28.04.2017

Dlaczego Bóg milczy?
Shūsaku Endō, Milczenie

Obejrzałam film, przeczytałam książkę gdybym mogła cofnąć czas, zamieniłabym kolejność i zaczęłam przemyśliwać historię autorstwa Shūsaku Endō, zamierzając coś sensownego o tym napisać. A Milczenie (zawsze) daje do myślenia.

W XVII w. dwóch młodych jezuitów, Sebastião Rodrigues oraz Francisco Garrpe, przybywają z Portugalii do Japonii na misje. Pragną także odszukać o. Cristóvão Ferreirę, ich nauczyciela, który od lat pracował dla japońskich katolików, jednak ostatnia wieść o nim głosiła, że torturowany wyrzekł się wiary i został mnichem buddyjskim. Bohaterowie przekonują się na własnej skórze, że Japonia nie jest już krajem przyjaznym katolikom, ukrywają się przed władzami i szpiegami, niejednokrotnie obserwując egzekucje wiernych, którym nijak nie są w stanie pomóc.

Minęło jednak trochę czasu od mojej lektury i stwierdziłam, że tę recenzję sobie odpuszczę, napisano o tym już przecież bardzo wiele, a temat nie jest najłatwiejszy. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Historia jest spójna, dramatyzm podnosi się systematycznie i w miarę czytania wiadomo, że będzie już tylko gorzej... Mimo to w dziwny, nieoczywisty sposób ta opowieść jest dla mnie pozytywna i napełnia nadzieją. Wyraża coś wielkiego, co w zagęszczeniu tragicznych wydarzeń paradoksalnie łatwo jest przeoczyć: zwycięstwo wiary.

Rodrigues to młody idealista, kaznodzieja z powołania, pragnący zmienić świat. To w misjach, w roli księdza, upatruje on swoją wartość. Mimo trudów prześladowań początkowy etap działalności to dla niego złoty, bardzo płodny duchowo okres, kiedy czuje, że żyje, jest potrzebny, jest kimś. Ziarno niepewności zasiewa w nim jednak postać Kichijiro, moim zdaniem, najlepszy wątek powieści. Ten nieokrzesany, pijący na umór Japończyk był chrześcijaninem, lecz pod wpływem nacisków władzy wyrzekł się wiary, a teraz pragnie się wyspowiadać. Ta historia wciąż się powtarza, Kichijiro obiecuje poprawę, robi swoje, wraca skruszony i tak w kółko. Wreszcie Japończyk zdradzi samego Rodriguesa... i znów powróci prosić o wybaczenie i spowiedź! Kichijiro to nie tylko taki Judasz, to zupełna nędza duchowa, również w oczach Portugalczyka. Niezrównoważony szaleniec czy przebiegła szumowina? I to właśnie on stawia najważniejsze pytanie: dlaczego Bóg milczy wobec cierpienia swoich wyznawców?

Rodrigues zastanawia się nad tym nieustannie, a sytuacja się pogarsza. Zostaje pojmany. Boi się, jednak jego pragnienie naśladowania Chrystusa i złożenia siebie w ofierze za swoje owieczki trzyma go przy życiu i daje nadzieję, że to wszystko ma jakiś sens. Jednak Japończycy wyciągnęli naukę z doświadczeń z poprzednikami jezuity, których męczeńska śmierć wzmacniała wiarę japońskich chrześcijan. Rodrigues zostaje zmanipulowany i postawiony przed dylematem. Władzy nie interesuje jego śmierć, chcą, by wyrzekł się wiary. Jeśli tego nie zrobi, będzie oglądał cierpienia i długą, bolesną śmierć kolejnych pojmanych chrześcijan.

Odrzucić Boga dla ratowania innych? 

Tak uczynił Ferreira. Pełen goryczy, bólu i zrezygnowania tłumaczył, że porozumienie między dwiema cywilizacjami w sferze sacrum jest niemożliwe, bo mijają się one na poziomie podstawowych pojęć (i, przyznam, trochę mnie tym przekonał), co zrozumiał po wielu latach pracy. Rodrigues nie chce iść tą drogą, oczekuje interwencji swego wszechmogącego Boga, jednak odpowiada mu milczenie. Ciszę, która go otacza, gorączkowo przegaduje, zagłusza gonitwą myśli i walką z samym sobą. Młody kaznodzieja spodziewał się bolesnej, okraszonej wyrafinowanymi torturami, drogi krzyżowej i wreszcie śmierci. W ten sposób chciał być jak Zbawiciel. I tak się stało, jednak na innej płaszczyźnie.


Sebastião Rodrigues umarł, bo wyrzekając się swojej religii, wyrzekł się całej swej tożsamości, nie tylko nazwiska. Wszystko, co posiadał, oddał za cierpiących chrześcijan, odtąd nie istniał już taki, jakim był wcześniej. Bóg natomiast wytrwale milczał podczas jego duchowych katuszy przy dźwiękach wydawanych przez umierających. Rodrigues chciał naśladować swojego Mistrza – tak też się stało. Dla dawnego świata zginął, został apostatą. I zginął dla świata, dla ludzi, których uratował. Po tym wydarzeniu stał się nikim i nic nie posiadał, a przynajmniej  – milczał o tym, bo do tego zmusili go ludzie. Naśladował więc najpełniej Chrystusa, poświęcając całego siebie. Poddając się w ten sposób, został zmuszony do milczenia i milczał odtąd zupełnie tak, jak uparcie milczał i milczy sam Bóg, którego od ingerencji powstrzymuje wolna wola człowieka. Rodrigues poprzez to naśladowanie i cierpienie przekroczył religię, ale przez to wzrósł w wierze, wszedł na zupełnie inny poziom.

I tak oto ja odczytałam tę historię. A widzę, że interpretacje, odczucia i akcentowane przez nas wątki są naprawdę przeróżne i to wciąż mnie napawa zdziwieniem. Niby prosta opowieść, a jednak ocean, patetycznie podsumowując. W książce wszystko wyłożone jest dokładnie, może nawet dla polskiego czytelnika zbyt dokładnie. Film wiernie oddaje fabułę i zachwyca zdjęciami. Z kina wyszłam jeszcze nie tak poruszona, jak po przemyśleniu historii (co dowodzi, że ta opowieść rozwija się w czasie), a może po prostu zbyt szybko wpadłam w sekcję komentarzy i refleksji, idąc za kobietą, która już po przekroczeniu progu sali zaczęła się rozwodzić:

– A bo to tak jest, jak się pchają nie tam, gdzie potrzeba, byle podbić, byle zdobyć i ekspansja, i ekspansja, a przecież tam mieli swoją wiarę, i to od wieków zakorzenioną, jakąś tradycję, którą nagle tamci chcieli wykorzenić i zasiać swoje, a przecież, wiadomo, kto na to szedł?, ano, najbiedniejsze warstwy, które i tak nic nie miały i wszystko było im jedno, to przechodziły na to chrześcijaństwo, oczywiście, niewykształcone i głupie masy, no to wiadomo, że nie rozumieli tych rozróżnień, Bóg, nie-Bóg, i tam po swojemu to brali, i tak to jest, jak się wchodzi na nie swoje ziemie, a ludzie to się wszędzie pchają, nooo, i to jest przecież dokładnie tak samo, co teraz się dzieje, jak ci Afrykańczycy do nas przyjeżdżają i też siłą chcą tu swoje porządki wprowadzać...

I tak słuchając tego wywodu mimowolnie, trochę się z tą panią w duchu zgadzałam.

6 komentarzy:

  1. Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale trzeba przyznać, że mnie zaciekawiłaś

    http://pomiedzyrozdzialami.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam te książke w biblioteczce i koniecznie muszę sie w końcu z nią zapoznać . Już dawno sie do niej zabieram ale to dopiero Twoja recenzja przyspieszyła moja decyzje. Doczytam to co czytam i sie za nią zabieram . A potem podzielę sie moimi przemyśleniami. Blog dodaje do obserwowanych i będę wpadać po inspiracje . Pozdrawiam i zapraszam do mnie

    Czytankanadobranoc.blogspot.ie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mnie to cieszy i jestem ciekawa Twoich wrażeń z lektury!

      Usuń
  3. Nie czytałam książki, ani nie oglądałam filmu, ale chyba to zrobię, bo czuję się zaciekawiona :)
    magical-reading.blogspot.de
    @magical_reading

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo polecam, książkę szybko się czyta, a film jest naprawdę dobrze zrobiony :)

      Usuń