Strony

18.02.2017

Czym jest sens życia według Japończyków?
H. Garcia, F. Miralles, Ikigai. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia

Pewnego dnia spotkało się w Tokio dwóch Hiszpanów. Jeden z nich miał bzika na punkcie wszystkiego co japońskie, a także bloga i dwie książki na ten temat. Drugi, również Japonią żywo zainteresowany, na koncie posiadał kilkanaście poczytnych powieści, głównie młodzieżówek, często będących efektem współpracy autorskiej. Co mogło wyniknąć z takiego spotkania? Otóż „Ikigai. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia” Héctora Garcii oraz Francesca Mirallesa.

Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2017
Stron: 222
Nieczęsto sięgam po poradniki, jednak ten zainteresował mnie ze względu na znane mi wcześniej pojęcie ikigai, w którego sens głęboko wierzę. Ikigai, raison d'être, sens życia – to coś na styku pasji, misji, powołania i zawodu. Jest to czynność, aktywność, którą kochasz, więc wstajesz dzięki temu każdego dnia z łóżka. Przez to, co robisz, świat staje się trochę lepszy. Poza tym istnieje szansa, że ktoś ci za to zapłaci. I wreszcie, jesteś w tym dobry. Autorzy definiują ikigai w skrócie jako „szczęście płynące z bycia stale zajętym” i w tym też upatrują przyczyny długowieczności Japończyków, zwłaszcza mieszkańców Okinawy, wyspy charakteryzującej się jednym z największych wskaźników długowieczności na świecie (tzw. niebieska strefa). To tam udali się twórcy poradnika w celu odkrycia sekretu zdrowego i szczęśliwego życia, który obiecują zdradzić swoim czytelnikom.



W kwestii struktury książki, zamysł nie jest czytelny i do tej pory głowię się, dlaczego przyjęto taką, a nie inną kolejność wywodu. Co znajdziemy w dziewięciu rozdziałach? Krótki odautorski wstęp pozostawia po sobie wrażenie, że zostanie nam przedstawiona wyprawa do Ogimi na Okinawie, dzięki czemu poznamy życie mieszkańców tej niebieskiej strefy i tajemnicę ikigai. Pierwszy rozdział, szumnie zatytułowany „Filozofia ikigai”, brzmi jednak jak kolejny wstęp z ponownym rozważeniem kluczowego terminu oraz charakterystyką (choć to za wiele powiedziane) pięciu niebieskich stref i możliwych czynników (w liczbie dwóch) długowieczności. Dalej autorzy uchylają rąbka tajemnicy w kwestii anty-aging, co oznacza poruszenie problemu stresu i dobrego snu. Kolejny rozdział przybliża kilka sylwetek superstulatków wschodu i zachodu (również Polaka, Aleksandra Imicha, żyjącego w latach 1903-2014). Następnie dostajemy jeszcze w kontekście poszukiwania sensu życia rozdział o logoterapii austriackiego psychiatry Victora Frankla i kilka ustępów o pokrewnej, japońskiej terapii Shomy Mority. Jest to ponoć wreszcie właściwy wstęp do tematu ikigai. Tylko że rozdział piąty, w którym dowiadujemy się, jak przeistoczyć pracę i czas wolny w przestrzeń rozwoju osobistego, znów operuje szeregiem psychologicznych ciekawostek z pojęciem flow na czele. Warto jednak to przeboleć, by dowiedzieć się, że Steve Jobs był wielbicielem japońskiej porcelany z Kioto…

W rozdziale szóstym znajdujemy wreszcie niemal dziennikarską relację z pobytu autorów w Ogimi. To bardzo przyjemna część książki. Jak piszą autorzy, udało im się przeprowadzić około stu wywiadów w ciągu tygodnia, z których wnioski zestawili w grupy dobrych rad (co po stu pięćdziesięciu stronach nie jest już dla czytelnika niczym zaskakującym). W nawiązaniu do wypowiedzi wiekowych mieszkańców Ogimi w następnych rozdziałach przedstawiona jest szczegółowo dieta oraz ćwiczenia (wraz z ilustracjami) praktykowane przez Japończyków.

„«Dzień dobry!», «Do zobaczenia!», mówię dzieciom, które idą do szkoły, oraz pozdrawiam tych, którzy mijają mnie w samochodach. «Jedźcie ostrożnie!» Od siódmej dwadzieścia do kwadrans po ósmej stoję na ulicy i witam się ze wszystkimi. Kiedy sobie pójdą, idę do domu”. [s. 145]
 
„Długie życie zależy tylko od trzech rzeczy: ruchu dla zdrowia, dobrego odżywiania oraz spotykania się z ludźmi”. [s. 144]

Mam wrażenie, że Garcia i Miralles nie do końca wiedzieli, co czynią. Zdradzają co prawda, że motorem do napisania tego poradnika był brak podobnej pozycji zgłębiającej filozofię ikigai z punktu widzenia psychologii popularnonaukowej lub rozwoju osobistego, jednak ich rozłożenie akcentów pozostawia wiele do życzenia. W tej książce jest za dużo wszystkiego: trochę relacji z podróży, trochę omówienia terapii i wynikających z nich uniwersalnych życiowych wskazówek , trochę japońskich słówek, a trochę zachodnich anegdotek. W dziedzinie psychologii co prawda jestem laikiem, lecz jako najzwyczajniej w świecie myślący człowiek potrafię dostrzec wielki chaos panujący w tej publikacji. I wydaje mi się, że jest on potęgowany przez układ typograficzny. W samym spisie treści mamy do czynienia z trzema różnymi rodzajami fontu, a później bywa jeszcze gorzej. Krzykliwe nagłówki podrozdziałów, całe strony formatowane kursywą, różne rodzaje wypunktowywania i od groma niepotrzebnych tabelek. W tym nadmiarze nie sposób się odnaleźć. Redakcyjnie treść jest świetnie opracowana i czyta się lekko, ale znowu – przy niemałym rozmiarze pisma osiem akapitów na stronę, nierzadko jednozdaniowych, to męczarnia.

Podsumowując, „Ikigai…” wzbudziło we mnie mieszane uczucia. Jednakże samo ikigai, gdy już się doń dokopałam w treści książki, na nowo zmotywowało mnie do poszukiwania sensu życia. Autorzy wspominają w książce, że fotografowali i nagrywali swoich rozmówców, co pozwala mi przypuszczać, że materiał audiowizualny może być niestety o wiele ciekawszy niż to wydawnictwo. Szkoda, bo – patrząc na fajny, minimalistyczny projekt polskiej okładki – miało być tak pięknie…


***
Recenzja powstała we współpracy z portalem moznaprzeczytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz