3.02.2017

Najważniejsze plany czytelnicze na 2017

Przeważnie jest tak, że staram się zapamiętać tytuły książek, które chciałabym przeczytać i oczywiście rzadko kiedy do nich docieram. Bywa również i tak, że zapisuję tytuły bądź autorów w jakichś przypadkowych miejscach, w kalendarzu, na luźnej kartce albo na końcu zeszytu - wielu w ten sposób przepadło. Tym razem postanowiłam sporządzić listę z prawdziwego zdarzenia!


Przerobiłam trochę znaleziony na Pintereście obrazek i zaadoptowałam pomysł do własnych potrzeb. Nie mogłam się też powstrzymać, by tytułów nie wykaligrafować fontem podobnym do tego drukowanego na okładce danej książki. Bardzo przyjemne, odmóżdżające zajęcie, trzeba przyznać. ;) Oczywiście wymieniam tu jedynie planowane "kamienie milowe", ale spodziewam się, że jak zawsze po drodze znajdą się dodatkowe książki, które sprytnie znajdą drogę na półkę przy łóżku...

Niektóre z planowanych lektur już posiadam. Trzytomowe wydanie Lodu Jacka Dukaja (taaak, można było znaleźć mniejszą edycję... ale ta jest naprawdę ładna) czeka w milczeniu od wczesnej jesieni. Nawet pokonałam wtedy około trzydziestu stron i byłam pod dużym wrażeniem stylizacji językowej - bo też nigdy wcześniej nie miałam Dukaja w rękach - jednak niepotrzebnie zostawiłam opowieść na lepsze czasy. A jak wiadomo, najlepsze czasy, choć ciężko w to uwierzyć, są właśnie teraz.

Złodziejka książek Markusa Zusaka, Shantaram Gregory'ego Davida Robertsa i Małe życie, którego autorką jest Hanya Yanagihara (piszę naokoło, bo nie wiem, jak to odmienić) to zdecydowanie pozycje, do których zachęciły mnie czytelniczki na Instagramie. Zwłaszcza w przypadku tego ostatniego łatwo odnotować olbrzymią popularność w kręgach książkowych. Wydaje mi się, że będzie to trochę podobne do Araf Elif Shafak - młodzi ludzie, wielkie miasto, praca i kariera, poszukiwanie własnej tożsamości w nowym miejscu, próba odnalezienia się w relacjach z innymi itd. Elif Shafak znam z lektury 40 zasad miłości, świetnej książki, w której przesłanie głęboko wierzę. Obecnie poznaję autorkę bliżej dzięki Czarnemu mleku, czyli narracyjnej rozprawie o macierzyństwie, sztuce pisania i kobiecości. Trudno jest się oderwać od tej prozy. Na pozór jest lekka, szybko się czyta, a tyle odkrywa...

Heartless Marissy Meyer i Caraval Stephanie Garber znam głównie dzięki zagranicznym bookstagramom. Zarys fabuły mnie zaintrygował, a nie miałam w rękach tego typu książek... bardzo dawno, więc najwyższy czas to zmienić i sprawdzić o co tyle szumu. Czekam na tłumaczenia, zwłaszcza tej pierwszej. Jednak najbardziej, najbardziej, najbardziej niecierpliwie czekam na premierę Milk and honey Rupi Kaur, czyli w polskiej wersji Mleka i miodu, choć już wiem, że zainwestuję w wersję dwujęzyczną. Tym razem forma poetycka. Na świecie ta młoda, dwudziestoczteroletnia poetka ma już rzesze fanów. Jestem bardzo ciekawa, czy u nas też będzie to tak wielki hit. Byle do marca!


Fotka powyżej podpowiada, co już (prócz Dukaja) czeka na mojej półce. Tajemna historia Donny Tartt to kolejny hicior ostatniego czasu, książka wracająca do łask po dwóch dekadach, debiut Tartt, która ostatnio święciła triumfy przy okazji nagradzanej powieści Szczygieł. Sama nie wiem, czy standardowe trzy tygodnie w wypożyczalni starczą na taką cegłę. Dalej, tym razem z serii Życiowych Zaległości, Których Nigdy Dość mam na własność kieszonkowy Rok 1984 Orwella za błogo satysfakcjonującą cenę 6,49 zł na Arosie. Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął Jonasa Jonassona oraz Człowiek, który spadł na ziemię Waltera Trevisa to kolejne pokłosie ostatnich promocji. KIEDY JA NA TO ZNAJDĘ CZAS.

Wilk stepowy będzie następnym spotkaniem z Hessem, który uwiódł mnie Siddharthą!

Na resztę patrzę w trochę odleglejszej perspektywie, jeśli uda mi się pokonać wszystko powyższe, to pewnie w drugiej połowie drugiej połowy roku. Ustrój świata Neala Stephensona na przykład brzmi tak monumentalnie w opisie wydawcy, że nawet nie chcę sobie tym zaprzątać głowy przed końcem roku akademickiego. Jednakże nie mam zamiaru o tym zapomnieć. O Bezkresie magii Brandona Sandersona pomarzę, gdy ruszę choćby jego Elantris. 7EW znów Stephensona i Damy z Grace Adieu Susanny Clarke to czysty kaprys, ale jestem zdania, że kaprysy intelektualne bierze się z całą powagą. ;)

No i to by było na razie na tyle. Jak znaleźć na to wszystko czas? ;)

2 komentarze:

  1. Pięknie Ci ta grafika wyszła! Mogłabyś to robić zawodowo ;)

    OdpowiedzUsuń