21.08.2015

O wielkim wewnętrznym pielgrzymowaniu...
Benoît Standaert, Trzy filary świata


Książkę autorstwa Benoît Standaerta, belgijskiego benedyktyna, pozwoliłam sobie czytać dość długo. Trzy filary świata nie były jednak dla mnie ani nużące, ani trudne, jak by się mogło wydawać, natomiast mój sposób czytania wyjaśnia poniekąd podtytuł lektury: Przewodnik pielgrzyma XXI wieku. Charakter publikacji nakreśla bowiem czytelnikowi pewną perspektywę – przewodnik zakłada, że odbędziemy podróż, czy może właśnie wewnętrzną pielgrzymkę, wędrując stronicami książki. I tak się istotnie dzieje.

Już sam tytuł doskonale zarysowuje strukturę książki. By odgadnąć, czym są owe trzy filary, na których świat stoi, a trzeba dodać rzecz jasna, że chodzi o świat oparty na wierze, potrzeba nam przytoczyć trochę historii. U źródeł tej erudycyjnej, wielowątkowej refleksji autora leży pewien komentarz do pierwszej części Talmudu. Pojawia się tam mianowicie ciekawe pytanie, z naszej perspektywy może nie tak istotne, jednak w żydowskim świecie na tyle ważne, że odpowiedź na nie zdolna jest kształtować wizję całego świata wiary. Brzmi ono: kiedy się modlić? Szema, czyli wyznanie wiary, musiało być bowiem odmawiane przez wszystkich o konkretnej godzinie. Wśród rabinackich rozważań wyodrębniły się trzy najsilniejsze odpowiedzi, kształtowane przez tradycje, które kładły akcent na odrębne grupy społeczne świata żydowskiego, skąd wywieść można już łatwo ich naczelne wartości:

  • Rabini nurtu faryzejskiego opowiadali się za modlitwą w momencie, gdy zwykli ludzie kończyli swą pracę, stąd priorytetem było dla nich świeckie studiowanie Tory i nauka.
  • Rabini nurtu saducejskiego modlitwę ustanowili wtedy, gdy kapłani kończyli codzienną posługę – naczelną wartość stanowił dla nich kult.
  • Rabini nurtu esseńskiego na modlitwę wyznaczali czas, gdy biedacy kończyli żebrać i udawali się na spoczynek, gdyż dla nich najważniejsza była troska o ubogich i kwestie etyczne.


Stąd właśnie wywodzą się owe trzy filary, które w naszym Przewodniku… zsyntetyzowane zostały w trzy płaszczyzny, na których realizuje się człowiek wiary: studiowanie, kult i uczynki miłości. Szymon Sprawiedliwy, arcykapłan jerozolimski żyjący w III/II w. p.n.e. ubrał te tradycje w słowa sentencji:

Na trzech filarach stoi świat:
na Torze,
na służbie
i na dobrych uczynkach.

Można by się zastanawiać po tym wstępie, jak w ogóle możliwe jest napisanie popularnego przewodnika adresowanego do współczesnego człowieka, członka społeczeństwa medialnego, coraz bardziej zresztą laickiego, wychodząc od tak dawnej tradycji, w dodatku tradycji judaistycznej. Standaertowi wszystko to przychodzi jednak niezwykle łatwo, zarówno odległy czas jak i elementy obcego nam wyznania nie są dla niego przeszkodą w przedstawieniu uniwersalnych dla człowieka wierzącego wartości. Stary Testament, który w powszechnej świadomości chrześcijan trochę jest chyba deprecjonowany jako nie do końca (czy nie tylko) nasz, staje się w tym bardzo przystępnym studium porównawczym spoiwem. To tam znajduje się samo źródło namysłu nad świadomym życiem w wierze.

Czytając tę książkę, warto mieć na uwadze, że autor jest benedyktynem, co profiluje w pewien sposób spojrzenie Czytelnika na przedstawione zagadnienia. Benedyktyni to tradycyjnie zakon mniszy, kontemplacyjny, więc w przeciwieństwie do popularnych kaznodziejskich zgromadzeń, jak dominikanie czy jezuici, odczujemy tu akcent położony na liturgię, indywidualny kontakt z Bogiem poprzez lekturę Pisma, zdystansowanie nieco od świata, za to zakorzenienie w mniejszej wspólnocie i ścisłe dostosowanie do reguły zakonnej.

Po zasadniczym, wprowadzającym rozdziale znajdziemy w książce kolejno trzy rozdziały szczegółowo, rozpatrujące już tytułowe filary świata. W pierwszym z nich nawiązującym do studiowania Pisma natrafimy na interesujący i obszerny fragment o tym, jak czytać Biblię, wraz z historycznymi informacjami, jak czytano ją według tradycji, czy to w zgodzie z kalendarzem rocznym, czy w porządku tygodniowym, czy codziennym, jakie fragmenty przypisane są jakim porom roku etc. Takie panoramiczne spojrzenie porządkuje nam myślenie o lekturze kolejnych ksiąg biblijnych. Autor nie abstrahuje przy tym od czasów współczesnych, dzieląc się konkretnymi wskazówkami i wytycznymi w kwestii czytania Pisma Świętego, w czym nawiązuje do praktyk stosowanych w kręgu swojej wspólnoty. Znajdziemy nawet w przewodniku zestaw przykładowych pytań, które okażą się praktyczną zachętą do kontemplacji Słowa. 

Stąd tak naprawdę niedaleko już do modlitwy, o której traktuje kolejny rozdział. Znów teoria, czyli w tym wypadku wyróżnienie dwóch zasadniczych typów modlitewnych (ustawicznie zanurzonego w modlitwie eremity-pustelnika oraz cenobity przeznaczającego na modlitwę konkretny czas, by tak łączyć się z współbraćmi), prowadzi do praktycznych wniosków i wciągających analiz, z których wypływa nauka o wielkiej wadze słów w życiu chrześcijanina, którego modlitwa odwiecznie ma charakter przede wszystkim werbalny. Mnogość cytatów i świadectw różnorodnego pochodzenia w tym i kolejnym rozdziale ma jak najbardziej praktycznie obrazować, jak wygląda owocna, żywa modlitwa. Uczynki miłości rozumiane jako gesty solidarności stanowią trzeci filar świata:

W środowisku chrześcijańskim miłość została utożsamiona z samym Bożym imieniem […]. W doświadczeniu jest to odkrycie ciągle nowe i inne. Kochać i w ten sposób żyć miłością, znaczy wnikną w nią, lecz także być ogarniętym przez Szerokości i Wysokość, Długość i Głębokość […].

Owe cztery tajemnicze wartości zostają zanalizowane w podrozdziałach opartych na tekstach Ewangelistów, z których autor wynosi kolejno cechy (przyjaźń i ubóstwo, cierpliwość i żar, wzajemność w nierówności, uwielbienie) budujące obraz Miłości Bożej. Sztuką jest przyswoić sobie każdy z tych trzech filarów w sposób osobisty, zaś wzorem tego jest postać Marii, której Standaert poświęca osobny rozdział, charakteryzując Jej postawę jako pełną gotowości, otwartości i wolności.

Jest to istotnie przewodnik uniwersalny, narzucający systematyczną, acz nieśpieszną lekturę. Wydaje mi się, że każdy, kto choć odrobinę poczuwa się do pielgrzymowania w jakimkolwiek sensie, czy to dosłownym, czy metaforycznym, skorzysta na tej pozycji. Łączenie tradycji żydowskiej z chrześcijańską, synteza tradycyjnych praktyk religijnych z rzeczywistością dzisiejszego świata – cała ta ryzykowna mnogość treści wypada bardzo żywo, jak również pobudza chęć zgłębiania wiedzy dalej na własną rękę. Przystępny, ale bogaty, metaforyczny język to również zasługa świetnego tłumaczenia na język polski, zaś sama struktura książki jest uporządkowana i spójna. Osoby lubujące się w arcydziełach sztuki ucieszą nawiązania do dzieł malarskich, od ikon po klasyków, w tym także ostatni rozdział poświęcony słynnemu dziełu Rublowa. Autor w praktyce realizuje maksymę zawartą w książce: Pismo jest struną, Tradycja – harfą […] Naciągnij strunę na harfę – swoją tradycję – i graj!, pokazując, jak w tradycji judeo-chrześcijańskiej myśli wielu filozofów, literatów, teologów, znawców i uczonych w Piśmie łączą się, tworząc barwną mozaikę. Czytelnik na pewno nie zgubi się z takim przewodnikiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz