24.10.2017

Czy wiesz, że możesz... wszystko?
Rhonda Byrne, Sekret i Siła

Mieć zawsze więcej pieniędzy niż się potrzebuje. Wieść udane życie towarzyskie. Posiadać dobre zdrowie. Czy cieszysz się tym wszystkim?

Pamiętam, że kiedy Sekret święcił największe triumfy w Polsce, byłam akurat w liceum i czasem po lekcjach zachodziłam do Empiku popatrzeć na nowości. Trzymałam tę książkę w rękach, ale z dzisiejszej perspektywy - byłam wtedy niewyobrażalnie daleko punktu, w którym mogłabym tę filozofię nie tyle zrozumieć, co autentycznie poczuć. Po pierwsze, odrzucała mnie bardzo typowo amerykańska otoczka medialna przywodząca na myśl jakąś wielką teorię spiskową (wystarczy spojrzeć na ten tandetnie podniosły zwiastun). Po drugie i kolejne, byłam krytyczna w sposób zamknięty i miałam za mało wiedzy, a takie nastawienie podsuwało mi od razu skojarzenia z jakimś kolejnym amerykańskim (pod)kościołem czy sektą.

W punkcie, w którym jestem w stanie Sekret rozpoznać, uwierzyć i zastosować, znalazłam się dopiero dzisiaj po wielu, wielu, wielu życiowych przemyśleniach.





Po tylu latach od premiery filmu i książki Rhondy Byrne tak naprawdę prawo przyciągania nie jest już żadnym sekretem. Publikację tę, jeśli ufać Wikipedii, od 2006 r. przetłumaczono na 52 języki i sprzedano w ponad 6-milionowym nakładzie. Potem powstało jeszcze kilka innych książek bazujących na fundamencie Sekretu, ale wszystkie mówią o tym samym, posługując się podobną retoryką. Ja zaczęłam od Siły, która stanowi rozwinięcie Sekretu, i moim zdaniem jest bardziej precyzyjna, a mniej efekciarska (jak na standardy Byrne). Cytaty będą więc pochodzić stamtąd. 
W najogólniejszym rozumieniu prawo przyciągania brzmi następująco: podobieństwa się przyciągają. Po przełożeniu tego na prostszy język oznacza to: co dajesz, to otrzymujesz. Prawo przyciągania sprawia, że cokolwiek dajesz, to samo przyciągasz z powrotem.
Jakim cudem Byrne odniosła tak ogromny sukces? Sugestywna retoryka, efekty wow, atmosfera tajemnicy, bardzo prosty język - to połowa sukcesu. Dla mnie to coś, co trzeba ścierpieć, żeby dojść do sedna (#BurżujstwoIntelektualne;)). Druga połowa to mianowicie bardzo uniwersalny przekaz obecny w każdej kulturze i religii. Coś, co tak naprawdę wcale nie powinno być sekretem. Właściwie serce każdej kultury i religii: wiara.



Prawo przyciągania działa nieustannie i automatycznie. Jest prawem. Podobnie jak prawo grawitacji nie przestaje działać, dlatego wciąż stoimy nogami na ziemi, tak prawo przyciągania wciąż przynosi nam to, o co prosimy, najczęściej pod postacią emocji, świadomie lub nie. Jak to działa? Poproś, uwierz, otrzymaj. Ten proces wydaje się dziecinnie prosty. Czy nie przypomina modlitwy, jaką dobrze znamy?

Najczęstszym problemem z modlitwą jest chyba to, że wciąż powtarzamy prośbę, werbalizujemy ją w coraz to nowy sposób, próbujemy ująć ją najwłaściwiej - a w ten sposób wciąż tylko utwierdzamy się w poczuciu braku tego, czego pragniemy. Wg wskazówek Byrne i innych znawców prawa przyciągania z prośbą jest jak z zamówieniem. Jeśli zamawiasz coś przez internet, nie składasz zamówienia po tysiąckroć, wystarczy raz, potem już tylko czekasz, ciesząc się nadchodzącą przesyłką i jednocześnie zajmujesz się swoim życiem. Jesteś przekonany, że przesyłka nadejdzie. Pewnego dnia ją otrzymujesz.
To nie przypadek ani szczęśliwy traf, że z dobrymi emocjami czujesz się fantastycznie, a ze złymi naprawdę paskudnie. Miłość jest najwyższą siłą sprawczą w życiu, przyzywa Cię i przyciąga poprzez dobre uczucia, żebyś mógł wieść życie, jakie jest Ci pisane. Ale miłość przemawia do Ciebie także poprzez złe uczucia, ponieważ to one mówią Ci, że jesteś oderwany od pozytywnej siły życiowej!
Kolejny spoiler, który zamierzam tu poczynić, to wyjaśnienie, czym jest tytułowa siła w rozwinięciu Sekretu. To miłość. Oczywiście. Jeśli czegoś pragniesz, to znak, że to kochasz. Można kochać w ten sposób bogactwo, zdrowie, przyjaciół, życiowego partnera, swoje zadbane ciało. W pewnym sensie to popęd. Miłość jest siłą dominującą w świecie. Tradycyjnie mamy dobro i zło, tu zasada rozkładu sił w świecie jest następująca: jest miłość albo nie ma miłości.



Nie jest to miejsce na wchodzenie w analizę pojęć i filozoficzne meandry sprawy, ale powszechnie wiadomo, że cała ideologia pozytywnego myślenia jest krytykowana przez Kościół jako pokłosie New Age. Już na pierwszy rzut oka nic w tym dziwnego - naczelnym pojęciem retoryki Byrne jest Wszechświat jako byt po drugiej stronie względem nas, z którym łączy nas prawo przyciągania. Można by intuicyjnie podstawiać pod ten Wszechświat synonimy takie jak Bóg czy Absolut, ale... do momentu, w którym pojawia się obraz dżina spełniającego nasze życzenia. Gdy cokolwiek pomyślimy, dobrego czy złego, Wszechświat - czyli nasz dżin - odpowiada: twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Trochę taki koncert życzeń. Takiego rodzaju samozbawienia Kościół nie może akceptować. Podobnie jak powiązań z magią i okultyzmem czy problemem (osobowego) zła, które jest w tej filozofii brakiem miłości. Wszystko to dla mnie niezła zagwozdka. (Po więcej krytyki odsyłam tutaj.)

Z drugiej strony jednak nietrudno zauważyć, że mechanizm podobny do tego, na którym opiera się prawo przyciągania, jest obecny również w Kościele, od razu kojarzy się z pełną wiary modlitwą błagalno-dziękczynną. Kto zna dominikańską Langustę Na Palmie, odnajdzie znajomy optymizm i pełną pokoju ufność. Zresztą jak w ogóle zajmować się czynnie (nie tylko akademicko, tzn. poszukiwać i przyjmować pewną perspektywę jako własną) psychologią czy filozofią, pozostając w zupełnej zgodzie z dogmatami?
Najpierw musisz być szczęśliwy i dawać szczęście, żeby szczęście dostać. Inaczej być nie może, ponieważ wszystko, co chcesz w życiu dostać, najpierw musisz dać! Rządzisz swoimi uczuciami, rządzisz swoją miłością. Moc miłości odda Ci wszystko, co z siebie dasz.
Czasem mam wrażenie, że zbyt wiele demonizujemy bez namysłu, a stoi za tym po prostu strach. W tym świetle cała filozofia prawa przyciągania jest dla mnie po prostu użyteczna. Odkąd zrozumiałam, na czym polega ten punkt widzenia, łatwiej dostrzegam dobre rzeczy, które mi się przytrafiają, łatwiej mi spojrzeć globalnie na swoje życie i określić jego cel i sens. To pozwala wyciszyć się i oczekiwać najlepszego, a jednocześnie dostrzegać możliwości, które tam prowadzą. Poza tym jest to szalenie intuicyjne - najbardziej zdziwiło mnie, jak często (i skutecznie) korzystałam w przeszłości z mechanizmu prawa przyciągania, nie wiedząc nawet o jego istnieniu.
Kiedy serce obiera właściwy kurs, życie osobiste kwitnie. Kiedy życie osobiste kwitnie, w domu panuje harmonia. Kiedy w domu panuje harmonia, w kraju panuje ład. A kiedy w kraju panuje ład, na świecie panuje pokój. Konfucjusz

1 komentarz:

  1. Tak to książka,ktora daje do myslenia.Ma w sobie siłę przekazu i pewną magię.warto ją przeczytać.
    Pozdrawiam.
    czytanestrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń