Książkę
autorstwa Benoît Standaerta, belgijskiego benedyktyna, pozwoliłam sobie czytać dość długo. Trzy filary świata nie były jednak dla
mnie ani nużące, ani trudne, jak by się mogło wydawać, natomiast mój sposób
czytania wyjaśnia poniekąd podtytuł lektury: Przewodnik pielgrzyma XXI
wieku. Charakter publikacji nakreśla bowiem czytelnikowi pewną
perspektywę – przewodnik zakłada, że odbędziemy podróż, czy może właśnie
wewnętrzną pielgrzymkę, wędrując stronicami książki. I tak się istotnie dzieje.
Już
sam tytuł doskonale zarysowuje strukturę książki. By odgadnąć, czym są owe trzy
filary, na których świat stoi, a trzeba dodać rzecz jasna, że chodzi o świat
oparty na wierze, potrzeba nam przytoczyć trochę historii. U źródeł tej
erudycyjnej, wielowątkowej refleksji autora leży pewien komentarz do pierwszej
części Talmudu. Pojawia się tam mianowicie ciekawe pytanie, z naszej
perspektywy może nie tak istotne, jednak w żydowskim świecie na tyle ważne, że
odpowiedź na nie zdolna jest kształtować wizję całego świata wiary. Brzmi ono:
kiedy się modlić? Szema, czyli wyznanie wiary, musiało być bowiem odmawiane
przez wszystkich o konkretnej godzinie. Wśród rabinackich rozważań wyodrębniły
się trzy najsilniejsze odpowiedzi, kształtowane przez tradycje, które kładły
akcent na odrębne grupy społeczne świata żydowskiego, skąd wywieść można już
łatwo ich naczelne wartości:
- Rabini nurtu faryzejskiego opowiadali się za modlitwą w momencie, gdy zwykli ludzie kończyli swą pracę, stąd priorytetem było dla nich świeckie studiowanie Tory i nauka.
- Rabini nurtu saducejskiego modlitwę ustanowili wtedy, gdy kapłani kończyli codzienną posługę – naczelną wartość stanowił dla nich kult.
- Rabini nurtu esseńskiego na modlitwę wyznaczali czas, gdy biedacy kończyli żebrać i udawali się na spoczynek, gdyż dla nich najważniejsza była troska o ubogich i kwestie etyczne.
Stąd
właśnie wywodzą się owe trzy filary, które w naszym Przewodniku… zsyntetyzowane
zostały w trzy płaszczyzny, na których realizuje się człowiek wiary:
studiowanie, kult i uczynki miłości. Szymon Sprawiedliwy, arcykapłan
jerozolimski żyjący w III/II w. p.n.e. ubrał te tradycje w słowa sentencji:
Na trzech filarach stoi świat:na Torze,na służbiei na dobrych uczynkach.
Można
by się zastanawiać po tym wstępie, jak w ogóle możliwe jest napisanie
popularnego przewodnika adresowanego do współczesnego człowieka, członka
społeczeństwa medialnego, coraz bardziej zresztą laickiego, wychodząc od tak
dawnej tradycji, w dodatku tradycji judaistycznej. Standaertowi wszystko to
przychodzi jednak niezwykle łatwo, zarówno odległy czas jak i elementy obcego
nam wyznania nie są dla niego przeszkodą w przedstawieniu uniwersalnych dla
człowieka wierzącego wartości. Stary Testament, który w powszechnej świadomości
chrześcijan trochę jest chyba deprecjonowany jako nie do końca (czy nie tylko)
nasz, staje się w tym bardzo przystępnym studium porównawczym spoiwem. To tam
znajduje się samo źródło namysłu nad świadomym życiem w wierze.
Czytając
tę książkę, warto mieć na uwadze, że autor jest benedyktynem, co profiluje w
pewien sposób spojrzenie Czytelnika na przedstawione zagadnienia. Benedyktyni
to tradycyjnie zakon mniszy, kontemplacyjny, więc w przeciwieństwie do
popularnych kaznodziejskich zgromadzeń, jak dominikanie czy jezuici, odczujemy
tu akcent położony na liturgię, indywidualny kontakt z Bogiem poprzez lekturę
Pisma, zdystansowanie nieco od świata, za to zakorzenienie w mniejszej
wspólnocie i ścisłe dostosowanie do reguły zakonnej.
Po
zasadniczym, wprowadzającym rozdziale znajdziemy w książce kolejno trzy
rozdziały szczegółowo, rozpatrujące już tytułowe filary świata. W pierwszym z
nich nawiązującym do studiowania Pisma natrafimy na interesujący i obszerny
fragment o tym, jak czytać Biblię, wraz z historycznymi informacjami, jak
czytano ją według tradycji, czy to w zgodzie z kalendarzem rocznym, czy w
porządku tygodniowym, czy codziennym, jakie fragmenty przypisane są jakim porom
roku etc. Takie panoramiczne spojrzenie porządkuje nam myślenie o lekturze
kolejnych ksiąg biblijnych. Autor nie abstrahuje przy tym od czasów
współczesnych, dzieląc się konkretnymi wskazówkami i wytycznymi w kwestii
czytania Pisma Świętego, w czym nawiązuje do praktyk stosowanych w kręgu swojej
wspólnoty. Znajdziemy nawet w przewodniku zestaw przykładowych pytań, które
okażą się praktyczną zachętą do kontemplacji Słowa.
Stąd tak naprawdę niedaleko
już do modlitwy, o której traktuje kolejny rozdział. Znów teoria, czyli w tym
wypadku wyróżnienie dwóch zasadniczych typów modlitewnych (ustawicznie
zanurzonego w modlitwie eremity-pustelnika oraz cenobity przeznaczającego na
modlitwę konkretny czas, by tak łączyć się z współbraćmi), prowadzi do
praktycznych wniosków i wciągających analiz, z których wypływa nauka o wielkiej
wadze słów w życiu chrześcijanina, którego modlitwa odwiecznie ma charakter
przede wszystkim werbalny. Mnogość cytatów i świadectw różnorodnego pochodzenia
w tym i kolejnym rozdziale ma jak najbardziej praktycznie obrazować, jak
wygląda owocna, żywa modlitwa. Uczynki miłości rozumiane jako gesty
solidarności stanowią trzeci filar świata:
W środowisku chrześcijańskim miłość została utożsamiona z samym Bożym imieniem […]. W doświadczeniu jest to odkrycie ciągle nowe i inne. Kochać i w ten sposób żyć miłością, znaczy wnikną w nią, lecz także być ogarniętym przez Szerokości i Wysokość, Długość i Głębokość […].
Owe
cztery tajemnicze wartości zostają zanalizowane w podrozdziałach opartych na
tekstach Ewangelistów, z których autor wynosi kolejno cechy (przyjaźń i
ubóstwo, cierpliwość i żar, wzajemność w nierówności, uwielbienie) budujące
obraz Miłości Bożej. Sztuką jest przyswoić sobie każdy z tych trzech filarów w
sposób osobisty, zaś wzorem tego jest postać Marii, której Standaert poświęca
osobny rozdział, charakteryzując Jej postawę jako pełną gotowości, otwartości i
wolności.
Jest
to istotnie przewodnik uniwersalny, narzucający systematyczną, acz nieśpieszną
lekturę. Wydaje mi się, że każdy, kto choć odrobinę poczuwa się do
pielgrzymowania w jakimkolwiek sensie, czy to dosłownym, czy metaforycznym,
skorzysta na tej pozycji. Łączenie tradycji żydowskiej z chrześcijańską,
synteza tradycyjnych praktyk religijnych z rzeczywistością dzisiejszego świata
– cała ta ryzykowna mnogość treści wypada bardzo żywo, jak również pobudza chęć
zgłębiania wiedzy dalej na własną rękę. Przystępny, ale bogaty, metaforyczny
język to również zasługa świetnego tłumaczenia na język polski, zaś sama
struktura książki jest uporządkowana i spójna. Osoby lubujące się w
arcydziełach sztuki ucieszą nawiązania do dzieł malarskich, od ikon po
klasyków, w tym także ostatni rozdział poświęcony słynnemu dziełu Rublowa.
Autor w praktyce realizuje maksymę zawartą w książce: Pismo jest struną,
Tradycja – harfą […] Naciągnij strunę na harfę – swoją tradycję – i graj!, pokazując, jak w tradycji judeo-chrześcijańskiej myśli wielu
filozofów, literatów, teologów, znawców i uczonych w Piśmie łączą się, tworząc
barwną mozaikę. Czytelnik na pewno nie zgubi się z takim przewodnikiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz