, trochę wina, makaronu, sosu pomidorowego i innych pyszności - jednak to wszystko podane naprawdę bardzo symbolicznie. Spodziewałam się więcej włoskości u włoskiego autora... To moja pierwsza i ostatnia książka Moccii. ;)<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5863518571142211299.post-68273476092137934022017-05-15T15:19:00.000+02:002017-10-13T23:56:17.756+02:00Czy da się oddzielić zmysły od rozumu? Andrzej Ballo, Dowód ontologiczny<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg037ACW-AZYxl7qmZIDZRbaDQksNidnPYkuToK2HqAEmb3gsWhjwTUnp5VLvUT59QFgFamQN_zlusFLh68glekcj1M5Malyz6frntOQr3BkolTI5zJT6XyGAfa0S9By5RWKbrh0ZTFDUTg/s1600/IMG_20170420_164910_293.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg037ACW-AZYxl7qmZIDZRbaDQksNidnPYkuToK2HqAEmb3gsWhjwTUnp5VLvUT59QFgFamQN_zlusFLh68glekcj1M5Malyz6frntOQr3BkolTI5zJT6XyGAfa0S9By5RWKbrh0ZTFDUTg/s400/IMG_20170420_164910_293.jpg" width="320" /></a>Andrzej Ballo wykazał się nie lada odwagą, nazywając swoją
powieść „Dowód ontologiczny”. Czy taki pomysł się sprzeda? Czyją uwagę
przykuje? Załóżmy, że znajdują się wielbiciele filozofii, których zaintryguje
słynny dowód na istnienie Boga w tytule powieści o matematyku mierzącym się z
materią czasu. W dodatku łykną oni zgrabne hasło: „współczesna powiastka
filozoficzna i werbalne równanie z wieloma niewiadomymi”. Poprzeczka została zawieszona wysoko –
co dalej?<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Anzelm Zaostry, główny bohater powieści, to niedoszły
akademik, obecnie nauczyciel matematyki w ogólniaku. Codziennie dojeżdża do
miejsca pracy tramwajem, w którym nawiązuje mniejsze lub większe interakcje ze
współpasażerami, np. obserwuje ludzi, dopisując im historie, głośno kogoś
wyśmiewa ku uciesze innych bądź też, z początku całkiem nieświadomie, podrywa
swoją przełożoną. Zamiast doklejać mu łatki, najlepiej opisać go celnymi
słowami innych bohaterów: <b>wypada albo genialnie, albo idiotycznie, ale nigdy
przeciętnie</b>. Jak wiadomo, granica między geniuszem a idiotą w sytuacji, kiedy
atmosfera gęsta jest od oparów alkoholu, staje się bardzo… płynna.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Anzelm sam o
sobie wypowiada się dość pseudointelektualnie, pewnie przez nadmierny, może i autoironiczny, patos.<br />
<blockquote class="tr_bq">
<i>Przeplatam absurd z filozofią i matematyką instynktownie,
żeby nie popaść ani w rozpacz, ani w skrajny racjonalizm. </i>[…]<i> Jestem
introwertykiem z epizodami ekstrawertycznymi typu wyjście do baru czy do
sklepu. Jestem typem samotnika, który syci się wolnością i samotnością tak
zachłannie, że szybko wypełni nimi samego siebie i odczuwa przesyt, a wtedy
wypatruje innego człowieka albo pije wódkę. </i></blockquote>
</div>
<div class="MsoNormal">
Światło wszystkich reflektorów skupione jest na postaci
matematyka. W pijackim amoku śni mu się dziwna sytuacja, w której podejmuje grę
z czasem – zamierza udowodnić, że ten nie istnieje. Od tej pory fabuła się
rozmywa i trudno doszukiwać się porządku zdarzeń, jeśli założono, że
chronologia, synonim czasowości, nie powinna mieć znaczenia. Całość staje się
chaosem przeplatanym coraz bardziej powtarzalnymi scenkami konsultujących się
ze sobą pięciu zmysłów. Najczęściej komentują one <b>wrażenia płynące z obcowania
z kolejnymi kobietami</b>, bowiem Anzelm prócz pociągu do alkoholu ma jeszcze jedną
wielką słabość – ustawiczny niedosyt doznań zmysłowych. </div>
<blockquote class="tr_bq">
<div class="MsoNormal">
<i>Matematyk i dyrektorka pospiesznie ruszyli przez boisko,
nie bacząc na pozdrowienia uczniów. Potem zniknęli w czeluściach szkoły, a
minutę później w oknach gabinetu dyrektorki opuściły się żaluzje. Za oknem
opuściło się jednak o wiele, wiele więcej. Uczniowie palący papierosy za rogiem
uznali za cud szybko zaparowujące okna tego gabinetu i nawet ustalili, kto ma
to zgłosić do kurii. </i></div>
</blockquote>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZoMsaKr1XmzG9D7RqweecJ3aGYqr1CDP4IC8nLJ1pYb8UEafNUQt-6pQmkSYLxGW4mt0eYuOlGnN_UQ7bQ6VAr9Rq46Vm93iLjrmE3wXgQrL3oVTtXUY_WXa0hOs8T-t2jEqW5c_vxhKC/s1600/IMG_20170420_163944.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZoMsaKr1XmzG9D7RqweecJ3aGYqr1CDP4IC8nLJ1pYb8UEafNUQt-6pQmkSYLxGW4mt0eYuOlGnN_UQ7bQ6VAr9Rq46Vm93iLjrmE3wXgQrL3oVTtXUY_WXa0hOs8T-t2jEqW5c_vxhKC/s400/IMG_20170420_163944.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal">
Nasz protagonista kpi sobie ze wszystkich wokół, z czego
cieszy się tłumek w tle, jak uczniowie w klasie czy pasażerowie tramwaju,
jednak jego adwersarze, a najczęściej adwersarki, nigdy nie wiedzą, czy brać go
na serio. Dialogi wydają się ustawione dokładnie tak, by nasz bohater
błyszczał, reszta postaci to albo potulni jak owieczki słuchacze, albo
ociekające seksem półinteligentki, albo zwyczajni idioci. Gdy już nadarzy się
kobieta, której można przypisać przyzwoity poziom IQ, objawia się to w ten
sposób, że… cytuje ona z pamięci dowód ontologiczny św. Anzelma. Koncepcja gry,
która wyjaśni wszystko pod koniec, nie usprawiedliwia w moich oczach tej
drobnej męczarni w towarzystwie buca i jego haremu.</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Z drugiej strony trzeba uczciwie przyznać, że wszystko to
zainscenizowane jest <b>pod względem formy po mistrzowsku</b>. Główny bohater nie tyle
rozwija się, co ukazuje kolejne swe oblicza. Komizm sytuacyjny, a jeszcze bardziej językowy, nie przestaje zaskakiwać. Sam język powieści jest
różnorodny i skutecznie oddaje charakter danych scen. Jeśli na przykład ktoś
szuka podniety, znajdzie ją tu w dobrze dobranych słowach. Jeśli trzeba coś
powiedzieć bez owijania w bawełnę, jak choćby przedstawić skuteczną receptę na
życie, Anzelm się tym zajmie:</div>
<blockquote class="tr_bq">
<i>A przecież wystarczy nie brać kredytów, nie żreć za dużo,
raz na jakiś czas opierdolić przełożonego, wpierdolić koledze z pracy, zerżnąć
jakąś dupę, która się podoba, wzbudzić jakąś pasję, nie korzystać z czatu, aby
nie dostarczać pożywek dla coraz większej bandy cwaniaków, którzy bardziej chcą
nas zrobić w konia, niż nam pomóc. </i></blockquote>
<div class="MsoNormal">
„Dowód ontologiczny” zbiera bardzo dobre recenzje
prawdopodobnie ze względu na to, że jest świetnie napisany. Dla mnie ideowo
jest niestety trudny do przyjęcia, zbijający z tropu, rozczarowujący. Zamysł
był ambitny - rozdzielenie zmysłów od żywego intelektu dawało mnóstwo ciekawych możliwości. Nie znajdziemy tu jednak filozofowania z wyższej półki, za to
nieraz z pękniętej butelki codziennych zdarzeń rozleje się wartki strumień
świadomości. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;">***</span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: #999999;"><i>Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl </i></span></div>
Pythttp://www.blogger.com/profile/16327434756325585235noreply@blogger.com0