6.05.2017

Czy trudno jest zostać terrorystą?
Anna Erelle, Dżihadystka

Achtung! To jedna z tych książek, które połyka się w ciągu kilku godzin.
Ten typ od lat zabija z zimną krwią. Pozwala sobie przelewać krew w imię religii. Wcześniej Bilel cynicznie opowiadał Melodie, że gdyby należał do kartelu meksykańskiego, którego członkowie mają zwyczaj tatuować sobie na skórze kreskę za każdym razem, gdy zabiją człowieka, jego ciało byłoby pokryte niezmywalnym tuszem.
Anna Erelle to francuska reporterka specjalizująca się w tematyce Bliskiego Wschodu, która postanowiła zdemaskować kulisy rekrutacji bojowników Państwa Islamskiego. Anna Erelle to jednak tylko pseudonim dziennikarki, która po wydaniu tego rozbudowanego reportażu została przez islamistów obłożona fatwą, według której każdy muzułmanin w akcie zemsty ma prawo zabić ją w wyjątkowo okrutny sposób.

Dziennikarka zajmuje się nowym tematem, dżihadem 2.0, czyli świętą wojną w dobie internetu. Rozmawia z rodzinami, których nastoletnie dzieci często bez śladu przepadły, decydując się na przejście na islam i wyjazd do Syrii, by uczestniczyć w walce. Bada też środowisko islamistów i ich sympatyków na Facebooku przy pomocy fejkowego konta, za pomocą którego wciela się w 20-letnią Melodie z Tuluzy. Taka obserwacja nie wydaje się w sumie niczym groźnym w porównaniu do pracy jej kolegów po fachu, którzy relacjonują wydarzenia na froncie. Pewnego dnia jednak udostępnia nagranie 38-letniego dżihadysty, Abu Bilela, który niedługo potem odzywa się do niej na Facebooku, a w miarę rozmowy nalega na bardziej dyskretne kontakty na Skype'ie. 
Przypominają mi się młodzi dżihadyści proponujący dziennikarzom wywiady na stronie ask.com. Często redakcje zlecały mi przeprowadzenie takich wywiadów. Zawsze odmawiałam: są bezwartościowe. Powtarzają w nich tylko głupoty, których sami nie rozumieją. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że nie chodzi im jedynie o sławę: szukają kontaktu. Próbują zagłuszyć samotność.
Anna udająca Melodie zgadza się na tę dziwną, schizofreniczną grę, w której gra postać potulnej, naiwnej, świeżo nawróconej - przywdziewa tradycyjny strój muzułmanek (Bilel jest tradycjonalistą i nie zamierza jej oglądać bez nakrycia głowy) i powoli wyciąga informacje od terrorysty. Nie jest to trudne, gdyż dżihadysta nie kryje się ze swoimi intencjami, już w pierwszej rozmowie zapraszając ją do Syrii, a niedługo potem namawiając do małżeństwa. Anna wie, że gra jest warta świeczki, zyskuje zaufanie Bilela i przygotowuje się do podróży, która służyć ma za swego rodzaju epilog reportażu o młodej Melodie, której historia ulepiona jest z wielu zasłyszanych przez reporterkę opowieści o młodych dziewczętach, które uciekły z domu do Syrii. Sprawy się komplikują, gdy okazuje się, że jej przyszły mąż jest prawą ręką szefa Państwa Islamskiego i żarty mogą słono kosztować nie tylko Annę, ale i jej współpracowników z redakcji, a także nieświadomego całej sprawy chłopaka, Milana.

Dżihadystka. Relacja z wnętrza komórki rekrutacyjnej Państwa Islamskiego ma tę zaletę, że nie jest prostą narracją, a przedstawia dość szczegółowo pracę dziennikarza, w tym proces kreowania bohaterki reportażu, której postać zainspirowana była prawdziwymi historiami. Mamy silną i niezależną Annę, która posiada szeroką wiedzę, zna kontekst filozoficzno-społeczno-religijny, w świetle którego wypowiedzi Bilela brzmią prostacko i najzwyczajniej w świecie go kompromitują w oczach czytelnika. Mimo to w zetknięciu z bezkompromisowym fanatykiem Anna rzeczywiście poniekąd przeistacza się w bezbronną Melodie. Emocje grają tu główną rolę. Kto kim tak naprawdę manipuluje w tej dziwnej grze?

Ze względu na akcent na indywidualną historię dziewczyny i jej ewolucję na drodze do radykalizmu książka nie jest może jakimś szerokim obrazem społeczności islamistów we Francji i Syrii. Reportaż to zawsze tylko ułamek rzeczywistości. Wydaje mi się jednak, że nawet dla osób niesiedzących w temacie, będzie to pozycja zrozumiała i interesująca. Ja patrzę na nią w świetle wielu podobnych i popularnych ostatnio książek o kobietach, które padły ofiarą wschodnich oprawców - i na tym tle wypada naprawdę dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz